Właśnie szykowałam się na spotkanie
z Chris'em, gdy w domu włączył się alarm. Wszyscy wypadliśmy z
pokoi i pobiegliśmy do kuchni zobaczyć co się dzieje. Zastaliśmy
tam Nath'a, który zeskrobywał coś z patelni.
-Się przypaliło.- spojrzał na nas
zawzięcie szorując patelnię. Jay wyłączył alarm.
-Co to miało być?- spojrzałam na coś
czarnego, co z hukiem wylądowało w koszu.
-Naleśniki.- chłopak z zawiedzioną
miną stał pośrodku kuchni.
-Ta czarna kupa to naleśniki!?- Max
wskazał na resztki.
-Nie śmiej się z niego!- krzyknęłam
na drwiącego chłopaka.- lepiej sam się weź do roboty, nie?
-A może ty byś coś ugotowała?- Max
założył ręce. Zmierzył mnie swoim zabójczym wzrokiem.
-Może innym razem, dzisiaj jem na
mieście.- pomachałam im i wyszłam z domu. Nie mogłam doczekać
się spotkania z blondynem. Miałam nadzieję, że w ogóle pojawi
się na naszym spotkaniu. Gdy tylko skierowałam się w stronę
wejścia do galerii zobaczyłam go. Stał z bukietem słoneczników.
Jaki on słodki...”a ty jaka głupia”- mój rozumek wciąż miał
odmienne zdanie.
-Cześć- chłopak pocałował mnie w
policzek i wręczył kwiaty. W sumie w tym momencie mogłam się
odwrócić, bo zależało mi na tych kwiatach, wyłącznie. Zjedliśmy
obiad. Cały czas rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że kończy
studia na wydziale turystyki i rekreacji, ma młodszą siostrę,
wychował się w NY, ale od 6 roku życia mieszka w Londynie. Nim się
obejrzałam zbliżała się 18. Pożegnaliśmy się. To było
naprawdę fajne popołudnie. Pojechałam do domu. Panowała tam taka
cisza. Każdy siedział w swoim pokoju. Z kuchni wyszła Amy.
-A ty już tutaj mieszkasz?- spojrzałam
na nią, gdy taszczyła tacę z kanapkami i sokiem.
-Jeszcze nie, jeszcze!- powiedziała
tryumfalnie i weszła na górę. Cieszę się, że Siva okazał się
facetem dla niej. Miło wiedzieć koleżankę, która jest w dobrym
humorze. Poszłam do pokoju, otworzyłam wszystkie okna i
postanowiłam zadzwonić do znajomego developera.
-Cześć Justin, Claudia z tej strony,
słuchaj, poszukuję mieszkania w jakiejś ładnej okolicy, z tarasem
i miejscem parkingowym. - zaczęłam. Chłopak obiecał, że poszuka
czegoś dla mnie i zajmie się sprzedażą mojego obecnego
mieszkania, z którym nie chciałam mieć nic wspólnego. Ustaliliśmy
wszystkie szczegóły. Postanowiłam, że pouczę się na zaliczenie,
które zbliżało się nie ubłagalnie.
-Mogę?- w balkonowe okno zapukał Max.
Wskazałam mu fotel, żeby usiadł.- Tak usłyszałem przez
przypadek, że szukasz mieszkania.- pokiwałam twierdząco głową
nie odrywając się od książki.- Wiesz, jeśli chcesz to możesz
tutaj mieszkać. Zawsze to jest z kim pogadać innym niż ta cała 4
popapranych ludzi. Ale decyzja należy do ciebie.-wstał i skierował
się na balkon.
-Czemu ci tak zależy, żebym tutaj
została, hm?- spojrzałam na niego gryząc długopis.
-Bo, w sumie to … wiesz, lubię cię,
każdy wnosi do domu coś nowego, zawsze jest fajniej, weselej.
Rozumiesz, nic innego. Miejsca mamy pod dostatkiem.- zmieszany wrócił
tam skąd przyszedł. Nie rozważałam dłużej tej całej sytuacji
tylko powróciłam do nauki. Dni mijały, a ja pochłaniałam się w
książkach. Kilka razy spotkałam się z Chris'em. Nadszedł dzień
egzaminu. Zestresowana pojechałam na uczelnię. Zdecydowałam, że
wezmę taksówkę, bo w takim stresie jeszcze bym miała wypadek i
nici z egzaminu. Najgorsze było oczekiwanie na swoją kolej. Weszłam
do zwykłej sali lekcyjnej, gdzie siedziała komisja. Oni już
wiedzieli czy moja praca jest dobra, czy nie. Oddali mi moją teczkę
i referat. Zadali 3 pytania i kazali czekać. Razem ze znajomymi
poszliśmy na kawę. Po godzinie były wyniki. Tak, zdałam! Dyplom
miał przyjść pocztą. Wtedy oficjalnie zaczęły się wakacje. Od
razu zadzwoniłam do mamy. Powiedziała, że przyleci z ojcem w
weekend. Wyszłam ze szkoły i miałam już jechać do domu, gdy
zobaczyłam chłopaków wyczekujących przed budynkiem.
-Zdałaś?!- na mój widok krzyknął
Jay.
-Pewnie, że zdała!- Nath szturchnął
Loczka.
-Zdałam!- krzyknęłam i rzuciłam się
na szyję Loczkowi z tej przyczyny, że stał najbliżej.
-W takim razie zabieramy cię na piwo!
Musimy oblać twój licencjat.- Tom otworzył drzwi samochodu.
Właśnie miałam wsiadać, gdy zobaczyłam Chris'a, który kręcił
się koło wejścia. Nasze spojrzenia się spotkały.
-Poczekajcie- powiedziałam do
chłopaków i podeszłam do blondyna.
-I jak? Zdałaś?- chłopak objął
mnie w pasie.
-Oczywiście, że zdałam, było
ciężko, ale grunt, że mam już to za sobą. Chodź pojedziesz z
nami.- wskazałam mu samochód, w którym siedzieli już chłopcy
-Dawaj go tu!- Nath pomachał do nas,
abyśmy wsiadali. Pojechaliśmy do knajpki. Zamówiliśmy piwo, pizze
i jakieś przekąski. Chris szybko się zaprzyjaźnił z chłopakami,
no może pomijając Max'a, który jak obrażony 5-latek siedział i
sączył piwo.
-Kiedy przyjdzie Amy?- spytałam Siv'a,
który opowiadał już chyba 20 kawał tego popołudnia.
-Kończy zajęcia o 13, więc zaraz
powinna być.- ucieszyłam się, że zaraz pojawi się, bo jak dla
mnie za dużo było tutaj płci męskiej. Dziewczyna pojawiła się.
-Szampana, proszę!- krzyknęła do
stojącego kelnera.
-Nawet nie zapytałaś czy zdałam.-
powiedziałam do niej.
-Taki z ciebie kujon, jak mogłaś nie
zdać, co?- potargała moje włosy.- Uuu, to to jest ten... CHRIS.-
Amy powiedziała głośno i uścisnęła dłoń chłopakowi.
Uśmiechnęła się do niego zalotnie.
-Amy!- Siva poklepał miejsce obok
niego. Ah, zazdrośnik jeden! Koło 17 wszyscy pojechaliśmy do domu.
Chłopaki od razu włączyli x-boxa i zaczęli grać w jakieś
wyścigi. Ja i Amy poszłyśmy zrobić coś do picia.
-On jest boski!- Amy szepnęła mi do
ucha zerkając na blondyna.
-Ty mi to mówisz?- spojrzałam na nią.
Dziewczyna jak w hipnozie patrzyła na odwróconego do niej chłopaka.
-Weee, o tam drugi od prawej to jest
ciacho, no nie?-wskazałam na Siva.
-No tak, tak. Ale wiesz, kurcze...-
blondynka wzdychała do Chris'a.
-Ej no, on jest mój!- dałam jej
kuksańca w bok. Zaczęłyśmy się śmiać bez opamiętania. Do
kuchni wparował Nath.
-Chodźcie, będzie prawdziwy wyścig!-
Nath pociągnął mnie do salonu. Za „sterami” konsoli zasiadł
Max i Chris.
-O co gramy?- Max budował napięcie.
-Co proponujesz?- Chris dał mu się
podpuścić.
-Cukierek albo wpier.ol- uśmiechnął
się tryumfalnie. Wiedziałam, że nic z tego dobrego nie wyjdzie.-
To co?
-Wpierdol.- Chris uciął szybko i
skupił się na konsoli.
-3 kółeczka panowie! - Tom krzyknął
i ruszyli.
-Nie będą się bić, prawda?-
powiedziałam do Jay'a i Amy, którzy stali obok mnie. Wszyscy
wzruszyli ramionami.
-Proszę państwa prowadzi Max, ale nie
nie nie, nasz kolega wcale nie zostaje w tyle, spycha przeciwnika w
krzaki i sam obejmuje prowadzenie. Tak, Chris jest góra, ale nie,
nie nie, Max rusza do ataku, tak, dogania go! - Tom siedział na
kanapie i w ekscytacji komentował wszystko to, co się dzieje.-
Proszę państwa, co za tępo! I zaczynamy 3 okrążenie! Kto wygra,
kto, no kto?! Chris, Max, Chris, Max, idą łeb w łeb. - tak, to
była bardzo wyrównana walka.- i zostało do mety zaledwie dwa
zakręty! - gdy obaj wyszli na prostą emocje sięgnęły zenitu. Tom
zamknął się i w napięciu czekaliśmy, który z nich wygra. Tuż
przed metą... Max wyrzucił pada z ręki i rzucił się na Chris'a.
Zaczęli się okładać pięściami.
-Przestańcie!- ja i Amy
spanikowałyśmy. Chłopaki usiłowali ich rozdzielić. Max i Chris
wpadli w taką furie, że gdy już Max wchodził w asekuracji Tom'a i
Jay'a na górę zeskoczył ze schodów, przeskakując barierkę i
rzucił się na blondyna. W końcu Chris został zamknięty w
składziku na szczotki, którego mieli pilnować Nath i Siva, a Tom i
Jay zaprowadzili Max'a do pokoju. Pobiegłam po apteczkę do kuchni.
Najpierw poszłam do Chrisa. Siedział wściekły na podłodze. Nie
odezwałam się do niego. Założyłam rękawiczki i zdezynfekowałam
niewielkie rozcięcie na czole.
-Przepraszam.- powiedział chwytając
mnie z ręce.
-A daj ty spokój. Jak dzieci w
przedszkolu. Nie odzywaj się nawet do mnie.- powiedziałam niezbyt
delikatnie przyklejając plaster na ranę.
-Ałaaa!
-Miało boleć!- wściekła poszłam na
górę do Max'a. Ten siedział oparty o łóżko z głową uniesioną
do góry i spoglądał w sufit. Chciałam zobaczyć jego głowę,
odsunął się ode mnie.
-Nie zachowuj się jak dziecko!-
krzyknęłam na niego. Dał sobie opatrzeć ranę.-Co w ciebie
wstąpiło?- spojrzałam na chłopaka. Nie odpowiedział.
Stwierdziłam, że nie będę przejmowała się jego „fochami”.
Odwróciłam się i wyszłam. Chris pojechał do domu, a ja zaczęłam
sprzątać w pokoju, gdzie mieli nocować rodzice.
_______________________________________
Jestem na tygodniowym zwolnieniu, więc mam czas na pisanie.
Zaczynam się co raz poważniej zastanawiać nad "wielkim formatem", nie mówię, żeby zaraz drukować książkę, ale hmm, muszę zastanowić się nad fabułą.
Bardzo dziękuję Wam za komentarze i te statystyki, które rosną w oczach.
Każdy komentarz, bez względu czy to krytyka czy pochwała, bardzo mnie motywuje.
Dziękuję!