Od razu zaznaczam, że mój humor od kilku dni jest w wielkiej depresji. Z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa i odpuściłam sobie edukację na dzień dzisiejszy, bo nie nadaję się na ten moment do niczego innego jak tylko siedzenia i patrzenia w szklany ekran (takie dni zdarzają mi się bardzo rzadko, bo zazwyczaj tryskam energią). W jednej chwili wszystko straciło sens...
Pochłaniam właśnie kolejne strony
jakiś nakazów, zakazów, artykułów i paragrafów, i zastanawiam
się nad tym wszystkim. To, co do tej pory wydawało się oczywiste,
prawe i normalne, okazuje się zakazane, a wręcz karalne. Zaczynam
co raz bardziej nie rozumieć, nie dostrzegać sensu we wszystkim co
robię. Śmiem twierdzić, że wszystko o co walczę, o co się
staram jest pustym do dążeniem do niczego, bo po osiągnięciu
jednego szczytu zaraz okazuje się, że stoimy u podnóża kolejnej
góry i tak w kółko, i w kółko, i w kółko... Rozumiem, że
życie to splot wyzwań, ale czy kiedykolwiek będziemy mieli
poczucie spełnienia, poczucie najwyższego szczytu w swoim życiu, a
może wtedy to nie będzie szczyt tylko dół, a na jego zwieńczeniu
zostanie wbity krzyż?
Walczę o jakiś kawałek plastiku.
Muszę przemierzyć setki stron, setki pytań, na które nawet
specjaliści nie znają odpowiedzi. Muszę zapamiętywać setki cyfr
i wyjątkowych sytuacji, gdy wiem, że moja wiedza sięga 98% tego
wszystkiego, mój test okazuje się wiadomościami właśnie z tych
2%, których nie przerobiłam, nie doczytałam. Walka z wiatrakami.
Walczę o oceny, a i tak gdy stoję
pośród ludzi z „wyższych sfer” nikt nie pyta mnie o wzór na
sinus czy zależności trójkątów, a ocenia mnie przez pryzmat
mojej aparycji, gestów, mimiki, kultury i poglądów. Tylko skąd my
mamy się tego nauczyć?! Na geografii, na matematyce czy może na
chemii? Tak, zaraz powiecie przecież jest polski, jest religia, jest
wos – tutaj wyrabiamy swoje poglądy i umiejętności
interpersonalne! Guzik prawda! Na polskim uczymy się pisania „pod
wzór” rozprawek i analiz, piszemy tylko to, co chce przeczytać
nauczyciel, co wypada napisać, co jest zawarte w kluczu. Czy to jest
nauka poprawnej wypowiedzi i przedstawiania swoich racji? Gdy na
religii powinniśmy rozmawiać o naszym stosunku do religii we
współczesnym świecie, o tym jak nie stracić wiary pośród
telefonicznego kontaktu z duchownym i jeżdżącym konfesjonałem, rozmawiamy o oczywistych sprawach – miłości,
małżeństwie... tylko nikt nie pyta i nikt nie odpowiada czy każdy
z nas zaznał miłości pośród gier, portali społecznościowych i
telefonów. Na wos'ie tylko poznajemy suche fakty. To jest prawo, to
jest lewo, oni byli dobrzy, a tamci byli źli. Rządzimy według
takich praw, a nie innych, żyjemy na takich zasadach, a nie innych.
Wszystko przedstawiane jest tylko z ogólnej strony, bez pokazywania,
że ludzie ogólnie przyjęci za narodowych bohaterów też byli „nie
fair” wobec ojczyzny, współpracowników i przyjaciół.
Wszyscy chcieliby wyeliminować
technologię pośród młodzieży, ograniczyć dostęp do portali,
gier, ale nikt nie stara się pogodzić globalizacji z nauką,
przydatną nauką, która dawała by więcej pożytku, doświadczenia,
praktyki, a nie tylko suchej teorii. Tak, niektórych rzeczy musimy
się uczyć, bo tak wypada, bo zasada zakuć, zdać, zapomnieć musi
istnieć, ale sprawmy, aby w naszym życiu było więcej nauki
przydatnych rzeczy do społecznego życia, a nie nauki tylko po to,
by świadectwo było dobre, by zaliczyć sprawdzian, by umieć to, bo
tak jest w książce, ale kompletnie nie wiedzieć jak użyć to w
życiu.
Wiem, może powiecie, że zaraz i tak
pójdę do książek liczyć bezsensowne wzory, ale nie mamy wyjścia,
taki jest system. Jednak nie przejmujmy się tym. System taki jest i
koniec, a my i tak nie umielibyśmy wytłumaczyć i przedstawić
swoich racji przed ludźmi, bo przecież na polskim zastanawiamy się
nad modelem romantycznego poety i stanem emocjonalnym bohatera, który
opisuje niebieskie firanki w oknach, a nie zajmujemy się tak błahymi
rzeczami jak przedstawianie swoich racji i poglądów.
Z pozdrowieniami od samouka wypowiedzi
własnego zdania.
Zaczynam doświadczać pełnoletności. Nigdy nie powiedziałam rodzicom " jestem już dorosła", "jestem prawie pełnoletnia", ciągle słucham ich i pytam o zdanie, a dziś usłyszałam od mamy: "rób jak chcesz, jesteś już dorosła". W tym momencie zdałam sobie sprawę, że mama wcale nie chce mnie wprowadzić w to "drugie" życie tylko (z resztą jak zwykle) rzuca mnie na głęboką wodę. No cóż, jestem dorosła i muszę sobie radzić sama, a rodzice stają się tylko osobami, które mogą mnie tylko wysłuchać, doradzić, zganić, ale nie ingerować w moje życie, decydować...
Dziwnie się z tym czuję, bo wydawało mi się, że usłyszę "to, że masz 18-ście lat, nie znaczy, że jesteś już dorosła!". Myliłam się.
Idę więc przygotowywać się do urodzin, które już za 18 dni...
PS. Kolejny rozdział dodam jak uda mi się zdać egzamin wewnętrzny na prawko, więc może w tym miesiącu się wyrobię :-)
Whow, to co napisałaś jest takie... prawdziwe, aż mi słów brak :)
OdpowiedzUsuńI nie mam przez to nawet pomysłu co napisać, więc znowu mój komentarz długi nie będzie :(
Jeśli chodzi o taki blog, to jestem za :D
Zawsze chętnie bym tam zaglądała, no i zawsze można tam swobodnie pogadać. Jak również jest to duże wsparcie, więc mam nadzieję, że niedługo go założysz :)
Bardzo dziękuję za opinię, poczekam jeszcze na pozostałych i podejmę decyzję, ale blog pojawi się z pewnością dopiero po uporaniu się z egzaminem wewnętrznym :)
UsuńPozdrawiam
wow, poetyckie i głębokie było to co przed momentem przeczytałam
OdpowiedzUsuńjak najbardziej popieram pomysł założenia nowego bloga, gdyż uważam, że tutaj było by to jednak uporczywe, a tak na tym drugim zawsze można podyskutować ^^
więc zabieraj się do nowego bloga, bo chcę pochłaniać twoje przemyślenia, znajdywać w nich swoje własne zdanie, rozmyślać nad sensem twoich słów i zacząć patrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy
pisz, pisz, pisz
<3
O jejciu, bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa - motywują.
UsuńA to powstało w przerwie pomiędzy rozwiązywaniem testów na prawko, tak pod wpływem chwili :)
Do następnego