Nie będę nikogo nominowała, bo 15 osób to za mało.
Ujawnię tylko 7 faktów o mnie ;)
1) Prawie codziennie prostuję włosy.
2) Kocham Niemcy, ale nienawidzę języka niemieckiego.
3) Lubię siedzieć w nocy ze słuchawkami na uszach, słuchać Joel'a Brandenstein'a i płakać.
4) W wolnej chwili rysuję szkice ubrań i samochodów (po czym wywalam kartki do kosza).
5) Uwielbiam podróżować.
6) Zawsze w samochodzie kłócę się z nawigacją.
7) Nigdy nie rozstaję się z moim zegarkiem firmy Geonaute.
___________________________
Zaręczyny
to bardzo ważny moment w życiu. Od chwili włożenia na palec
cudownego pierścionka dwie osoby stają się dla siebie przyszłymi
małżonkami, ich relacja jest już co raz bliższa, można by rzec,
że lada moment dwoje zakochanych stanie na mecie. Jednak mecie nie
ich miłości, bycia razem, lecz wygrania tego uczucia, mecie, która
da początek kolejnej drodze, o wiele dłuższej i być może –
trudniejszej.
Kolejne
dni świąt spędziliśmy w ciepłym salonie mojego rodzinnego domu.
Było cudownie. Rodzice przez cały ten czas obmyślali ślub, listę
gości, jakby już była wyznaczona data ślubu, a my zostawiliśmy
przygotowania na ostatnią chwilę. Trochę mi zajęło nim
przyzwyczaiłam się do myśli, że ja i Max jesteśmy zaręczeni, że
już niebawem staniemy się dla siebie ludźmi, przyjaciółmi,
kochankami, wrogami na całe nasze życie.
Po 3
dniach bycia pod skrzydłami rodziców, spakowaliśmy rzeczy i
wróciliśmy do śniegowego Londynu, do domu.
Gdy
podjeżdżaliśmy pod dom, w każdym oknie zapalone było światło,
co mogło oznaczać, że nasi współlokatorzy już wrócili ze
swoich domów.
-Jesteśmy
! -Max krzyknął i z wielkim hukiem rzucił swoją torbę na
podłogę. Odpowiedziała mu tylko cisza.
-Chyba
są w kuchni. -stwierdziłam i z ogromnym koszykiem smakołyków od
mamy udałam się w stronę pomieszczenia.
-Sto
lat, sto lat, niech żyją żyją nam! - gdy tylko weszliśmy do
kuchni wszyscy zaczęli śpiewać, a nam ukazał się wielki napis –
Witamy przyszłych małżonków!, a na stole stał ogromny tort.
-No,
mówcie! Macie już datę ślubu? -Siva podszedł do nas z
kieliszkami szampana.
-No,
jeszcze nie. -powiedziałam zerkając na Max'a.
-Ale
jutro to się zmieni. -Max uniósł kieliszek do góry. Świętowaliśmy
do białego rana.
-Może
odpowiadał by Państwu termin... w styczniu? -młody ksiądz
wertował potężną księgę i szukał dogodnego terminu ślubu.
-W
styczniu? -spojrzałam na Max'a.
-Nie za
szybko? -chłopak spojrzał na księdza.
-W
styczniu za 2 lata.
-A...
-oboje ucięliśmy. Dopiero po jakiejś godzinie wielkim cudem
znalazł się termin na koniec kwietnia. Nie patrząc na przeróżne
zabobony dotyczące miesiąca ślubu i innych rzeczy zdecydowaliśmy
się na ten termin. Dopiero po wyjściu z kościoła uświadomiliśmy
sobie, że mamy zaledwie 4 miesiące na zorganizowanie naszego „Bid
Day”. Od razu o tym fakcie poinformowaliśmy rodziców, ale zaraz
po nich dwóch najlepszych konsultantów z mojej firmy, którzy od a
do z mieli zająć się wszystkimi rzeczami. Lawina ruszyła...
Dni
mijały, a mnie wciąż męczyła jedna myśl, jedna osoba. Nie
wytrzymywałam już tych wszystkich myśli, dlatego zdecydowałam się
pojechać do Tom'a.
Urocza
pielęgniarka powiedziała mi, że Tom wciąż jest w tym samym
pokoju, więc udałam się w wyznaczone miejsce.
-Teraz,
albo nigdy. -powiedziałam sama do siebie i zapukałam. Usłyszałam
głośne i pewne: „Proszę”. -Cześć. -stanęłam w drzwiach ze
spuszczoną głową. Bałam się spojrzeć na niego, bałam się
rozmowy z nim, jego wzroku, głosu...
-Wchodź,
siadaj... -usłyszałam odsuwające się krzesło. -No, siadaj. -jego
głos brzmiał zupełnie inaczej niż ostatnio. Był taki jak dawno,
dawno temu. Ciepły, męski, pewny... Usiadłam na krześle, wciąż
nie patrząc na chłopaka.
-Przepraszam.
Przepraszam Cię za wszystko. -zaczęłam wbijając wzrok w podłogę.
-Za co
ty mnie przepraszasz? Przecież to ja lekceważyłem twoją troskę o
mnie, to ja zachowywałem się jak gówniarz, który pozjadał
wszystkie rozumy świata. To wszystko, to tylko i wyłącznie moja
wina. To ja cię przepraszam, przepraszam. Wybacz mi to wszystko,
proszę. Gdyby nie ty, nie byłoby mnie tutaj. W sumie to powinienem
ci podziękować za to, że mnie zostawiłaś tutaj, samego. Przez
cały ten czas zrozumiałem jak wiele mogę stracić. Ty, chłopaki,
rodzice jesteście dla mnie wszystkim i nie warto Was tracić przez
jakieś... głupoty. Przepraszam. -po moich policzkach spłynęły
łzy. Nie wierzyłam w to, co słyszałam. Uniosłam wzrok do góry.
Musiałam spojrzeć na niego. Tak bardzo chciałam go zobaczyć. I
zobaczyłam. Silnego, wyprostowanego, uśmiechniętego chłopaka.
Jego oczy były rozpromienione, mieniły się... On, mój brat
nareszcie był sobą. Wrócił do nas.
-Ha!
Nareszcie ci się oświadczył! -Tom wykrzyknął, gdy zobaczył
pierścionek na moim palcu.
-Tak.
-powiedziałam uśmiechając się.
-Czuję
się zaproszony na Wasz ślub.
-Oczywiście.
Tom...
-Mów,
bo widzę, że coś cię męczy.
-Kiedy
wracasz do domu?
-Już
niedługo... lada moment i jestem z powrotem. -chłopak uśmiechnął
się i usiadł na oparciu łóżka. - Opowiadaj, bardzo się jąkał
jak uklęknął przed tobą? -rozmawialiśmy dobre parę godzin.
Powróciły dawne czasy, gdy jeszcze siedzieliśmy na tarasie i
rozmawialiśmy całymi nocami o wszystkim. Naszą pogawędkę
przerwała dziewczyna, którą już wcześniej tu widziałam.
-O,
Rozalia! -Tom zerwał się na równe nogi, widząc dziewczynę.
-Za 15
minut wasza grupa idzie na basen. -dziewczyna jak szybko się
pojawiła, tak samo zniknęła.
-Dobra,
nie zatrzymuję cię. Zadzwoń jak już będziesz wychodził. Muszę
posprzątać ci w pokoju i hm, ugotować pyszny obiad. -zamyśliłam.
-Przecież
ty nie umiesz gotować! -Tom spojrzał na mnie.
-To się
przekonamy! -ucałowałam brata w policzek i udałam się do
samochodu. Nareszcie w mojej głowie zapanował spokój, cisza...
-Witam
Państwa bardzo serdecznie i gorąco na naszym Sylwestrowym Balu!
-Jay stał na krześle i darł się do pustej butelki po wódce.
-Dopiero
jest 19.30, a ten już wygląda jakby się zderzył z Nowym Rokiem. -
Nathan stał przy wielkim lustrze i poprawiał czarną, błyszczącą
się muchę przy kołnierzyku.
-No,
Panowie! Ruchy, ruchy, przynieście jeszcze jakieś płyty. -
biegałam z talerzami i szklankami po całej kuchni. -Wy już się
wystroiliście, a ja co?! Błagam, Jay poustawiaj te krzesła. - o 20
mieli przyjść znajomi, a ja byłam w totalnej rozsypce. W końcu
udało mi się ogarnąć kuchnię, za salon odpowiadała Amy i
Natalia, a Sharl pilnowała, by piętro domu było wysprzątane.
Pobiegłam do pokoju i w biegu wpadłam pod prysznic, potem
standardowo suszarka i modelowanie włosów. Tym razem postawiłam na
neonowy, niebieski cień i trochę brokatu. Założyłam „małą
czarną” i niebieskie buty na obcasie. Już stałam przed
lusterkiem i delikatną, czerwoną szminką malowałam usta, gdy w
usłyszałam pukanie do drzwi.
-Czego
tam ?! -wrzasnęłam poirytowana faktem, że ktoś ośmielił mi się
przeszkodzić. Drzwi powoli się uchyliły.
-Mogę?
-usłyszałam cichy głos.
-Thomas!
-krzyknęłam na widok brata i rzuciłam mu się na szyję.
-Bo mnie
udusisz...! -chłopak zachwiał się i po chwili wylądowaliśmy na
podłodze korytarza.
-Co tu
się wyprawia? - z pokoju wyszedł Nathan, a za nim Natalia.
Dziewczyna rzuciła się na widok Tom'a i suma sumarum we trójkę
leżeliśmy już na podłodze.
-Co w
nim jest takiego pociągającego? - obok nas pojawił się Siva wraz
z Amy. Jednak blondynka dołączyła się do naszej trójki, która
leżała i niemalże turlała się ze śmiechu po podłodze.
-Dobra,
dziewczyny, spokojnie... Dajcie mi się chociaż przebrać w jakieś
odpowiednie ciuchy i do Was wracam. - Tom podniósł się i zniknął
za drzwiami swojego pokoju. Wszyscy zeszliśmy na dół, bo pierwsi
goście zadzwonili już do drzwi. Było nas ponad 30 osób. Pierwszy
raz od niepamiętnych czasów w domu zrobiło się dosyć ciasno.
Wszyscy bujali się w rytm muzyki, wygłupiali się i śmiali.
Nareszcie byliśmy w komplecie.
-Wiesz,
że to będzie nasz rok? -Max delikatnie całował mnie po szyi, gdy
tańczyliśmy w kącie pokoju.
-Już
niedługo... -powiedziałam i zamknęłam oczy, przywołując
wspomnienia.
-Moja
przyszła żono... -Max złożył namiętny pocałunek na moich
ustach. -Kocham Cię.
-Ja też
Cię kocham... -wtuliłam się w jego ramiona.
Przed
północą udaliśmy się do centrum miasta, gdzie miał odbyć się
pokaz sztucznych ogni. Z kilkoma butelkami szampana z
niecierpliwością wyczekiwaliśmy magicznej godziny.
-5...4...3...2...1!
Szczęśliwego Nowego Roku! -rozległo się dookoła odliczanie
tysięcy ludzi. Korki wystrzeliły i w powietrzu uniósł się zapach
alkoholu.
-Szczęśliwego
Nowego Roku! Za nas... żebyśmy przetrwali do końca świata i jeden
dzień dłużej! - Max uniósł kieliszek do góry. Rozejrzałam się
dookoła. My nierozłączni, niezniszczalni, w zgodzie i w kłótni,
na dnie i na szczycie. Nasza szurnięta rodzinka. Max, Tom, Siva,
Amy, Nathan, Natalia, Jay i Sharl. My.
-Szczęśliwego
Nowego Roku...
aż mam ochotę powiedzieć "Szczęśliwego Nowego Roku !"
OdpowiedzUsuńa co, raz się żyję ;)
Tommy wrócił, jak słodko i superaśnie
przyszła żona - jak to wspaniale brzmi, nieprawdaż ?
czekamy do kwietnia ;**
weny i powodzenia
jejuniu ale to jest boskie,, no brak slow ♥
OdpowiedzUsuńno świetnie po prostu świetnie!!!:D i uwierz Twoje rozdziały nie męczą... twoje rozdziały pochłaniane są w mgnieniu oka:) i płakać mi się chce na myśl że góra 7 rozdziałów zostało:( no ale takie jest życie... mam nadzieję że te blogi o których wspominałaś w wakacje kiedyś po zakończeniu tego powstaną:)
OdpowiedzUsuńweny i czekam na next:D
szczerze to może rozpiszę się na więcej. teraz zostaję na tydzień w domu ze względu na przeziębienie, a w poniedziałek mam operację, więc jak wyjdę do domu to też będę miała czas na pisanie, ale zobaczymy jak to wszystko się zakończy. z pewnością po zakończeniu tego bloga, powstanie kolejny, być może z nowymi bohaterami, jeszcze zobaczę.
Usuńwracaj szybko do zdrowia! a ta operacja to coś poważnego?
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńŚrednia taka, to na serce, ale nie otwartym, więc jest bezpieczniej, ale i tak jest strach.
wszyscy bd trzymać kciuki żeby się udało:)
Usuńjak na razie przeziębienie mi nie przechodzi, więc się odwlecze, ale dziękuję ;)
Usuńszczęśliwego nowego roku...kurczę aż mam sama ochotę udać się na jakąś imprezę sylwestrową:) super rozdział!!! czekam na nn:D
OdpowiedzUsuńHA!
OdpowiedzUsuń51 rozdziałów w ciągu jednego dnia... mój rekord :)
Opowiadanie jest bardzo fajne, lekko się je czyta i często mnie zaskakiwałaś. Co prawda poryczałam się na całego, gdy Anth zmarł, no ale gdy przeszłam do kolejnych przygód, to zaczęłam się śmiać.
Najlepszy fragment, to oczywiście wakacje i próba pozbycia się Lily na skuterze wodnym... no klasa :)
Czekam na kolejne rozdziały, na ślub Maxa i Claudii i na przyszłe maluchy w domu TW.
I tak prawdę mówiąc to bardzo mnie ciekawi, która para jako pierwsza zaliczy wpadkę w postaci dzieciaka ^^
Może Nath i Natalia? Albo Max i Claudia? Coś mi się wydaje, że to będzie któraś z tych par :P
POzdrawiam i życzę weny :*
już niebawem kolejna część ;)
Usuńbardzo dziękuję za poświęcony czas na moim blogu ;)
Czekam na nexta ; ** Twoje opowiadanie bardzo wciaga ♥♥ Pisz szybciej bo czekamyyy xD :*
OdpowiedzUsuń