Dzień
zapowiadał się dosyć przyjemnie. Słońce było już wysoko na
horyzoncie, gdy nasza limuzyna podjechała pod główne drzwi hotelu.
Nie widziałam się z Bradley'em od poprzedniego dnia, gdy zostawiłam
go w garderobie. Teraz stał oparty o samochód i w skupieniu
przeglądał coś w smartfonie. Rzuciłam tylko puste „dzień
dobry” i wsiadłam do auta, on po chwili zrobił to samo. Całą
podróż nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Żadne nie
spojrzało na siebie, nasze oczy wbite były w zmieniający się
krajobraz za oknem. Ciszę co jakiś czas przerywał telefon, krótka
rozmowa jednego z nas i znów wszystko wracało do tej „normalności”.
Nie czułam potrzeby rozmawiania z nim, przepraszania czy wyznawania
mu miłości. Szczerze powiedziawszy on, nie, nie tylko on, wszyscy
stali się mi obojętni. Poczułam się jak zimna i niedostępna
kobieta. Silna i wyrachowana

Późnym
wieczorem samochód zatrzymał się pod moją kamienicą.
-Widzimy
się jutro po południu.- Brad powiedział, gdy wysiadałam. Nieco
się zdziwiłam, bo byłam pewna, że po tak długiej podróży
następny dzień spędzę na kanapie przed telewizorem, jedząc
kurczaka z knajpki za rogiem i popijając go zimną colą. Niestety,
praca. Uśmiechnęłam się jednak, ukrywając swoje rozczarowanie
tym, co usłyszałam i delikatnie kłapnęłam drzwiami limuzyny.
Zabrałam swoje walizki i udałam się do domu. Tam jak zawsze
wszystko pozostało tak, jak w dniu wyjazdu rozrzuciłam po całym
mieszkaniu. Wstawiłam czajnik i wrzuciłam torebkę zielonej herbaty
do ulubionego kubka. Usiadłam na parapecie i wpatrując się w
opustoszałe ulice londyńskiego przedmieścia napawałam się myślą,
że to ja – ja – jestem tą osobą, która decyduje o tym z kim
śpi, z kim śmieje się i z kim płacze. Z moich myśli drastycznie
wyrwał mnie dźwięk sms'a. Sięgnęłam do kieszeni spodni i
spojrzałam na wyświetlacz:
„Światło
się świeci. Robisz herbatę? Mogę wpaść i posiedzieć obok
Ciebie?”~ Damond. Mój wzrok powędrował w stronę jego okna. Stał
w nim z telefonem w ręku i patrzył teraz na mnie. Długo się nie
zastanawiałam. Zeskoczyłam z parapetu, opuściłam rolety, a
telefon odłożyłam na barek.
-Nie!
Damond'zie Blake idź i przytul się do piersi swej blond koleżanki!
-krzyknęłam sama do siebie, nalewając wrzącą jeszcze wodę do
kubka. Chwyciłam telefon, by... nie. Nie napisałam mu „skończony
frajer” czy „egoistyczna świnia”, ja po prostu zamówiłam
pizzę z podwójnym serem.
_____________________
Witajcie w Nowym Roku!
Tak, dawno mnie tu nie było. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale kilka dnia temu znowu tu zajrzałam, przeczytałam całe opowiadanie od nowa. Stylistycznie nie podoba mi się kilka rozdziałów, ale zrozumiałam, że to pisanie, Wasza obecność, komentarze daje mi dużo siły. Im więcej mam do pracy, tym lepiej się organizuję, więc do swoich obowiązków, dorzucam jeszcze ponownie pisanie i kontynuowanie opowiadania.
Dzisiaj krótki wstęp, na rozgrzewkę.
Za kilka dni kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie ponownie do Swego Szanownego Grona :)
Słońce nawet nie wiesz jak się cieszę, że będziesz kontynuowała to opowiadanie ♥ Jupi ! :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, ciekawi mnie ta nowa Claudia, i czy w ogóle wytrwa w tym. Z niecierpliwością czekam na następną część.
Trzymaj się cieplutko :)
S.