-Mów,
gdzie ona jest! -Siva rzucił się na mnie, gdy tylko zobaczył mnie
w drzwiach domu.
-Sory,
nie mogę. Powiem ci, że masz przechlapane. -ominęłam
rozwścieczonego chłopaka.
-Wszystko
z nią ok?
-Jak ma
być wszystko OK? Kuźwa, szlak mnie jasny zaraz na ciebie weźmie!
Jak mogłeś?! -rzuciłam torbę na kanapę.
-No, ale
to tylko...
-Tylko,
tylko. Sranie w banie! My już wiemy co tam się działo. Byś się
ogarnął trochę jak chcesz być z Amy, a nie … pierdu pierdu,
pierwsza lepsza laska i już … -z góry zszedł Max i Nathan, by
zobaczyć o co chodzi. -Bierz z nich przykład. To są faceci!
-O co
chodzi? -Nathan oparł się o barierkę.
-Ten ma
dziewczynę -wskazałam na Maxa.- Nawet się na nią nie obejrzał,
chodź nie wierzę w to, że ona mu się nie podoba. A ten?
Najmłodszy, a się zachować umie. Mimo że dziewczyna w drugim
kraju siedzi. Że też Bóg nosi takie pierdoły jak ty. -nie ma co.
Uniosłam się, ale po prostu nie mogłam się opanować. No cóż,
siła wyższa. Do końca dnia Siva siedział w swoim pokoju. W sumie
to dobrze, bo jakby mnie jeszcze bardziej zdenerwował to z pewnością
oberwałby w mordę. Za to Max i Nath chodzili dumni jak pawie z
tego, że powiedziałam o nich „prawdziwi faceci”. Słyszałam
nawet jak Nath rozmawiał z Natalią przez Skypa i chwalił się
swoim dokonaniem.
-A wy
gdzie? -schodziłam właśnie do kuchni, by zrobić jakąś kolację,
gdy przy drzwiach zobaczyłam wystrojonego Toma i Jay'a.
-Idziemy
do klubu. -Tom poprawiał fryzurę.
-Że we
dwóch? -spojrzałam, unosząc brew do góry. To było dziwne.
-No, Max
stwierdził, że nie idzie. Nathan gada z Natalią, więc odpada.
Siva to raczej ma na razie dosyć imprez, więc zostaliśmy tylko my.
-Jay wyliczał.
-A
Sharlotte? -spojrzałam na loczka podejrzanie.
-Ona ma
do nas dojechać. -Jay tryumfalnie spojrzał na mnie.
-No
chyba że... -powiedziałam pod nosem.
W sumie
to było trochę dziwne, że oni tylko tak po kryjomu idą do klubu.
No, ale cóż. Wszędzie wszyscy chodzić nie musimy.
Obudziłam
się koło 7 rano. Max jeszcze spał, więc po cichu ubrałam się i
zeszłam na dół. Po tej ciszy można było wywnioskować, że
wszyscy jeszcze śpią. Weszłam do kuchni i od razu otworzyłam
lodówkę.
-Cześć?
-usłyszałam za sobą czyjś głos. Podskoczyłam przerażona, bo
byłam pewna, że nikogo tutaj nie zastanę. Złapałam wielką
cukinię, która leżała na jednej z półek i … zamachnęłam
się, by wymierzyć cios „temu komuś”.
-Spokojnie!
-odwróciłam się i zobaczyłam jakąś dziewczynę.
-Co ty
tu robisz do cholery?! I kim ty w ogóle jesteś?! I dlaczego masz na
sobie koszulkę mojego brata?! -cukinię wciąż trzymałam uniesioną
do góry.
-Jestem
Demi. -dziewczyna niepewnie wyciągnęła do mnie rękę. -Tom to
twój brat? -przytaknęłam, bacznie obserwując dziewczynę.
-No
cześć Emi. -Tom wszedł do kuchni
-Demi.
-poprawiła go dziewczyna.
-Skąd
ty tu... -zaczęłam.
-Czy ty
wszystko musisz wiedzieć? -brat zmierzył mnie swoim wzrokiem.
-Nie,
nie muszę. -odwróciłam się i opuściłam pomieszczenie. Wszystko
wokół zaczynało być baardzo dziwne. Tom z jakąś laską w
kuchni, kłótnia Amy i Sivy. Co się tutaj do cholery dzieje?!
Postanowiłam,
że pojadę do Amy, by spędzić z nią cały dzień na ploteczkach.
Obiecałam sobie, że nie będziemy rozmawiały o chłopakach, o
kłótniach i całym tym szalonym życiu.
Wszystko
tego dnia było wyjątkowo uśpione. Może dlatego, że nad miastem
jak to często bywa o tej porze, zawisły siwe chmury, które
oznajmiały, że będzie padać. Jechałam powoli, pokonując kolejne
skrzyżowania i ronda. Nie ma co, ale szczęście dopisywało mi od
samego rana, oczywiście „ponure szczęście”. Za każdym razem
stałam na czerwonym świetle! Jednak tym razem nie denerwowało mnie
to aż tak. Po jakieś dobrej godzinie jazdy, zaparkowałam pod dużym
blokiem. Tym razem miałam szczęście, bo akurat z klatki wychodziła
jakaś kobieta. Nawet nie dzwoniłam dzwonkiem tylko od razu
nacisnęłam klamkę przy drzwiach.
-Amy,
mam świetny pomysł! -gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania
zaczęłam mówić. -Kupiłam nam winko i trochę jedzonka.
Posiedzimy i pogadamy! Wiesz co Tom zrobił?! Spro...-weszłam do
kuchni, gdzie zobaczyłam blondynkę, siedzącą koło lodówki. -Co
ci się stało?! -klęknęłam przed nią i uniosłam jej podbródek.
-Teraz...
bę...bę...będę... pie...pię...piękna. -dziewczyna ledwo co
powiedziała.
-Coś ty
zrobiła?! -zobaczyłam puste opakowania po leku na katar. -Amy,
proszę! -zaczęłam ją szturchać. -Tylko nie to! -znów powróciła
ta cholerna choroba!
-Tak,
tak. Tak będzie lepiej. -Amy wymamrotała i osunęła się na
podłogę.
-Pieprzona
egoistko! Czemu nie pomyślałaś o mnie?! Nie zostawiaj mnie z tym
wszystkim! -wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie..
Dopiero po jakiś 10 minutach pojawiło się dwóch mężczyzn i
kobieta z dużymi, lekarskimi torbami.
-Zabieramy
ją! -jeden z nich zarządził. Po kilku minutach siedziałam już w
swoim samochodzie i jechałam za karetką.
-Ile
jeszcze razy... -mruknęłam pod nosem, stojąc przed szpitalem.
Powróciły do mnie te wszystkie dni spędzone z Anthonym w
szpitalnej sali. Chciałam połknąć te cholerne prochy od
psychologa i zapaść w twardy sen, ale po pierwsze nie miałam ich
przy sobie, a po drugie teraz musiałam być przy Amy. Skierowałam
się na odpowiedni oddział.
-Mogę
do niej wejść? -zapytałam lekarza, który właśnie wyszedł z
sali dziewczyny.
-Pani z
rodziny?
-Nie,
ale ja jestem jej przyjaciółką...-przeciągnęłam, bo w sumie nie
musiał mnie tam wpuszczać.
-To Pani
ją znalazła?
-No tak.
-Dobrze,
że Pani tak szybko zareagowała.
-Chodzi
o to, że... Amy była chora na anoreksję. Wtedy też truła się
tymi tabletkami, dawały jej kopa no i powodowały, że miała
zapchany żołądek...
-Dobrze,
że Pani mówi. W takim razie muszę powiadomić psychiatrę...
-mężczyzna udał się w głąb korytarza, a ja weszłam do pokoju.
Amy była blada, wyglądała tragicznie. Oczywiście w tym momencie
nie dało się z nią porozmawiać, bo przecież była … na haju,
jakby nie patrzeć. Usiadłam pod oknem na krześle i zadzwoniłam do
Sivy, by jak najszybciej przyjechał.
Siedziałam
w tej sali, przyglądając się dziewczynie. Moje nogi były jak z
waty. Łzy same napływały mi do oczu. Po prostu bałam się
siedzieć przy niej, bałam się do niej podejść, dotknąć,
przytulić. Bałam się, że za chwilę zamknie oczy i już nigdy
więcej ich nie otworzy. Modliłam się w duchu, by Siva szybko
przyjechał i siedział przy niej. Może to dziwnie zabrzmi, ale nie
chciałam siedzieć przy własnej przyjaciółce.
-Nareszcie...
-wymamrotałam, gdy w drzwiach zobaczyłam chłopaków.
-Amy...-
Siva podszedł do dziewczyny i pocałował ją w policzek.
-Zasrany
zdrajco...-dziewczyna wymamrotała. -Judaszu...-mówiła bez ładu i
składu.
-Co...?
-mulat spojrzał na mnie. Domyślam się, że ja wcale nie wyglądałam
lepiej od niej.
-Zabierzcie
mnie stąd. -powiedziałam tępo wpatrując się w podłogę. Max
objął mnie ramieniem i wyprowadził na korytarz. Przytuliłam się
do niego, a po moich policzkach spłynęły łzy.
-Już...
spokojnie... -Max głaskał mnie po policzku.
-Ja go
zabiję! -wrzasnęłam. Oderwałam się od chłopaka i zaczęłam
okładać Sivę torebką. Po chwili chłopaki odciągnęli mnie od
mulata.
-Powiesz
wreszcie co się stało Amy? -Jay stał przed Sivą, abym nie musiała
oglądać jego facjaty.
-Przez
niego! Przez niego ona znowu to robi!
-Co
robi?! -Siva wychylił się zza pleców Loczka.
-Boże!
Amy parę lat temu wyleczyła się z anoreksji! Wtedy potrafiła nie
jeść przez tydzień, bo brała leki na katar, po 2 opakowań naraz.
Teraz połknęła trzy opakowania...
-Na
katar?! -Tom spojrzał na mnie.
-W tych
lekach jest pseudoeferydyna, czyli środek działający jak narkotyk,
oczywiście w dużych ilościach. Chodzisz jak na haju i masz
zapchany żołądek. Ona zniszczyła sobie przez to całe dwa lata!
Potem wszystko było dobrze... do teraz! Chciała się tobie bardziej
podobać! Ona zrobiła to dla ciebie!
-Postarałeś
się stary, nie ma co. -Jay spojrzał na mulata, który teraz oparł
się głową o ścianę.
-Dobra...
sytuacja jest w miarę ogarnięta. My jedziemy do domu, a wy róbcie
co chcecie. -Max pociągnął mnie w stronę wyjścia. Byłam mu
wdzięczna, że zabiera mnie z tego miejsca. W milczeniu dotarliśmy
do domu. Od razu skierowałam się do pokoju, gdzie połknęłam
lekarstwa i zasnęłam.
__________________________________
Jestem! Wróciłam ;p
Przepraszam, że tak długo, ale już jestem. Szkoła, foto i wgl. Teraz wszędzie wysyłam CV żeby załapać się na wakacyjną pracę. Ahh! Trzymajcie kciuki, żeby przyjęli mnie w wieku 17 lat, gdziekolwiek !
Przez Ciebie zaczęłam się bać cukinii i leków na katar. ,-,
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty.
Normalnie cud, miód i maliny. ♥
Ale o co chodzi z Tomem i tą całą Demi, Emi... I dziwne zachowanie Toma i Jay'a... <.< >.>
Pisz szybko next. ;D
Weeź bo nie będę brać leków na katar.. :D
OdpowiedzUsuńTomowi się chyba coś w główce poprzekręcało...
O Jay i Sivie nie wspomnę. -.-
Maxio Nathanek też chyba coś brali.. xd
Next. ;*
U mnie nowy(ale stary) i za niedługo next. xd
http://ifoundyou-twstory.blogspot.com/
kciuki trzymamy i powodzenia życzymy:D
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle świetny i błagam nie każ czekać na następny tak długo:D
swietny rozdzial !
OdpowiedzUsuńbiedna Amy...
powodzenia :)
czekam na nn :P
szkoda Amy ale Claudii też, ostatnio spotyka ją tyle smutnych rzeczy:(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że niedługo będzie miała większe powody do radości:D
weny!!!
genialny rozdział!!! nie mogę doczekać się następnego:D
OdpowiedzUsuńwow wow wow!!! dawno mnie nie było i tyle się dzieje... ostatnie 7 rozdziałów nadrobiłam można powiedzieć w rekordowym tempie;)
OdpowiedzUsuńczekam na next!!!:D
Zapraszam na nowy rozdział , na bloga , którego nie wiem czy czytasz , ale piszą ,że łatwo i szybko się czytasz , więc może się skusisz :) Jeśli ci się spodoba ,to oczywiście miło by mi było , jeśli dodasz się do obserwatorów , ale nic na siłę :) you-world-my-world.blogspot.com :>
OdpowiedzUsuń~ Mam propozycję dla każdego bloggera , który prowadzi bloga i poszukuje szablonu :> Założyłam szabloniarnię i chętnie zrealizuję zamówienia :> fabykaszablonow.blogspot.com :)
Przepraszam oczywiście za spam :c