-Niech
ktoś otworzy...-Nathan leżał na podłodze przykryty dywanem.
-Idę...-mruknęłam
pod nosem i powoli skierowałam się do drzwi. Wszyscy spaliśmy
poupychani na kanapie, fotelach i gdzieś w okolicy telewizora. Gdy
nacisnęłam klamkę od razu poczułam świeże powietrze i rosę,
która jeszcze zdobiła trawę.
-Ileż
można tu sterczeć. -zobaczyłam Tom'a, który siedział oparty o
ścianę domu, a na schodach leżał Jay.
-Gdzie
wy się podziewaliście? Co mu się stało? -podeszłam do Loczka,
ale ten po prostu zasnął na schodach.
-Aj tam,
trochę poszwędaliśmy się po okolicy. -brat chwiejnym krokiem
wszedł do domu.
-Niech
ktoś weźmie Jay'a do środka.- stanęłam w progu i wrzasnęłam na
śpiącą ekipę.
-Przecież
tu jestem. -ze schodów zobaczyłam schodzącego Loczka.
-Aaa!
-zaczęłam drzeć się jak opętana. Wszyscy zerwali się na równe
nogi i po chwili znów wylądowali na podłodze, turlając się ze
śmiechu.
-Hah,
dobrze to wykombinowaliśmy! -Nathan trzymał się za brzuch,
pokładając się ze śmiechu na fotelu.
-Żebyś
zobaczyła swoją minę. -Max pocałował mnie w policzek i dalej się
śmiejąc podszedł do zapitego chłopaka. -Wstawaj Jason.
-Jason?!
-zrobiłam duże oczy.
-To brat
bliźniak Jay'a. -Łysol wytłumaczył mi.
-Ja...ja...jestem...ten
sta...starszy. -wybełkotał Jason.
-Ale
tylko o 20 sekund! -Jay pomógł bratu wygramolić się na górę. Ja
nadal stałam w progu i usiłowałam to jakoś ogarnąć. Wszystko
zaczynało składać się do kupy. Jason to widocznie urodzony
kucharz i dlatego przez cały poprzedni dzień raczył nas
pysznościami, a gdy spotykałam prawdziwego Jay'a zupełnie nic nie
wiedział i wypierał się gotowania.
Wszyscy
już udali się do swoich pokoi, by przebrać się i wziąć poranną
toaletę.
-Może
byś mi pomogła!? -usłyszałam znajomy mi głos za sobą i odgłos
toczących się kółek walizki. Odwróciłam się i zobaczyłam
przed schodami Natalię.
-Co ty
tu robisz?! -rzuciłam się blondynce na szyję.
-Niespodzianka!
-powiedziała dobitnie. Zobaczyłam, że ma dwie potężne walizki i
torbę.
-A ty
co, cały dom tu przywiozłaś? -podniosłam jedną z walizek.
-No, jak
mam tu mieszkać przez całe studia, to czemu nie?
-Co?!
-Słuchaj,
byłam u dziekana na mojej uczelni i zapytałam czy mogę się
przenieść teraz już natychmiast. On powiedział, że w tym roku
rozpoczynają współpracę z uczelnią w Londynie. Powiedział, że
jeżeli chcę to mogę dołączyć do ponad 300 rezydentów w
Wielkiej Brytanii i dostanę wszystkie papiery! -mówiła
podekscytowana.
-Nathan
wie?
-A skąd.
Nic mu nie mówiłam, bo dopiero wczoraj dostałam papiery z uczelni.
Słuchaj. On ma kogoś?
-Dziewczyno,
on szaleje za tobą! Cały pokój w twoich zdjęciach! Świata poza
tobą nie widzi. -siostra przeżegnała się, jakby miało jej to
dodać odwagi. Wniosłyśmy walizki do domu.
-Hej
ludzie! Gościa mamy! -wrzasnęłam. Po chwili można było usłyszeć
trzask drzwi i wielkie poruszenie mieszkańców. Wszyscy byli już na
dole. Tradycyjnie nastąpił czas witania się, całowania i płaczu
ze szczęścia. Nathan cały promieniał, od razu zabrał rzeczy
Natalii i oboje zniknęli na górze.
-To co,
Jason, robisz dzisiaj na obiad? -Sharl poklepała Loczka po ramieniu.
-Ja nie
jestem Jason! -Jay zbulwersował się.
-Claudia,
wychodzę. -Xavier zszedł wystrojony z góry.
-Gdzie?!
-spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-No, z
kumplami się umówiłem. -w tym momencie po domu rozległ się
dzwonek.
-Będzie
dzisiaj spokój czy nie!? -otworzyłam drzwi i zobaczyłam
dziewczynę. Miała jakieś 15 lat, wyglądała jak anioł. Kręcone,
blond włosy i zielone, duże oczy. Ubrana była w biało-różową
sukienkę.
-Yy,
jest Xavier? -wydukała.
-Z
kumplami powiadasz? -spojrzałam na brata podejrzliwie.
-To jest
Melani, a to moja siostra. -Xav poznał mnie z tą nieziemską
istotką.
-Miło
mi. -uścisnęłam jej dłoń. No fakt, była cudowna, ale mój brat
i randki?
-Wrócę
wieczorem, nie czekajcie z obiadem i kolacją -brat wziął
dziewczynę za rękę i udali się w stronę centrum. Aż się bałam
pomyśleć co jeszcze tego dnia się wydarzy.
Cały
dzień wyglądał jak jakiś cyrk. Wszyscy mylili Jay'a i Jason'a
przy czym było mnóstwo śmiechu. Nathan biegał rozradowany faktem,
że ma przy sobie swoją ukochaną. Ten nastrój udzielił się nam
wszystkim. Wieczorem postanowiliśmy udać się do klubu, jedynym
problemem był fakt, że Xav miałby zostać sam w domu. Jednak koło
19 chłopak wrócił z 4 kolegami, którzy błagali mnie na kolanach,
by mogli u nas nocować. W związku z tym iż obiecali, że będą
grzeczni musiałam obdzwonić ich rodziców i zostać w domu. Cała
reszta wybyła na potańcówkę, a ja siedziałam z piątką
nastolatków. Postanowiłam przyrządzić im trochę przekąsek oraz
pokwapiłam się o zrobienie pizzy domowej roboty. Chłopaki
siedzieli przed telewizorem i grali na konsoli.
-Claudia,
masz gościa. -Xav krzyknął z salonu. Zobaczyłam tam Lee.
-O hej.
-Chłopaki
są? -zapytał.
-Wiesz
co, już poszli. -powiedziałam wycierając ręce w fartuch.
-A ty
nie idziesz?
-Mam
gości. -wskazałam na młodzieńców.
-No
dobra, to w takim razie życzę udanego wieczoru. -Lee popędził do
klubu. Przez cały wieczór siedziałam w kuchni i dopracowywałam
wszystkie szczegóły imprezy Lee. Chłopaki na zmianę grali, coś
oglądali i gadali. Powiem wam, że nie wiedziałam, ze faceci to
tacy plotkarze. Obgadali wszystkie dziewczyny jakie znają,
skomentowali wszystkie rozgrywki tenisistów z ostatniego półwiecza
chyba i ocenili wszystkie komputerowe gry z ostatnich 10 lat! W końcu
koło 2 poszli do pokoju Xav'a, gdzie jeszcze rajcowali do jakieś
4.30. Całą noc tylko sprawdzałam czy nie popijają alkoholu albo
nie puszczą domu z dymem. Koło 5 wróciła nasza ekipa z imprezy.
Wszyscy byli wstawieni do tego stopnia, że położyli się w
przedpokoju jedno na drugim i zasnęli.
Obudziłam
się o 6.30, przebrałam się i zeszłam na dół, by zrobić
śniadanie, jednak na schodach spał Max i Jason.
-Zjeżdżać
stąd! -krzyknęłam na gromadkę pijaków.
-Ciiiichooo.
-Jason przekręcił się na drugi bok i dalej spał.
-Haha,
stary, co ty masz za dom. -z pokoju wyszli już ubrani chłopcy.
-Nawet
nic nie mówcie. -Xav przeskoczył tych dwóch obiboków, śpiących
na schodach i resztę porozwalaną po przedpokoju. Dopiero po jakieś
godzinie wszyscy się pozbierali i przyszli na śniadanie.
-Dziękujemy
bardzo, my się będziemy już zbierać. Xav będziemy w kontakcie.
-koledzy brata udali się do wyjścia. Xavier poszedł do pokoju
odespać tą noc. Zauważyłam, że w kuchni nie było Tom'a, coś mi
mówiło bym poszła do niego i sprawdziła co się z nim dzieje.
Drzwi pokoju były uchylone, więc lekko je pchnęłam. Chłopak
leżał w poprzek łóżka w ubraniu.
-Tom?
-podeszłam do niego i lekko szturchnęłam go za ramię.
-Hefalumpy...
-wybełkotał.
-Co?
-Gonią
mnie...
-Hefalumpy?!
-przypomniałam sobie bajkę Kubuś Puchatek. -Brałeś coś?
-Hefalumpy
mi dały. Teraz mnie gonią... pier.ole, idę spać. -przekręcił
się na drugi bok i zasnął. Chciałam przykryć go kocem, ale
zobaczyłam jakieś małe zawiniątko wystające z jego spodni. Był
to malutki, plastykowy woreczek z białym proszkiem.
-Tylko
nie to... -powiedziałam sama do siebie. Powąchałam substancję. To
były jakieś tanie narkotyki zakupione od słabego dealera. Znam się
trochę na tym, bo akurat na lekcji chemii pokazywali nam różne
„proszki”, na tych tematach baaardzo uważałam. Postanowiłam,
że porozmawiam z bratem na ten temat, gdy tylko wybudzi się z
krainy Hefalumpów.
__________
Jak miło, gdy czyta się komentarze - kiedy next?
Dla spragnionych Anonimków ;)
Dobry dzień, a raczej wieczór. Nazywam się Karolina i jestem zachwycona nowym rozdziałem. xD
OdpowiedzUsuńHefalumpy powiadasz... Spotkałam kilka ostatnio. :D
Nie no, ja chyba tez coś brałam, bo zaczynam świrować AlE TO DOBRY ZNAK! Może dam rade napisać rozdział...
Ale wracając do Twojego wspaniałego rozdziału numer 42...
Tak czytam, czytam i jedyne co przychodzi mi do głowy to psychiatryk. Serio, tam to jak w wariatkowie troche. xD
Ludzie śpią na schodach i w ogóle.
A to z tym bratem to podejrzewałam, ale mój mózg jeszcze nie wszedł na odpowiedni poziom żeby to ogarnąć. :D
Jeśli sie nie myle, to nie komentowałam kilku ostatnich rozdziałów. :C
Przepraszam, ale po prostu mam coraz mniej czasu, a raczej coraz więcej do zrobienia.. ;/
No to chyba tyle.
Pozdrawiam, Alice in Wonderland †
hah, dzięki.
Usuńwariatków... wyobraź sobie co siedzi w mojej głowie ;p
wow! wow! wow!
OdpowiedzUsuńto mi miło że jest jakiś odzew na moją prośbę o nexta:* i tak jestem bardzo spragnionym anonimem:D twoje opowiadanie jest genialne!!! Nie poddawaj się:D
czuję jakąś dziwną więź z Tobą Anonimku ;p
Usuńale to może dlatego, że w głowie mam psychiatryk, jak zostało to ustalone wyżej ;)
ja z tobą również:D może w głowie nie mam aż takiego psychiatryka jak ty ale totalnego fioła na punkcie The Wanted owszem:p
Usuńaww spragniony anonimek nr2 slicznie dziekuje za rozdzial ;)
OdpowiedzUsuńgenialny rozdzial :)
i czeka z niecierpliowscia na nowy ^^
ooo czyli wychodzi na to że zostałam anonimkiem nr 1 :D
OdpowiedzUsuń:( przydałby się kolejny rozdział na poprawienie humoru i nadzieję że Nath szybko wróci do zdrowia....
OdpowiedzUsuń~' Mieliście kiedyś tak, że każdy dzień wydawał się waszym ostatnim? Nie? Ja mam go codziennie i uwierzcie, nie jest kolorowo. Chciałabym móc żyć poprzednim życiem. Chciałabym po prostu móc ponownie poczuć zapach świeżo skoszonej trawy, świeżych ciasteczek zrobionych przez moją mamę. Po prostu aby wszystko wróciło do normy, chodź wszyscy bardzo dobrze wiedzą, że tak się nie stanie. Został mi tylko biały sufit, na który codziennie spoglądam z cichą nadzieją, że chociaż jakaś cząstka z przeszłości, nie chcący wedrze się w szarą rzeczywistość. Nadzieja- to coś co najszybciej wygasa, lecz nie u każdego. ' Jeśli chcesz się dowiedziec , dlaczego bohaterka tak ciężko mówi o swoim życiu wpadnij na prolog na blogu ending-love.blogspot.com . Jeśli się spodoba , miło by mi było gdybyś się dodała do obserwatorów i skomentowała i wyraziła swoją opinię :) Z góry dziękuje :>
OdpowiedzUsuńPRZEPRASZAM ZA SPAM :C
no to kiedy następny?
OdpowiedzUsuńostatnio miałam okropny koszmar... śniło mi się że skończyłaś pisać... obudziłam się ze łzami... błagam nie rób tego!!!
ps ale ze mnie desperat;P