Witam Was na moim blogu
- niegdyś - story-the-wanted.blogspot.com !
W archiwum znajdziecie opowiadanie o The Wanted (rozdziały 1-59).
Zapraszam do czytania i komentowania!
Claudia Xyz

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

43


Uwaga !
Do tych wszystkich "zdesperowanych" Anonimków, które zawzięcie upominają się o kolejne rozdziały. Szczerze, to płakać mi się chce, ze szczęścia, bo to naprawdę przyjemne, gdy kogoś interesują moje "wypociny". Któryś z Anonimków napisał o swoim śnie. I powiem tak: rozdział poniżej jest ostatni... który mam napisany, ale! Ale! To nie znaczy, że nie napiszę kolejnych! Właśnie, że je napiszę! Obecnie muszę ogarnąć szkołę, ale może jeszcze dzisiaj, gdy uporam się z angielskim, informatyką, pp i polskim, to zasiądę i wydziergam dalszą część. 
Dziękuję Wam za obecność i wszystkie komentarze! ;* 
_____________________
Po śniadaniu chłopaki pojechali na próbę, ale nie w pełnym składzie, ponieważ Tom nie mógł dojść do siebie. Zostałam ja, Sharl, Natalia, Xav i Jason. Siedzieliśmy koło basenu i graliśmy w państwa miasta. W oknie balkonowym zobaczyłam Tom'a, postanowiłam, że porozmawiam z nim. Bez zbędnego pukania weszłam do pokoju i usiadłam na parapecie, bo tylko tam był kawałek wolnego miejsca.
-Co? -chłopak próbował upchnąć rzeczy do szafy, która za żadne skarby nie chciała się domknąć. W końcu drzwiczki się otworzyły i na pokój wyleciało mnóstwo ubrań. Brat zaklnął pod nosem i zaczął składać ubrania w prowizoryczną kostkę.
-Może ty mi powiesz, co? -machałam nogami jak mała dziewczynka.
-Nie wiem o co ci chodzi. Jak chcesz się wykazać jako siostra to mi pomóż. -wskazał mi na stertę ubrań na podłodze.
-W życiu. Ale mam inną powinność względem ciebie.
-Boże, co znowu?
-A no to. -rzuciłam w jego stronę torebeczką z proszkiem.
-Skąd to masz? -chłopak schował pakunek do kieszeni spodni i stanął przede mną.
-Znalazłam, nie pamiętasz? Wtedy jak gonił cię Hefalumpy. -skrzyżowałam ręce na piersi.
-Co ty chrzanisz?!
-Ja? No wiesz, z nas dwojga to tylko ty widzisz hasające słonie w okolicy. Bierzesz regularnie? -spojrzałam w jego błędne oczy.
-Nie. Myślisz, że jestem uzależniony? Nie, nie jestem. To tylko dla frajdy.
-Martwię się o ciebie... nie widzisz tego? Ciągle pijesz, chodzisz na haju, z tobą nie można normalnie porozmawiać! -chwyciłam go za rękę. -Daj sobie pomóc.
-Nie potrzebuję ani twojej troski, opieki, pomocy ani niczego innego. Daj mi po prostu żyć, siostro. Nie potrzebuję cię ani jako siostry, ani jako koleżanki. Daj mi święty spokój! -wyrwał swoją rękę z mojego uścisku. Zabolały mnie te słowa. Do końca nie byłam pewna czy mówi je w pełni świadomie, ale w końcu je powiedział, powiedział na głos i do tego prosto w oczy. Spuściłam swój wzrok i opuściłam jego pokój. Będąc na korytarzu spotkałam Natalię, która zaciągnęła mnie do pokoju.
-Co się stało? -spojrzałam na jej rozradowaną minę.
-Dostałam pracę! -krzyknęła i zaczęła podskakiwać.
-To świetnie, ale gdzie?
-Będę pracowała w biurze podróży. No wiesz, w końcu studiuje hotelarstwo, więc to idealna robota dla mnie.
-Gratuluje. Od kiedy zaczynasz? Za tydzień rozpoczyna się rok szkolny...-przeciągnęłam, uświadamiając sobie, że trzeba będzie wrócić na uczelnię.
-Jutro mam się stawić i pokażą mi co będę miała tam robić. Kurcze... mam trochę pietra przed tą uczelnią...
-Daj spokój! Przecież tam będzie mnóstwo polaków, w końcu przyjechało was tu ponad 300 osób!
-Racja...- siostra została w pokoju, a ja z powrotem udałam się na leżak koło basenu. Chłopaki wrócili dopiero późnym popołudniem.

Leżałam na łóżku i przeglądałam internet. Max brał prysznic. Czułam dziwny spokój. Nic nie było wstanie w tym momencie mnie poruszyć. Było tak cicho. Po kilkunastu minutach mój Łysolek wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem w pasie. Otworzył szafę i wyciągnął garnitur.
-Idziesz gdzieś? -standardowe pytanie.
-IdzieMY. -podkreślił. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. -Zapraszam Cię na kolację. Jeden wieczór tylko we dwoje, z dala od tego wariatkowa.
-Ty mi mówisz dopiero teraz?! -zerwałam się z łóżka i rzuciłam się do łazienki. W trybie ekspresowym wyprostowałam włosy, zrobiłam makijaż i włożyłam sukienkę odcinaną pod biustem w kolorze kości słoniowej, do tego skórzaną marynarkę i czarne czółenka. W rękę mała torebka. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy.
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod jednym z najwyższych wieżowców w Londynie. Zdziwiłam się nieco, ale cóż, powinnam się już przyzwyczaić do „dziwnych” rzeczy. Wsiedliśmy do windy i pojechaliśmy na samą górę, a potem jeszcze kilkoma schodkami weszliśmy na dach.
-To jest legalne? -złapałam chłopaka za rękę, gdy ten mocno pchnął drzwi.
-Trochę adrenaliny nikomu nie zaszkodzi. -metalowe wrota otworzyły się. Poczułam mocny podmuch świeżego powietrza. Wszystko było teraz u moich stóp. Z daleka widać było jeszcze słońce, które powoli chowało się za horyzontem.
-Chodź, umieram z głodu. -Max chwycił mnie za rękę i udaliśmy się na drugą stronę dachu. Tam poustawianych było kilkadziesiąt lampionów, a pośrodku stolik przykryty białym obrusem, nakryty dla dwóch osób. Nagle pojawił się kelner z tacą, na której spoczywały same przysmaki.
-Co to za okazja? -usiadłam na krześle i dalej rozglądałam się wokoło.
-Bez okazji. Po prostu spędzam ze swoją piękną dziewczyną wieczór taki, na jaki ona zasługuje. -nalał do kieliszków czerwone wino. Przyglądałam mu się uważnie.
-Coś kombinujesz? -zakręciłam palcem po brzegu kieliszka.
-Nie. Po prostu już od dawna nie mieliśmy nawet minuty prywatności. To wszystko.
-Aha...-zamilkłam. Oboje zamilkliśmy na cały ten wieczór. Tylko od czasu do czasu, któreś z nas się odezwało, ale słowa były zbędne. Wystarczał nam świst wiatru wokół oraz odgłos samochodów dochodzący z samego dołu. My wydawaliśmy się być gdzieś poza otaczającym nas światem, rzeczywistością. Po wyśmienitym posiłku jeszcze długo siedzieliśmy oparci o siebie na brzegu dachu i spoglądaliśmy na miasto. Dopiero koło 2 zjechaliśmy na dół. Zdecydowaliśmy się, że do domu wrócimy na pieszo. Co prawda droga była dosyć długa, ale nie zniechęciło nas to. Dopiero po jakieś godzinie znaleźliśmy się w naszym pokoju. Szybko zasnęliśmy, ogrzewając się własnymi ciałami.

Nie dane nam było długo się nacieszyć snami, bo o 6 ktoś zawzięcie dobijał się do drzwi. Max pobiegł na dół, bo reszta domowników najzwyczajniej w świecie udawała, że nie słyszy dzwonka. Schodząc po schodach zobaczyłam Sivę i Amy. Nie wiedziałam czy blondynka jest na mnie obrażona, że zostawiłam ją w tak trudnym momencie w jej życiu, ale cóż. Zatrzymałam się w połowie drogi. Dziewczyna na mój widok podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Od razu pokazała mi pierścionek zaręczynowy.
-Piękny! -na jej palcu mienił się mały brylancik w towarzystwie złota. -Już wszystko dobrze?
-Teraz jest dobrze. -uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo. -A skąd tu tyle narodu?! -Amy spojrzała na górę, gdzie była już reszta naszej ekipy.
-Oj, pozmieniało się tu trochę. -powiedziałam, spoglądając na górę. W domu znowu zapanował chaos, a może lepiej powiedzieć, on wciąż trwał. Wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni. Znów wróciły wygłupy, śmiech i krzyk. Już po niecałych 30 minutach ktoś zalał łazienkę na dole, zepsuł mikrofalówkę, spalił tosty i włączył się alarm, spadł ze schodów, wyjął drzwi z zawiasów, zrobił zwarcie, zgubił buty, poparzył się mrożonką, znalazł Tośka kąpiącego się pod prysznicem i tak dalej...
Cały dzień wszyscy sprzątaliśmy nasz metraż, a wieczorem urządziliśmy imprezę we własnym towarzystwie.

14 komentarzy:

  1. dzięki za natychmiastową reakcję:D
    rozdział genialny!!!
    najlepszy gest Maxa... ta kolacja to naprawdę udany pomysł:D
    fajnie że amy i seev wrócili i że w końcu jej się oświadczył:d
    a zachowanie toma? mam nadzieję że chłopak się opamięta...
    czekam na next:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takie komentarze, jak Twój dają mi wielkiego kopa w 4 litery. to jak uderzenie młotkiem. przez kilka dni tu zaglądam i tylko obserwuję, a teraz sumienie nie daje mi spokoju i naciskam - dodaj kolejny post. teraz nawet olałam lekcje, piszę rozdział ;p

      Usuń
    2. normalnie to mnie zaraz dopadną wyrzuty sumienia żebyś ty przez moje posty szkołę olewała... normalnie Cię demoralizuję:P
      ja w sumie tez nie lepsza za dwa tygodnie matura a ja siedzę i czytam ten blog... ale inaczej nie mogę chyba naprawdę się uzależniłam:P
      i cieszę się ze piszesz i nie przestawaj bo naprawdę genialnie Ci to wychodzi:D

      Usuń
    3. siemaneczko:D jak tam udało się skończyć rozdział?

      Usuń
    4. kończę ;)
      właśnie wróciłam z sesji i na razie zajmuję się foto, może wieczorem dodam, albo jutro ;)

      Usuń
    5. :D:D:D:D:D:D:D

      Usuń
    6. :(:(:( tylko tyle

      Usuń
  2. Popatrzył się mrożonką?! O.o Jakim cudem ? Czy to może ja mam kłopoty ze wzrokiem? Jejciu... Dobrzy są. xD
    Tom chyba gotował się we wrzątku, że mu mózgu wyparował. CZY TU CZŁOWIEKU NIE WIDZISZ, ŻE ZACZYNASZ NISZCZYĆ SOBIE ŻYCIE?! Normalne masakra.
    Rozdział wspaniały. Czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  3. gratulacje! świetny rozdział! oby tak dalej!!!
    czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  4. szkoda Toma mam nadzieję że wyjdzie z tych problemów...
    A Max to mógłby częściej takie niespodzianki sprawiać:D
    no i oczywiście te ich wygłupy których nie mogło zabraknąć:D
    weny życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda mi toma mam nadzieję że wyjdzie z tych problemów...
    A Max to częściej takie niespodzianki robić :D
    no i oczywiście te ich wygłupy... genialne:)
    weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. o ja cież, myślałam że Max się jej oświadczy :/
    hehee jak dobrze czytać, że u nich już po staremu :D
    znaczy nie u Tom'a : ( niech on się wygrzebie z tego bagna z Hefalumpami ;P
    przeczytałam twoje opowiadanie w dwa dni, WOW było warto, czekam na next i zapraszam do sb ;)
    http://alltimethewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. fajnefajnefajnefajne :D
    nawet bardzo fajne. :D
    wręcz zajebiste :D

    OdpowiedzUsuń
  8. życie jest piękne!!! po premierze dzisiejszego singla po prostu brak słów... the best:d ale było by jeszcze piękniejsze gdyby tu pojawił się kolejny rozdział:D

    OdpowiedzUsuń