Zakładam
czarną sukienkę do kolan. Jest na szerokich ramiączkach z paskiem w talii. Do tego wybieram czarne szpilki i
torebkę w rękę. Decyduję się na srebrną bransoletkę i
delikatny makijaż. Włosy upinam i tylko kilka pokręconych kosmyków
puszczam swobodnie. Schodzę powoli po schodach. Tup, tup... Wszyscy
już czekają przed domem. Tata podaje mi rękę i podtrzymuje mnie.
Wychodzimy na parking. Nie, tym razem nie powiem wam jak pięknie
wygląda fontanna przed domem i jak równo ostrzyżony jest żywopłot
wokół domu. Nie tym razem. Siadam do samochodu z mamą i ojcem.
Jedziemy do cmentarnej kaplicy. Ludzie. Dziesiątki ludzi. Setki
ludzi. Wchodzę do kaplicy. Chłopaki z zespołu zajmują miejsca z
tyłu, Amy, Natalia i Darek również. Czuję jak ojciec Anthonego
bierze mnie pod rękę i prowadzi mnie do pierwszej ławki. Przez
chwilę bronię się, bo tam powinien siedzieć tylko on z żoną,
ale nie. Ludzie odwracają się i patrzą na mnie. Nie płaczę, nie
mam już na to siły. Siadam i wbijam wzrok w dębową trumnę przed
ołtarzem. Podczas mszy nie wstaję, nie klęczę, nie podchodzę do
Komunii, nie zabieram głosu. Wychodzimy. Znów idę na pierwszym
miejscu. Tuż za samochodem idę pod rękę z jego matką. Tuż za
nami jego dziadkowie i moi rodzice. Po raz tysięczny czytam
tabliczkę na trumnie. Idziemy uliczkami do wyznaczonego miejsca.
Droga wydaje się nie mieć końca. W końcu zatrzymujemy się .
Stoję tuż obok księdza, patrzę w wykopany dół i odczuwam
paniczny strach. Nie wiem co mówi ksiądz, ale panuje taka cisza...
-Z
prochu powstałeś i w proch się obrócisz. -jedyne co usłyszałam.
Mam ochotę pogonić tych wszystkich ludzi stąd, ale to tylko moje
wewnętrzne odczucie. W rzeczywistości jestem słaba. Codziennie
przyjeżdża do mnie psycholog, ha, kto, by pomyślał. Wciska mi
kilkanaście tabletek, po których śpię jak zabita i gada ze mną.
Mam ochotę spuścić mu łomot, ale tego nie zrobię. Udaję, że
wszystko jest ok. Im szybciej on stwierdzi, że już się podniosłam
po śmierci Anthonego, tym szybciej ten pieprzony lekarz da mi
spokój. Stoję teraz i wpatruję się tępym wzrokiem na trumnę,
którą teraz spuszczają do dołu. Po cmentarzu zaczyna rozchodzić
się płacz. Pośród tych wszystkich ludzi tylko spokojnie stoję
ja, jego matka i ojciec. Widocznie mamy tego samego psychologa. Hm,
pewnie pomyślicie, że plotę teraz bzdury, że nie zachowuję się
poważnie, ale … ja nie czuję się już poważnie. Jestem zjarana
prochami i … dochodzę do wniosku, że już wszystkie łzy wylałam.
Chyba zaraz zemdleję. Nastaje moment, by powiedzieć kilka słów o
zmarłym. Cóż ja mam powiedzieć. Nie. To raczej nie bezpieczne.
Nikt nie decyduje się, aby wystąpić, bo co można powiedzieć? Że
taki młody, a taka tragedia? To jest oczywiste, nie ma co
rozdrapywać tych trudno gojących się ran. Jeden z jego kolegów ze
studiów ma przygotowane przemówienie. Sypie jakimiś cytatami,
które jeszcze bardziej roztapiają nasze serca. Nie słucham go,
chociaż wiem, że to co mówi jest piękne, ale nie. Ja chcę go
zapamiętać nie z wyidealizowanych wspomnień, tylko z życia
codziennego. Nastaje cisza.
Zabieram długą, czerwoną różę od Max'a, który
stoi dwa kroki dalej. Wszyscy teraz skupiają wzrok na mnie. Zbliżam
się do dołu. Zebrani chyba mają nadzieję, że powiem coś o
chłopaku, może liczą na to, że opowiem im te kilkanaście dni w
szpitalu. Nie, niczego się nie dowiecie. Kucam, czynię znak krzyża
i rzucam kwiat na trumnę. Max podchodzi i pomaga mi się podnieść.
Ludzie odprowadzają mnie wzrokiem. Już się nie zatrzymuję. Z
Max'em udajemy się do samochodu i jedziemy do domu. Gdy tylko
wchodzę ściągam sukienkę i buty. Zbiegam szybko po schodach do
salonu. Wrzucam drewno do kominka, kilka gazet i zapalam ogień. Max
stoi i mi się przygląda. Po chwili w pokoju robi się gorąco od
paleniska. Spoglądam w tańczące płomienie. Zwijam sukienkę, buty
i torebkę w jeden prowizoryczny pakunek i rzucam w ogień. Max
przytula mnie. To wszystko.
Przez
ponad tydzień siedziałam w rodzinnym domu. Jak już wspomniałam
codziennie spotykałam się z tym doktorkiem. Dwie godzinny paplania
z takim czubem, który, czasami odnosiłam takie wrażenie, ma
większe problemy ze sobą niż ja. Max musiał wracać do Londynu.
Została tylko Natalia. W końcu przekonałam rodziców i psychologa,
że lepiej będzie, gdy wrócę do miasta i zajmę się pracą. Wtedy
w pełni będę mogła odzyskać normalne życie. Zgodzili się.
-Wróciłyśmy.
-Natalia wysiadła z samochodu. Zapłaciłyśmy za taksówkę i
skierowałyśmy się do domu. Otworzyłam drzwi. Było cicho. Udałam
się do pokoju.
-Max...
-rzuciłam się chłopakowi na szyję. -Przepraszam cię za wszystko.
-Za co?
-Ja...
przepraszam. Mogłeś się poczuć...
-Claudia.
Ja cię rozumiem. To ja cię powinienem przeprosić, że nie dałem
ci wystarczającego wsparcia. Teraz już będzie wszystko dobrze,
rozumiesz? -chłopak chwycił moją głowę w swoje dłonie.
-Daj mi
pół godziny. -powiedziałam i udałam się do szafy po ubrania na
zmianę. Wzięłam prysznic, zrobiłam sobie makijaż, wyprostowałam
włosy, włożyłam ubrania. Przed wyjściem z pokoju połknęłam
jeszcze tabletki, tak dla pewności. Zeszłam na dół. Wszystko
wraca do normy.
-Opowiadajcie,
co tu się działo? -usiadłam na kanapie obok Jay'a i Sharlotte.
-Musimy to wszystko nadrobić.
________________________________________________________
Muszę się zebrać do napisania kolejnych 7 faktów o mnie.
Obiecuję, że już kończy się ten okres 'żałobny' i zaczną się nowe problemy ;)
Komentujcie ! ! !
Pochowali go...
OdpowiedzUsuńNowe problemy? Aż się boję co teraz wymyślisz ;p
Czekam na nexta ;) ;*
Zapraszam do mnie, bo czuję się zaniedbywana.
;D
biedny Anthony;(((
OdpowiedzUsuńSzkada ze umarł , ale juz chyba wszystko wroci do normy ,ale beda nowe problemy.
Mam nadzieje ze nie az tak powazne jak smierc Anthonego. Coś mi do głowy przychodzi, że beda problemy z Toma dziewczyną, coż rozdział jak zwykle zabójczy;)
Pisz szybko nexta i weny! :)
/Kika
;(
OdpowiedzUsuńA weź tak też uśmierć dziewczynę Toma.?? ^^
Rozdzialik smutasek ale fajny. :D
Czekam na kolejny.! ;*
Tylko bez smutów.! xd
popieram, popieram, popieram nastepna smierc! tym razem osoby ktora maci tylko idylliczne szczescie wszystkich.
Usuńmoze ktos ja przejedzie?...
hahahah :D
czekamy na next, tym razem weselszy :)
w-e-n-y :P
super rozdział :) smutny ale w świetny sposób opisany :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
no tak w sumie fajnie ze te smutne rozdziały sie skończyły, co wcale nie znaczy że były złe...:D
OdpowiedzUsuńteraz najbardziej nie mogę się doczekać rozwiązania sprawy Lily i mam przeczucie że chyba nieźle namąci w życiu naszej paczki:P
weny i następny!!!