Posiadłość
o tej porze roku jest bardzo tajemnicza. Wszystko przykrywa biały
puch, tylko gdzieniegdzie odśnieżone są niewielkie przejścia,
podjazd i schody. Dookoła niemalże każda rosnąca choinka
przyozdobiona jest w światełka lub bombki. Wszystko wygląda tak
bajkowo. To jeden z nielicznych okresów, gdy w domu wszystko gotuje
i rozporządza moja mama. To ona jest gospodynią i to ona
przygotowuje tą wspaniałą ucztę.
Było
już dosyć późno, gdy znaleźliśmy się przed domem. Niemalże we
wszystkich oknach zapalone było światło, co oznaczało, że
wszyscy już na nas czekali. Uporaliśmy się z kilkoma bagażami i
weszliśmy do środka. Ciepło od razu otuliło nasze zmarznięte
policzki, a po przedpokoju roznosił się delikatny zapach drewna z
kominka.
-No
nareszcie! Już się nie mogliśmy wszyscy doczekać! -moja mama
wyszła do nas i ucałowała. -Pospieszcie się, zaraz zrobię Wam
gorącej herbaty. Mam dla Was niespodziankę... - mama przeciągnęła
i udała się do kuchni. Z salonu dobiegły nas głośne rozmowy i
śmiech. Zaciekawieni weszliśmy niepewnie do środka. Naszym oczom
ukazała się cała gromada ludzi.
-Synku!
-nie wiadomo skąd pojawiła się mama Max'a, jego tata, młodszy
brat i siostra.
-Co wy
tu robicie? -chłopak stał zdezorientowany nie mniej niż ja sama.
Szczerze powiedziawszy nie miałam przyjemności zostać
przedstawiona rodzicom mojego własnego chłopaka.
-Jak nie
Mahomet do góry, to góra do Mahometa! Tyle Max mi o Tobie opowiadał
przez telefon, ale nie skłamał, mówiąc o Tobie tyle dobrego.
-mama chłopaka stanęła naprzeciw mnie i wyściskała mnie równie
serdecznie jak swojego syna.
-Bardzo
mi miło. -chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak zawstydzona!
-Masz
gust, synu. -tata Max'a poklepał go po ramieniu. Wszyscy usiedliśmy
przy kominku, gdzie Xavier, Mandi i Lion grali w Scrablle. Było
fantastycznie siedzieć z kubkiem gorącej herbaty, z dodatkiem
konfitur pośród ludzi, którzy są twoją najbliższą rodziną. Do
późna śmialiśmy się i żartowaliśmy, każdy miał do
opowiedzenia jakąś historię.
-No,
pora spać, bo jutro czeka nas duuużo pracy! -mama klasnęła w
dłonie i zaczęła zbierać kubki od wszystkich. Skierowaliśmy się
na górę, każdy do swojego pokoju.
-Max,
mogę cię prosić. Chcę ci coś pokazać. -tata wskazał na drzwi
swojego gabinetu i zniknęli oboje na dobrą godzinę.
Obudziłam
się bardzo wcześnie. Dochodziła 6, a ja już czułam się wyspana.
Max jeszcze smacznie spał. Po cichutku ubrałam dresy, spięłam
włosy i lekko przypudrowałam policzki, po czym zeszłam do kuchni.
-O, już
wstałaś. -mama piła kawę i przeglądała książkę kucharską.
-Tak
jakoś. -wyciągnęłam filiżankę i wstawiłam ją do ekspresu.
-Zaraz
bierzemy się do pracy. Z pewnością mama Max'a zaraz się pojawi i
nas wesprze. Mamy dużo rąk do pomocy.
-Oj tak.
Dobrze, że choinka już ubrana, tyle czasu zaoszczędzone. A tata
gdzie? -oparłam się o blat.
-Pojechał
po karpie. Stwierdził, że później zostaną te najbardziej
ościste, najgrubsze i całkiem wychudzone.
-Cały
tata. -uniosłam kubek do twarzy, by poczuć zapach świeżej kawy.
-Jak tam
u ciebie? -mama z impetem zamknęła książkę i wyciągnęła z
szuflady fartuszki.
-Dobrze...
to znaczy, chyba jest ok. Tom siedzi w tym zakładzie, to mnie tak
męczy. Nie umiem z nim rozmawiać, nie wiem co się stało, ale po
prostu na samą myśl o nim wzbiera we mnie taka agresja. Może
gdybym wcześniej go namówiła na leczenie, może...
-To był
jego wybór. Jego mama mówiła, że powoli dochodzi do siebie, że
zaczyna wracać na ten świat. Byłaś u niego, prawda?
-Tak,
ale to nawet nie była rozmowa. Strata czasu. Nie wiem, nie wiem
zupełnie jak mogę odbudować tą relację z nim, nie mam zielonego
pojęcia. -włożyłam fartuszek na szyję.
-A Max?
-Max,
Max, Max... bez niego niewiele bym zdziałała, wspiera mnie, pomaga,
po prostu jest. Nie powiem ci nic więcej, bo nie chcę zapeszać. To
mój facet, moja miłość, ale i przyjaciel do zwierzeń, łez,
radości, do tańca i do różańca, dosłownie. No, lepiej powiedz
od czego zaczynamy? -podwinęłam rękawy i rozejrzałam się po
kuchni. Maszyna ruszyła. Po jakieś godzinie w kuchni niemal wszyscy
mieli swoje zajęcie. Po całym domu rozchodziły się pyszne
zapachy. Po południu mamy wygoniły nas z kuchni, bo stwierdziły,
że nie potrzebują już naszej pomocy. Do wieczora szykowaliśmy się
na kolację. Wyprostowałam włosy, upięłam grzywkę i zrobiłam
delikatny makijaż. Tym razem postawiłam na coś bardziej
praktycznego: jeansowe rurki oraz biała koszula z niebieskim
kołnierzykiem i czarne dodatki w postaci szpilek, bransoletki i
kolczyków. Max wyciągnął z walizki czarne spodnie i białą
koszulę z czarną aplikacją na środku.
-Schodzimy?
-No
pewnie.
Xavier,
Mandi i mój tata stali przed domem i wyglądali pierwszej gwiazdki.
Po niecałych 15 minutach oświadczyli, że jest już wyczekiwana
gwiazdka. Xav odczytał z Pisma Świętego fragment o narodzeniu
Jezusa po czym podzieliliśmy się opłatkiem. Wszyscy się
umówiliśmy, że nie będziemy kupować sobie nawzajem prezentów,
jednak ja wyposażyłam się w kilka drobiazgów rodzicom i
Xavierowi, ale dałam je im z samego rana.
Stół
wyglądał bardzo dostojnie. Ustrojony w biały obrus, zastawę i
niezliczone półmiski zachęcał do skosztowania każdej z potraw.
Rozpoczęła się prawdziwa uczta. Uśmiechy nie schodziły nam z
twarzy.
-No to
może kawka na rozbudzenie przed północą ? -obie mamy zabrały od
nas puste talerze i zniknęły w kuchni. Po kilku minutach na stole
stała gorąca kawa i pyszne ciasto.
-No
gdzie Max i ojciec? Zaraz im kawa wystygnie. -mama spoglądała na
drzwi gabinetu. Po chwili obaj panowie wyszli zadowoleni i
uśmiechnięci jak nigdy. Tata poklepał Max'a po ramieniu i usiadł
na swoim miejscu.
-Wiem,
że miało być bez prezentów, ale... -Max sięgnął do kieszeni w
marynarce.
-Nie
trzeba było... -mama przeciągnęła, ale zaraz zamilkła,
spoglądając na tatę. Wstałam, bo nie wiedziałam o co chodzi, nie
miałam pojęcia o jakimkolwiek prezencie.
-Claudia...
-Max uklęknął przede mną i z kieszeni wyciągnął niewielkie
pudełko.
-O
matko... -szepnęłam.
-Claudia,
tyle razy składałem słowa, ale chyba nie ma takich, które
opisałby to, co do ciebie czuję, bo... jesteś wszystkim, wszystkim
co mam, co mnie otacza, co sprawia, że wstaję każdego dnia i...
chcę żyć. Claudia, ja wiem, jestem pewien, że chcę spędzić
resztę mojego życia przy tobie, wyjdziesz za mnie ? -otworzył to
pudełeczko, a moim oczom ukazał się cudowny pierścionek z białego
złota z dosyć okazałym, niebieskim kamieniem. Po moich policzkach
spłynęła łza. Chłopak, którego kocham właśnie teraz klęczał
przede mną z pierścionkiem i prosił mnie o rękę. W głowie
kłębiły się tysiące myśli, ale jednego byłam pewna.
-Tak...
-szepnęłam. -Tak. -Max wsunął pierścionek na mój palec.
Śnieg
powoli i spokojnie przykrywał cały świat, w ogródkach drzewa
mieniły się tysiącami lampek, a w oknach widać było świętujących
ludzi i kolorowe choinki. Mimo późnej pory zewsząd słychać było
śmiech, rozmowy i kolędy. Właśnie wracaliśmy z pasterki. Wszyscy
szybkim krokiem zmierzali w stronę domu, by zbytnio nie zmarznąć,
a my powoli szliśmy za nimi.
-Kocham
cię. -Max zatrzymał się i przyciągnął mnie do siebie.
-Wiem.
-zaplotłam swoje ręce wokół jego szyi.
-Całe
wieki nosiłem ten pierścionek w kieszeni... -spojrzał na mnie
rozpromienionymi oczami.
-Jest
śliczny. -po raz setny tego wieczora spojrzałam na ozdobę na moim
palcu.
-To po
mojej babci. Dała mi go dzień przed tym jak odeszła, powiedziała
żebym dał go odpowiedniej osobie.
-To duża
pamiątka. Musiała być wspaniałą kobietą...
-O tak.
Tak samo wspaniałą, kochaną, ciepłą, z wielkim sercem i mężną
jak ty.
-Nie
zawstydzaj mnie. Robi się zimno, chodźmy. -pociągnęłam go w
stronę domu. Ślady naszej rodzinki już zostały przykryte świeżym
puchem.
__________________
Nowa szkoła, sporo nowych twarzy - fajnie jest. Okazuje się, że są szkoły "bez spiny", co najmniej 3 razy na lekcji nauczyciel się pyta czy wszystko rozumiemy, więc nie ma obaw, że wyjdziemy z lekcji "bez wytłumaczenia". Jest pięknie i cudownie! Być może załapię się na fotografa szkolnego, dlaczego by nie ?
Co u Was Ludziska ?
jakie to jest cudowneeeeee *.*
OdpowiedzUsuńkocham scene oswiadczyn ♥
cieszę się że zaakliamtyzowałaś się w nowej szkole i że jest na 'lajcie':P i powodzenia w pracy fotografa:D
OdpowiedzUsuńco do rozdziału to jest on po prostu cudowny!!! świetnie oddana atmosfera i magia świąt a do tego te oświadczyny...przepiękne! kiedy przeczytałam o rodzinie Maxa od razu wiedziałam że kroi się coś takiego:D genialnie!!!
czekam na next:D
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba.
UsuńNie dziękuję w mojej "pracy", wolę nie zapeszać, bo będę miała grupę uczniów z Ukrainy pod swoimi "skrzydłami" ;)
Ukraińcy mówisz? zwariowani ludzie miałam z nimi do czynienia podczas wymiany;) naprawdę dużo powodzenia życzę:D
Usuńeh, w tym roku właśnie ponad 40 osób podjęło naukę w naszej szkole z Ukrainy. szczerze to jest z nimi trochę problemów, ale niektórzy są naprawdę fajni. trochę przeszkadza bariera językowa, bo wszyscy zbyt dobrze nie znają polskiego, ale dajemy radę.
Usuńnie dziękuję, żeby nie zapeszyć ;)
a kto ma dać radę jak nie Ty :)
Usuńheh, zawstydzasz mnie. Nie jestem jakimś Bogiem hah ;)
Usuńale dziękuję za wiarę we mnie ;)
przepiękne oświadczyny!!! coś czuję że jesteś niebezpiecznie blisko końca tego opowiadania:( szkoda bo naprawdę genialne!
OdpowiedzUsuńno ale póki co weny i next!
ooo Kochana do końca jeszcze trochę czasu jest. Jeszcze trochę musicie ze mną wytrzymać (tak jakieś 7-8) rozdziałów.
Usuńo jakie słodkie
OdpowiedzUsuńno kurde nadrabiam zaległości na blogach, które czytam i już drugi raz z rzędu ryczę, dziewczyny ogarnijcie się, żebym ja płakała to ... to no kurcze musi być źle, a tu było tak ramtico i amazing, że więcej nie trzeba mówić
no zajebiście po prostu ;P
do następnego ;**
Płacz! Płacz! Bardzo dobrze, że łzy wyciskają Ci nasze opowiadania, bo to znaczy, że nie najgorzej to wszystko opisujemy ;)
Usuńdo następnego ;)
Oooooo kocham i czekam na next !!!! :) i prosze nie urwij bloga nagle :( bo niektorzy tak.robia i jest nie fajnie. :( a twoje opow. Jest bajeczne ;).
OdpowiedzUsuńnie, nie urwę bloga ot tak. to już sobie obiecałam, że prędzej czy później go powolutku i spokojnie dokończę ;)
Usuń