Uwaga !
Do tych wszystkich "zdesperowanych" Anonimków, które zawzięcie upominają się o kolejne rozdziały. Szczerze, to płakać mi się chce, ze szczęścia, bo to naprawdę przyjemne, gdy kogoś interesują moje "wypociny". Któryś z Anonimków napisał o swoim śnie. I powiem tak: rozdział poniżej jest ostatni... który mam napisany, ale! Ale! To nie znaczy, że nie napiszę kolejnych! Właśnie, że je napiszę! Obecnie muszę ogarnąć szkołę, ale może jeszcze dzisiaj, gdy uporam się z angielskim, informatyką, pp i polskim, to zasiądę i wydziergam dalszą część.
Dziękuję Wam za obecność i wszystkie komentarze! ;*
_____________________
Po
śniadaniu chłopaki pojechali na próbę, ale nie w pełnym
składzie, ponieważ Tom nie mógł dojść do siebie. Zostałam ja,
Sharl, Natalia, Xav i Jason. Siedzieliśmy koło basenu i graliśmy w
państwa miasta. W oknie balkonowym zobaczyłam Tom'a, postanowiłam,
że porozmawiam z nim. Bez zbędnego pukania weszłam do pokoju i
usiadłam na parapecie, bo tylko tam był kawałek wolnego miejsca.
-Co?
-chłopak próbował upchnąć rzeczy do szafy, która za żadne
skarby nie chciała się domknąć. W końcu drzwiczki się otworzyły
i na pokój wyleciało mnóstwo ubrań. Brat zaklnął pod nosem i
zaczął składać ubrania w prowizoryczną kostkę.
-Może
ty mi powiesz, co? -machałam nogami jak mała dziewczynka.
-Nie
wiem o co ci chodzi. Jak chcesz się wykazać jako siostra to mi
pomóż. -wskazał mi na stertę ubrań na podłodze.
-W
życiu. Ale mam inną powinność względem ciebie.
-Boże,
co znowu?
-A no
to. -rzuciłam w jego stronę torebeczką z proszkiem.
-Skąd
to masz? -chłopak schował pakunek do kieszeni spodni i stanął
przede mną.
-Znalazłam,
nie pamiętasz? Wtedy jak gonił cię Hefalumpy. -skrzyżowałam ręce
na piersi.
-Co ty
chrzanisz?!
-Ja? No
wiesz, z nas dwojga to tylko ty widzisz hasające słonie w okolicy.
Bierzesz regularnie? -spojrzałam w jego błędne oczy.
-Nie.
Myślisz, że jestem uzależniony? Nie, nie jestem. To tylko dla
frajdy.
-Martwię
się o ciebie... nie widzisz tego? Ciągle pijesz, chodzisz na haju,
z tobą nie można normalnie porozmawiać! -chwyciłam go za rękę.
-Daj sobie pomóc.
-Nie
potrzebuję ani twojej troski, opieki, pomocy ani niczego innego. Daj
mi po prostu żyć, siostro. Nie potrzebuję cię ani jako siostry,
ani jako koleżanki. Daj mi święty spokój! -wyrwał swoją rękę
z mojego uścisku. Zabolały mnie te słowa. Do końca nie byłam
pewna czy mówi je w pełni świadomie, ale w końcu je powiedział,
powiedział na głos i do tego prosto w oczy. Spuściłam swój wzrok
i opuściłam jego pokój. Będąc na korytarzu spotkałam Natalię,
która zaciągnęła mnie do pokoju.
-Co się
stało? -spojrzałam na jej rozradowaną minę.
-Dostałam
pracę! -krzyknęła i zaczęła podskakiwać.
-To
świetnie, ale gdzie?
-Będę
pracowała w biurze podróży. No wiesz, w końcu studiuje
hotelarstwo, więc to idealna robota dla mnie.
-Gratuluje.
Od kiedy zaczynasz? Za tydzień rozpoczyna się rok
szkolny...-przeciągnęłam, uświadamiając sobie, że trzeba będzie
wrócić na uczelnię.
-Jutro
mam się stawić i pokażą mi co będę miała tam robić. Kurcze...
mam trochę pietra przed tą uczelnią...
-Daj
spokój! Przecież tam będzie mnóstwo polaków, w końcu
przyjechało was tu ponad 300 osób!
-Racja...-
siostra została w pokoju, a ja z powrotem udałam się na leżak
koło basenu. Chłopaki wrócili dopiero późnym popołudniem.
Leżałam
na łóżku i przeglądałam internet. Max brał prysznic. Czułam
dziwny spokój. Nic nie było wstanie w tym momencie mnie poruszyć.
Było tak cicho. Po kilkunastu minutach mój Łysolek wyszedł z
łazienki owinięty ręcznikiem w pasie. Otworzył szafę i wyciągnął
garnitur.
-Idziesz
gdzieś? -standardowe pytanie.
-IdzieMY.
-podkreślił. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. -Zapraszam Cię
na kolację. Jeden wieczór tylko we dwoje, z dala od tego
wariatkowa.
-Ty mi
mówisz dopiero teraz?! -zerwałam się z łóżka i rzuciłam się
do łazienki. W trybie ekspresowym wyprostowałam włosy, zrobiłam
makijaż i włożyłam sukienkę odcinaną pod biustem w kolorze
kości słoniowej, do tego skórzaną marynarkę i czarne czółenka.
W rękę mała torebka. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy.
Po
kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod jednym z najwyższych
wieżowców w Londynie. Zdziwiłam się nieco, ale cóż, powinnam
się już przyzwyczaić do „dziwnych” rzeczy. Wsiedliśmy do
windy i pojechaliśmy na samą górę, a potem jeszcze kilkoma
schodkami weszliśmy na dach.
-To jest
legalne? -złapałam chłopaka za rękę, gdy ten mocno pchnął
drzwi.
-Trochę
adrenaliny nikomu nie zaszkodzi. -metalowe wrota otworzyły się.
Poczułam mocny podmuch świeżego powietrza. Wszystko było teraz u
moich stóp. Z daleka widać było jeszcze słońce, które powoli
chowało się za horyzontem.
-Chodź,
umieram z głodu. -Max chwycił mnie za rękę i udaliśmy się na
drugą stronę dachu. Tam poustawianych było kilkadziesiąt
lampionów, a pośrodku stolik przykryty białym obrusem, nakryty dla
dwóch osób. Nagle pojawił się kelner z tacą, na której
spoczywały same przysmaki.
-Co to
za okazja? -usiadłam na krześle i dalej rozglądałam się wokoło.
-Bez
okazji. Po prostu spędzam ze swoją piękną dziewczyną wieczór
taki, na jaki ona zasługuje. -nalał do kieliszków czerwone wino.
Przyglądałam mu się uważnie.
-Coś
kombinujesz? -zakręciłam palcem po brzegu kieliszka.
-Nie. Po
prostu już od dawna nie mieliśmy nawet minuty prywatności. To
wszystko.
-Aha...-zamilkłam.
Oboje zamilkliśmy na cały ten wieczór. Tylko od czasu do czasu,
któreś z nas się odezwało, ale słowa były zbędne. Wystarczał
nam świst wiatru wokół oraz odgłos samochodów dochodzący z
samego dołu. My wydawaliśmy się być gdzieś poza otaczającym nas
światem, rzeczywistością. Po wyśmienitym posiłku jeszcze długo
siedzieliśmy oparci o siebie na brzegu dachu i spoglądaliśmy na
miasto. Dopiero koło 2 zjechaliśmy na dół. Zdecydowaliśmy się,
że do domu wrócimy na pieszo. Co prawda droga była dosyć długa,
ale nie zniechęciło nas to. Dopiero po jakieś godzinie znaleźliśmy
się w naszym pokoju. Szybko zasnęliśmy, ogrzewając się własnymi
ciałami.
Nie dane
nam było długo się nacieszyć snami, bo o 6 ktoś zawzięcie
dobijał się do drzwi. Max pobiegł na dół, bo reszta domowników
najzwyczajniej w świecie udawała, że nie słyszy dzwonka. Schodząc
po schodach zobaczyłam Sivę i Amy. Nie wiedziałam czy blondynka
jest na mnie obrażona, że zostawiłam ją w tak trudnym momencie w
jej życiu, ale cóż. Zatrzymałam się w połowie drogi. Dziewczyna
na mój widok podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Od
razu pokazała mi pierścionek zaręczynowy.
-Piękny!
-na jej palcu mienił się mały brylancik w towarzystwie złota.
-Już wszystko dobrze?
-Teraz
jest dobrze. -uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo. -A skąd
tu tyle narodu?! -Amy spojrzała na górę, gdzie była już reszta
naszej ekipy.
-Oj,
pozmieniało się tu trochę. -powiedziałam, spoglądając na górę.
W domu znowu zapanował chaos, a może lepiej powiedzieć, on wciąż
trwał. Wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni. Znów wróciły wygłupy,
śmiech i krzyk. Już po niecałych 30 minutach ktoś zalał łazienkę
na dole, zepsuł mikrofalówkę, spalił tosty i włączył się
alarm, spadł ze schodów, wyjął drzwi z zawiasów, zrobił
zwarcie, zgubił buty, poparzył się mrożonką, znalazł Tośka
kąpiącego się pod prysznicem i tak dalej...
Cały
dzień wszyscy sprzątaliśmy nasz metraż, a wieczorem urządziliśmy
imprezę we własnym towarzystwie.
dzięki za natychmiastową reakcję:D
OdpowiedzUsuńrozdział genialny!!!
najlepszy gest Maxa... ta kolacja to naprawdę udany pomysł:D
fajnie że amy i seev wrócili i że w końcu jej się oświadczył:d
a zachowanie toma? mam nadzieję że chłopak się opamięta...
czekam na next:D
takie komentarze, jak Twój dają mi wielkiego kopa w 4 litery. to jak uderzenie młotkiem. przez kilka dni tu zaglądam i tylko obserwuję, a teraz sumienie nie daje mi spokoju i naciskam - dodaj kolejny post. teraz nawet olałam lekcje, piszę rozdział ;p
Usuńnormalnie to mnie zaraz dopadną wyrzuty sumienia żebyś ty przez moje posty szkołę olewała... normalnie Cię demoralizuję:P
Usuńja w sumie tez nie lepsza za dwa tygodnie matura a ja siedzę i czytam ten blog... ale inaczej nie mogę chyba naprawdę się uzależniłam:P
i cieszę się ze piszesz i nie przestawaj bo naprawdę genialnie Ci to wychodzi:D
siemaneczko:D jak tam udało się skończyć rozdział?
Usuńkończę ;)
Usuńwłaśnie wróciłam z sesji i na razie zajmuję się foto, może wieczorem dodam, albo jutro ;)
:D:D:D:D:D:D:D
Usuń:(:(:( tylko tyle
UsuńPopatrzył się mrożonką?! O.o Jakim cudem ? Czy to może ja mam kłopoty ze wzrokiem? Jejciu... Dobrzy są. xD
OdpowiedzUsuńTom chyba gotował się we wrzątku, że mu mózgu wyparował. CZY TU CZŁOWIEKU NIE WIDZISZ, ŻE ZACZYNASZ NISZCZYĆ SOBIE ŻYCIE?! Normalne masakra.
Rozdział wspaniały. Czekam na kolejny!!
gratulacje! świetny rozdział! oby tak dalej!!!
OdpowiedzUsuńczekam na next:)
szkoda Toma mam nadzieję że wyjdzie z tych problemów...
OdpowiedzUsuńA Max to mógłby częściej takie niespodzianki sprawiać:D
no i oczywiście te ich wygłupy których nie mogło zabraknąć:D
weny życzę!!!
szkoda mi toma mam nadzieję że wyjdzie z tych problemów...
OdpowiedzUsuńA Max to częściej takie niespodzianki robić :D
no i oczywiście te ich wygłupy... genialne:)
weny!!!
o ja cież, myślałam że Max się jej oświadczy :/
OdpowiedzUsuńhehee jak dobrze czytać, że u nich już po staremu :D
znaczy nie u Tom'a : ( niech on się wygrzebie z tego bagna z Hefalumpami ;P
przeczytałam twoje opowiadanie w dwa dni, WOW było warto, czekam na next i zapraszam do sb ;)
http://alltimethewanted.blogspot.com/
fajnefajnefajnefajne :D
OdpowiedzUsuńnawet bardzo fajne. :D
wręcz zajebiste :D
życie jest piękne!!! po premierze dzisiejszego singla po prostu brak słów... the best:d ale było by jeszcze piękniejsze gdyby tu pojawił się kolejny rozdział:D
OdpowiedzUsuń