Nasze
życie pochłonęły przygotowania do ślubu. Wszyscy byli
zaangażowani w różne sprawy. Najważniejszą kwestią dla
dziewczyn, była oczywiście suknia ślubna i sukienki druhen, nie
zapominając oczywiście o wieczorze panieńskim.
-Padam...
nie czuję nóg. -położyłam się obok Max'a, który leżakował z
książką w ręce.
-Wiesz
co? -spojrzał na mnie wielkimi oczyskami.
-No, co?
-walczyłam z kołdrą, która niesfornie układała się na łóżku.
-Jesteś
najpiękniejszą, najmądrzejszą, najcudowniejszą, najsilniejszą,
najwspanialszą...
-Czego
ty skarbie chcesz? -spojrzałam na niego i usiadłam po turecku.
-Ja?
Niczego. Po prostu Cię kocham. Kocham. -odłożył książkę na
szafce i chwycił mnie za kark, jednocześnie składając na nim
namiętne pocałunki. Poczułam uczucie zimna, które sprawiło
ciarki na całym moim ciele, ale już po chwili ciepło uderzyło mi
do głowy. On znał każdy centymetr mojego ciała na pamięć,
wiedział, gdzie dotykając, sprawia mi największą rozkosz. Przy
każdym ruchu wykorzystywał tą wiedzę, sprawiając, że oboje
byliśmy opętanymi kochankami tonącymi w namiętności i miłości.
Fala rozkoszy była w nas do momentu gdy usnęliśmy wtuleni w nasze
rozgrzane ciała, a nawet dłużej, bo tej nocy oboje śniliśmy
grzesznie...
Dzień
za dniem mijały jak w szaleństwie, ledwo zwlekłam się z łóżka,
wróciłam z uczelni, a już wybijała północ i znów za chwilę
trzeba było rozpocząć nowy poranek. Nie wpadliśmy w rutynę, bo
przygotowania do „Wielkiego Dnia” pochłaniały nam ¾ naszego
życia. Wszyscy byli przejęci i zaangażowani. Dlatego też
postanowiliśmy zrobić wieczorki pożegnalne z wolnością naszych
przyszłych małżonków aż dwa tygodnie przez ślubem z racji iż
chłopaki po drodze mieli jeszcze kilka koncertów.
-Musimy
coś wymyślić takiego wiecie... cud miód i orzeszki! Czaicie,
palce lizać! -Natalia gestykulowała zawzięcie chodząc po pokoju.
Właśnie, w tajemnicy przed Amy, planowałyśmy jej wieczór
panieński. Chłopcy postanowili, że oni zostaną w domu i tutaj
przygotują „miły wieczorek”, a my miałyśmy ruszyć w miasto.
-Skok na
bandżi? -Sharl przeglądała internet.
-Szału
nie ma, dupę może urwać... - powiedziała z namysłem Natalia.
-To
może... bandżi, striptizer i zakrapiana noc w najlepszym klubie w
mieście z zarezerwowaną lożą i przystojniakami ? - poderwałam
się jak poparzona.
-No, no.
Czemu nie. W takim razie ja się zajmę zamówieniem panów i jeżeli
dasz mi numer to zadzwonię do klubu. - siostra usiadła obok mnie.
-No
dobra, ale co my jej kupimy na tą okazję? - Sharl siedziała na
parapecie.
-Dobre
pytanie. - skwitowałyśmy.
-Chyba
mam pomysł... -Natalia uniosła palec wskazujący do góry.
W końcu
nadszedł piątkowy wieczór. Wszyscy siedzieli w swoich pokojach i
szykowali się na imprezy.
-Tylko
nie przesadźcie z alkoholem. -Max stał pod drzwiami łazienki i
krzyczał do mnie.
-To samo
się dotyczy Was, nie puśćcie domu z dymem. -mówiłam, prostując
włosy. Założyłam sukienkę w kolorze pastelowego różu, do tego
białe czółenka i niewielka kopertówka. Równo o 20 pod dom
podjechała czarna limuzyna,z której wysiał przystojny kierowca w
czarnym garniturze. Po domu rozległ się dźwięk dzwonka. Już
miałam wychodzić z pokoju, gdy zostałam staranowana przez Amy,
Natalię i Sharl.
-Co
jest?! -wrzasnęłam, poprawiając sukienkę.
-Co
jest?! - do pomieszczenia wpadli nasi chłopcy. -Nigdzie nie
pojedziecie! -Jay stanął w drzwiach.
-Ale...
-Amy usiłowała jakoś wyjść z pokoju.
-Taki
pożal się Boże lovelas po was przyjechał to już można tylko się
domyśleć co tam się będzie działo! - Siva skrzyżował ręce.
-A
dajcie spokój! Won mi stąd, ale to już! Świętoszki się
znalazły, cholera jasna! -ruszyłam w stronę wyjścia. - Ciekawe po
co Wam numer do „Niebieskiej Nimfy”, o który mnie prosiliście
kilka dni temu. -spojrzałam złowrogo na Jay'a.
-Zamówiliście
sobie striptizerkę?! -Natalia wybuchnęła.
-1:1
-Max mruknął i wreszcie mogłyśmy wyjść. Przystojny kierowca
zawiózł nas do centrum, gdzie czekała na nas luksusowa loża.
-Dziewczyny,
za naszą Pannę Młodą! -krzyknęła Sharl i uniosła kieliszek z
szampanem do góry.
-Za Amy!
- impreza dopiero się zaczęła. Ledwo usiadłyśmy na wygodnych,
czarno – czerwonych kanapach, a do pomieszczenia weszło czterech
mężczyzn. Byli ubrani w eleganckie garnitury, a na twarzach mieli
czarne maski.
-Witam
Panie. Będziemy mieli przyjemność towarzyszyć Paniom tej nocy. Ja
jestem Luke, a to moi koledzy, Peter, Drake oraz Nic. -stali przed
nami wysportowani bogowie, chodzący po tej ziemi.
-Osz
kur.a. -Amy westchnęła na ich widok.
-No.
-skwitowałam. Panowie usiedli koło każdej z nas. Zapach męskiej
wody toaletowej uderzył nam do głów. Po kilku godzinach tańców i
hulanek na parkiecie nadeszła pora na prezenty.
-Co to
jest?! -Amy siedziała na kolanach u jednego z naszych tajemniczych
gości i rozpakowywała pudełko. - Chyba Was Bóg opuścił...
-spojrzała na nas. -Skok ze spadochronem!?
-Za dwie
godziny samolot będzie gotowy, zapomnieli dopisać, że to skok
NOCĄ! - Natalia zakomunikowała radośnie.
-Ale to
nie koniec naszych niespodzianek na dzisiaj. Panowie... - Luke oraz
pozostali jego kompani magicznym gestem włączyli muzykę, która
rozległa się po całej loży, a oni zaczęli wyginać się w jej
rytm. Po kilku minutach byli już bez koszul, pokazując w całej
swej krasie ich nagie torsy. Atmosfera robiła się co raz bardziej
gorąca. Oni swoimi umięśnionymi ciałami co chwilę muskali nasze
rozgrzane ciała, a my tylko mogłyśmy z przymrużonymi oczami
marzyć o tym, jak wspaniale poruszają się pośród satynowej
pościeli na wielkim łóżku. Po kolejnych kilku minutach Bogowie
stali już w seksownych slipach, które mimo wszystko ukazywały
rozmiary zakrytych „sprzętów”. Po chwili chłopcy zniknęli...
Zostawili nas takie gorące, rozgrzane do czerwoności, wciśnięte w
klubowe kanapy. Jeszcze przez chwilę wszystkie siedziałyśmy z
otwartymi dziobami.
-Ale
jazda...- Amy zaczesała włosy.
-Ale
mieli sprzęty...- mruknęła Natalia.
Naszych
Bogów spotkałyśmy (niestety ubranych i wciąż w maskach) przy
limuzynie, która miała nas zawieźć na lotnisko. Amy była
przerażona, nawet obecność boskiego Nic'a nie pomogła się nawet
na chwilę jej rozluźnić. Na płycie lotniska stał wielki,
wojskowy samolot, przy którym stało dwóch mężczyzn w wojskowych
mundurach.
-Witam
szanowne Panie. Ja jestem Dior, a to Alc. Jesteśmy instruktorami i
polecimy razem z przepięknymi Paniami. -mężczyzna wskazał nam
wejście do samolotu. Podłoga wyłożona była listwami, więc ze
szpilkami w dłoni usadowiłyśmy się na ławeczkach po obu stronach
samolotu.
-Która
z Pań jest tą prze szczęśliwą posiadaczką biletu na skok ze
spadochronem? -Alc wyciągnął spod ławki duży plecak.
-Niestety,
ja. -Amy nieśmiało uniosła dwa palce do góry, niczym niepewna
uczennica na fizyce.
-Fantastycznie!
-Wątpię...
-blondynka zbladła na widok wielkiego ekwipunku.
-Ależ
spokojnie. Nie puściłbym Panią samą. Ja będą miał plecak, a
Pani będzie mogła swobodnie cieszyć się lotem.
-Powiedz
Pan do cholery, że mnie wypchniesz i adijos, bejbe!
-Po
prostu skoczy Pani przypięta... do mnie. -chłopak uśmiechnął się
i pokazał przypiętą uprząż do swoich bioder.
-Jeszcze
lepiej... -po kilkunastu minutach stali „złączeni” klamrami
przed bocznymi drzwiami samolotu. Amy w za dużym kombinezonie i z
bladą twarzą, nie wyglądała na zbyt zadowoloną, ale nasze zdanie
na temat extremalnych sportów zmieniło się, gdy po niecałej
godzinie zobaczyliśmy ją na ziemi roześmianą od ucha do ucha, z
potarganymi włosami.
-Powiem
wam tylko jedno! -szła w naszym kierunku chwiejnym krokiem.
-Niedobrze mi. - po czym zniknęła za pierwszą kępką krzaków.
-Ale było zajebiście! -po chwili rozległo się zza drzew.
Ostatnim
punktem tej nocy był powrót do klubu, gdzie schlałyśmy się w
cztery cysterny i limuzyna odwiozła nas pod sam dom równo ze
wschodem słońca.
Stan
jaki przeżywałyśmy następnego dnia nie wymaga zbędnego opisu,
kac morderca w roli głównej. Co działo się na wieczorze
kawalerskim? Tego nigdy się nie dowiemy, ale wyobraźcie sobie salon
udekorowany
w damską bieliznę i pióra z boa oraz śpiącego
Nathana w stoliku, Jay'a w pustym basenie na podwórku, Max'a
wciśniętego w szafkę pod zlewem w kuchni, Siv'ę udającego trupa
w schowku na pościel w kanapie, w salonie oraz Tom'a siedzącego w
kącie z workiem śmieci na głowie.
Do
samego ślubu nie zostało już wiele czasu. Chłopcy mieli koncerty
i kilka spotkań z fanami, więc ostanie szlify Wielkiego Dnia spadły
na płeć żeńską. Jeszcze trzy dni przed terminem dopinałyśmy
menu, wygląd sali, muzykę i fotografa. W końcu na kalendarzowej
kartce pojawiła się sobota.
Z samego
rana w domu pojawili się rodzice Panny Młodej, a Pan Młody
pojechał do Kościoła, gdzie miał się przygotować do ślubu.
-Nie
wstajesz? -Max wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem w pasie.
-Potwornie
się czuję. -przykryłam się kołdrą po same uszy. Moja głowa
omal nie eksplodowała.
-Może
jakieś tabletki, hm? Dużo się nabiegałyście żeby to wszystko
zorganizować.
-Racja.
Kopsnij mi jakiegoś białego proszka i już. -wytknęłam nos spod
kołdry.
Ceremonia
miała się odbyć o 15. Od 12 w domu była już fryzjerka i
kosmetyczka. Druhną została siostra Amy, a przy jej boku stanął
odwieczny przyjaciel Siv'y – Maik.
-Boże,
jaki ja jestem piękny! - Max poprawiał krawat przed lustrem.
-Oh ty
mój narcyzie! -odepchnęłam go sprzed zwierciadła, by móc
poprawić sukienkę.
-Piękna...
cudowna... - Max zaczął całować mnie po szyi.
-A daj
spokój, zaraz się wygniotę. Dwa metry ode mnie! -wyciągnęłam
rękę na znak sprzeciwu.
-Żeby
się nawet do własnej dziewczyny nie można było zbliżyć, no.
-niezadowolony opuścił pokój.
O 14
staliśmy na dole i czekaliśmy na Amy.
-Uwaga!
Idzie! -z góry zbiegła jej przejęta mama. Po domu rozległo się
„ah” - długie i przepełnione słodyczą. Nasza Blondyneczka
szła w cudownej, białej sukni, która nieco opinała jej zgrabną
talię i uda, a na dole była nieco szersza. Wyglądała bardzo
elegancko, ale ta kreacja podkreślała jej mocny charakter i pewność
siebie. Pod opieką swojego ojca udała się do limuzyny, a my
pojechaliśmy za nią samochodami.
Cały
kościół przybrany był w piękne, białe róże. Goście zasiedli
w ławkach i z niecierpliwością oczekiwali na rozpoczęcie się
ceremonii. Równo o 15 rozległa się muzyka, a drzwi Kościoła
otworzyły się. Amy z niewielkim bukietem róż, trzymając swojego
tatę pod ramię, zmierzała w stronę ołtarza, gdzie czekał na nią
Siva, elegancki, przystojny, w czarnym garniturze i białą różyczką
na lewej piersi. Chyba wszyscy uronili chodź małą, jedną łzę,
gdy ta piękna para przyrzekała sobie miłość i powiedziała
„sakralne tak”. Po niecałej godzinie opuścili Kościół już
jako małżeństwo. Nadeszła pora na huczne wesele.
Każdy
bawił się, bez względu na to czy był od strony Pana Młodego czy
Pani Młodej. Co chwilę ktoś wznosił toast za nowożeńców. O
północy na salę wjechał cudowny tort, a potem rozpoczęły się
różne zabawy. Finalnym gestem było rzucenie bukietu przez Amy,
jednak złapała go stara ciotka Jania, która tuż za orkiestrą
objadała się ciastkami, sprawiając, że przekroczyła ponad 30 –
krotnie zalecaną dawkę cukru.
-Chcielibyśmy
serdecznie podziękować wszystkim gościom za przybycie, a w
szczególności naszym przyjaciołom, którzy włożyli wiele serca i
poświęcili niezliczoną ilość czasu na przygotowania tego
wspaniałego wesela. Natalia, Sharl, Claudia, Max, Jay, Nathan,
Thomas, dziękujemy. Bez Was ten dzień i ta noc nie byłyby tak
wspaniałe. -Amy i Siva ogłosili tuż po oczepinach. Było nam
niezmiernie miło usłyszeć, ze ktoś docenił nasze zaangażowanie.
-Widziałaś
gdzieś Tom'a? -Natalia szepnęła mi na ucho, gdy zajadałyśmy się
pysznym, czekoladowym ciastem.
-Gdzieś
tu latał za przyrodnią siostrą żony brata od strony ciotecznego
wujka matki od strony Panny Młodej, a co? -wymamrotałam z pełną
buzią.
-Tak
tylko pytam, dawno nie było go przy stole i no nic. Pójdę go
poszukać. Obiecał mi jeden szybki taniec. -Natalia udała się w
stronę wyjścia.
-Skarbie
schowaj mi gdzieś ten... kra... kraw...krawatttt, bo, bo mi,
wwpaa-da-da do-do kie-kie-liszka ja-ja-jak le-leję
wó-wó-wó-wó-wódkę. -Max chwiejnym krokiem podszedł do mnie z
kawałkiem materiału w ręce.
-Schlałeś
się wodą mineralną, którą wlewasz sobie pod stolikiem?
-spojrzałam na niego kątem oka.
-Cicho!
Wujek Jon myśli, że jest na prowadzeniu w konkursie trzeźwości,
niech tak zostanie. N-n-n-o nie ?- uśmiechnął się.
-Taaa.
-wzięłam torebkę do ręki, by schować tam krawat. Zauważyłam,
że dzwoni mi telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie
Natalii. -Co jest?
-Przychodź
szybko na parking, biegiem! -Natalia wykrzyczała mi do słuchawki.
Zerwałam się na równe nogi i na tyle, na ile było to możliwe,
pobiegłam na wskazane miejsce...
___________________________________
Długi rozdział - rekompensata za tak wielką przerwę.
Dziękuję za wyrozumiałość, liczę, że Wam się spodoba, komentujcie !
Kocham Was !
ciotka Jania xD
OdpowiedzUsuńjak bym widziała siebie przed szkołą wcinającą płatki z cukrem, po tym mam taka fazę w szkole, że klękajcie narody hehe ^^
"Gdzieś tu latał za przyrodnią siostrą żony brata od strony ciotecznego wujka matki od strony Panny Młodej, a co?" LOL, normalnie z tego lałam ; D
i te ich wieczory, pełne ciekawych rzeczy
fajnie, że wróciłaś i to z jakim rozdziałem ;)
wymiatasz moja droga ! ;P
to kiedy next ?? ;****
next już kończę ;) wena mnie wzięła. teraz czekam na pokaźną liczbę Waszych opinii i dodaję następny ;)
UsuńDziękuję za komentarz i już niebawem oczekuj następnego.
hahahahahah :D
OdpowiedzUsuńbeeeeeka :D
wielkie przygotowania.
striptizerzy? :D
Boże, ja zawsze sobie marzę, żeby mój wieczór przed ślubem spędzić w gronie striptizerów xD
ostro, ostroo :)
a największa beka z:
Gdzieś tu latał za przyrodnią siostrą żony brata od strony ciotecznego wujka matki od strony Panny Młodej, a co?
i
-Skarbie schowaj mi gdzieś ten... kra... kraw...krawatttt, bo, bo mi, wwpaa-da-da do-do kie-kie-liszka ja-ja-jak le-leję wó-wó-wó-wó-wódkę.
hahahahahahahhaha. dobraa akcja, dobre wesele :)
kolejne przeprosiny, tym razem Ciebie, że tak dawno tutaj nie zaglądałam, ale wcześniej szkoła teraz wakacje i jakoś czasu nie było :c
ale nadrobiłam! :)
zapraszam też do mnie:
http://likeasweets.blogspot.com/
do następnego! ;)
Haha :D
OdpowiedzUsuńRozwaliłaś mnie tym:
,,śpiącego Nathana w stoliku, Jay'a w pustym basenie na podwórku, Max'a wciśniętego w szafkę pod zlewem w kuchni, Siv'ę udającego trupa w schowku na pościel w kanapie, w salonie oraz Tom'a siedzącego w kącie z workiem śmieci na głowie.''.
Rozdział genialny :D
Pisz szybko nexta, bo jestem bardzo ciekawa co się stało.
Zapraszam do mnie na:
http://zgodabudujeniezgodarujnuje.blogspot.com/
teraz musisz dodać szybko bo zżera mnie ciekawość o co chodzi!
OdpowiedzUsuńbardzo się ciesze,że powróciłaś :)
co za piękny powrót!!! Opłacało się tak długo czekać:D mam nadzieję ze moja ciekawość nie eksploduje do następnego;P
OdpowiedzUsuńdużo dużo weny!!!
idealne wynagrodzenie za tak długi czas oczekiwania:D
OdpowiedzUsuńten rozdział jest za...rąbisty:P i w ogóle fajnie się złożyło z tym weselem wczułam się w ten klimat bo jutro sama wybieram sie na slub i wesele braciaka także za to też dziękuje:D
no i czekam na next:D