Witam Was na moim blogu
- niegdyś - story-the-wanted.blogspot.com !
W archiwum znajdziecie opowiadanie o The Wanted (rozdziały 1-59).
Zapraszam do czytania i komentowania!
Claudia Xyz

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 3

Okazało się, że to moja mama wydzwania do mnie od samego, bladego świtu. Musiałam z nią chwilę porozmawiać, jednak ledwo co siedziałam na łóżku. Po skończonej rozmowie udałam się pod prysznic. Tym razem był długi i ciepły jak nigdy. Owinęłam się dużym, beżowym ręcznikiem, włosy przeczesałam palcami i udałam się do kuchni, by wstawić wodę na kawę. Otworzyłam też okna, dzień zapowiadał się na bardzo gorący. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać zdjęcia z nocnego spaceru. Od razu kilka z nich nieco
ulepszyłam, wydrukowałam i przyczepiłam na ścianie w salonie. Od zawsze chciałam mieć właśnie takie miejsce w domu, gdzie mogłabym w dowolnej kolejności poprzyczepiać różne zdjęcia. Stwierdziłam, że muszę wyposażyć się w lampki, którymi będę mogła ozdobić ten fragment ściany. Usiadłam na kuchennym blacie, popijałam kawę i przyglądałam się ścianie, na której widniały również zdjęcia mojej rodzinki, znajomych i innych ludzi z Polski. Kawałek wspomnień, przeżyć, ważnych dla mnie ludzi spoglądał na mnie ze ściany mojego salonu. Od razu poczułam się lepiej. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć.
-Upiekłeś coś o tej porze? -spojrzałam na Damond'a, który stał z niewielkim pudełkiem przed moimi drzwiami.
-No, można tak to powiedzieć... ja tylko byłem w cukierni za rogiem. -uśmiechnął się i bez żadnych ceregieli wszedł do kuchni, wyciągnął talerze i wyłożył na nie apetyczne rogale.
-Myślisz, że ja tego nie widzę. -powiedziałam do niego, gdy ten co chwila zerkał na mnie i uśmiechał się pod nosem. Było tak gorąco, że nie miałam ochoty zakładać ubrań, które i tak za chwilę byłyby mokre, więc paradowałam w ręczniku. Damond tym razem miał na sobie białe, materiałowe shorty i blado – różową koszulę, a do tego białe mokasyny, wyglądał bardzo szarmancko. Siedzieliśmy więc tak we dwoje, on ubrany jak normalny człowiek, a ja tylko owinieta zwilżonym ręcznikiem (gdyby tylko moja mama się o tym dowiedziała!), pijąc kawę i zajadając się świeżymi wypiekami, przyglądaliśmy się tak sobie nawzajem. Oboje uśmiechaliśmy się pod nosem, a w naszych głowach rodziły się niewyobrażalne sytuacje. Za każdym razem gdy na niego patrzyłam, rozbierałam go z tych eleganckich ubrań i usiłowałam przypomnieć sobie jego klatę, gdy tańczył w salonie kilka dni temu. Patrząc na jego minę, też coś kombinował, był skupiony, jednak na jego twarzy co chwila pojawiał się uśmiech. W niektórych momentach byłam przerażona, w mojej głowie pojawiała się chwila zastanowienia, przecież znam go dopiero jeden dzień! Jednak po chwili uświadamiałam sobie, że tylko raz się żyje, carpe diem, raz kozie śmierć, a co! Damond wypił kawę i odstawił kubek do zlewu. Zatrzymał się obok mnie. Czułam na sobie jego oddech, wzrok, po moim ciele przeszły ciarki. Myślałam, że za chwilę eksploduję! Czekałam na jego ruch, na jego gest, słowo...
-Wieczorem robię spaghetti, wpadniesz? -powiedział, zabierając portfel i kluczyki z blatu.
-Z miłą chęcią. -oderwałam usta od kubka. Wyszedł. Cała byłam roztrzęsiona, nie mogłam zebrać myśli, skupić się. Włożyłam na siebie sportową koszulkę i spodnie, włosy podwiązałam bandamką i zabrałam się za sprzątanie. To nic, że była niedziela, ale w mieszkaniu obok też słyszałam dźwięk odkurzacza.
Zbliżało się południe, gdy udało mi się doprowadzić mieszkanie do normalnego stanu. Przy okazji zrobiłam niewielkie przemeblowanie i w 100% poczułam, że jest to tylko moje gniazdko. Po południu zadzwoniła do mnie Bet z zapytaniem czy udało mi się samodzielnie przeżyć drugą dobę w tym zwariowanym mieście. Przez kilka dobrych godzin plotkowałyśmy o Damond'zie. Blondynka stwierdziła, że musi go koniecznie poznać, a w szczególności zobaczyć jak tańczy. Z trudem przyszło nam się rozłączyć, jednak zwyciężył argument, że muszę wybrać jakiś strój na wieczór. Udałam się na szybki prysznic i stanęłam przed szafą. Nie zbyt lubiłam sukienki i spódnice, więc nie miałam ich zbyt wiele, a nawet jeśli były to w starej formie, sprzed kilku lat. Dałam sobie spokój i postawiłam na ubrania, w których byłam sobą. Tym razem padło na cienkie, brązowe spodnie 7/8 i koszulkę z rękawem ¾ w beżowym kolorze. Włożyłam balerinki, wyprostowałam włosy, makijaż i byłam gotowa. Miałam już wychodzić, gdy w mojej głowie pojawiły się dziwne wątpliwości. Nie poznawałam sama siebie. Dziewczyna, która od zawsze stroniła od imprez, na własną studniówkę wymigiwała się, by nie pójść (jednak pod groźbą mamy musiałam pójść), nigdy nie związała się z żadnym chłopakiem na dłuższy i poważniejszy związek, a tym bardziej do sex'u nie było jej spieszno, teraz leciała jak na skrzydłach do obcego faceta, który wygląda jak bóg, a na dodatek ma idealny charakter. Nie, otrząsnęłam się i stwierdziłam, że kto nie ryzykuje ten nic nie zyskuje. W końcu jedna, no dobra, dwie kolacje do niczego nie zobowiązują, stracić nie mogę wiele, a zyskać... to się jeszcze okaże.
Do jego drzwi trafiłam bez problemu. Zapukałam i po chwili zobaczyłam sąsiada z fartuszkiem na szyi i wielką, drewnianą chochlą w sosie pomidorowym, którą trzymał w ręce.
-O, widzę, że praca wre. -uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z torebki butelkę szampana i pudełko truskawek.
-Szykuje się prawdziwa uczta. Makaron będzie za... -podszedł do garnka i spróbował jedną nitkę. -4 minuty.
-No nie wiem czy wytrzymam. Nawet nie miałam czasu, by zjeść obiad. -usiadłam na stołku przy wyspie i przyglądałam się chłopakowi.
-W takim razie zaczynam się bać o własne życie.
-Dlaczego?
-No, jeszcze mnie zjesz na przystawkę. -puścił do mnie oczko, a ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
-To ci nie grozi. Wyglądasz na bardzo... -wkopałam się! Czemu ja zawsze palnę tak coś bez zastanowienia?! Czemu?! Damond spojrzał na mnie i uniósł brwi, oczekując na dokończenie mojej myśli, ale w mojej głowie zapanowała pustka. Co bym nie powiedziała to i tak było skazane na moją porażkę. -na bardzo słodkiego, nie chciałabym się zasłodzić przed daniem głównym.
-W takim razie pójdę na deser. -poprawił włosy, a ja z tych nerwów zaczęłam się śmiać. Bardzo zręcznie poradził sobie z odcedzeniem makaronu, nałożył sos, mięso i dla dekoracji starł odrobinę parmezanu, a z doniczki, stojącej na parapecie, urwał świeże listki bazylii.
-Podano do stołu! -usiadł naprzeciwko mnie i z zadowoleniem przyglądał się daniu na talerzu. Smakołyki znikały z talerzy w bardzo szybkim tempie. Wszystko było tak dobre, że szkoda nam było tracić czas na rozmowę, delektowaliśmy się w ciszy na każdym smaku i aromacie dania.
-Mam trochę filmów, ale wszystkie to horror'y. Co wybierasz? -podał mi wielką stertę opakowań.
-Horror'y... -powiedziałam pod nosem. Boję się tych wszystkich scen, w których muzyka zaczyna dobijać do naszych uszu, główny bohater nerwowo oddycha i rozgląda się aż nagle za jego plecami pojawia się tajemnicza postać. To nie mogło się tak skończyć, nie!
-Boisz się takich filmów? -spytał, gdy już wybrałam płytkę, z której opisu wynikało, że nie będzie aż tak straszny.
-Ależ skąd! Przecież to wszystko to fikcja... reżyserska fikcja! -połknęłam całą truskawkę, a w duchu modliłam się, by stało się coś, co przeszkodzi nam w oglądaniu tego filmu. Niestety, moje modły nie powiodły się, film się zaczął, a ja dygałam się już na obsadzie filmu. Minuty mijały, ja sama nakręcałam się jeszcze bardziej. Tak o to po niecałych 20 minutach siedziałam cała roztrzęsiona i właśnie nadeszła moja „ukochana” scena. Bohaterka wybiegła z domu w samej piżamie na bosaka, w lesie tuż przed nią dostrzegła światła i zdaje jej się, że coś widzi, nagle, ktoś chwyta ją za ramię i... zgasło światło. Cała dzielnica pogrążyła się w egipskich ciemnościach.
-No to się naoglądaliśmy. -Damond wstał i udał się po coś, czym moglibyśmy oświetlić salon.-Mam tylko jedną, małą, zapachową świeczkę. -zapalił ją i postawił na szklanym stoliku przed kanapą.
-Jasno... nie ma co. -wydukałam.
-W sumie to dobrze, że tak się stało, bo jeszcze minuta i byś padła ze strachu przed tym telewizorem. -zaczął się śmiać jak opętany. -Żebyś zobaczyła swoją minę!
-Czy normalny człowiek jest w stanie się nie bać czegoś takiego?! - oburzona odwróciłam się od niego i wtuliłam twarz w poduszkę. Wokół panowała przeraźliwa cisza. Słychać było cykanie zegara i kapanie wody z niedokręconego kranu, i oczywiście śmiech tego palanta, który układał się ze śmiechu na podłodze. Postanowiłam przemilczeć tą sprawę. Nagle chłopak zamilkł. Nie widziałam go w blasku ognia.
-Co ty kombinujesz? -wyprostowałam się i zaczęłam nerwowo rozglądać, niestety było tak ciemno, że nie widziałam nawet swojej dłoni wyciągniętej przed siebie. -Zabiję cię jak mnie wystraszysz! -wrzasnęłam, gdy usłyszałam szmer w kuchni. Moje serce mało mi nie wyskoczyło i plackiem nie spadło na podłogę. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk sztućców. Jezu, a jeśli on mnie teraz zabije?! Na jaką cholerę ja tutaj przychodziłam?! Matko jedyna! Ratunku! Wpadłam w nieopisaną panikę, jeszcze nigdy nie czułam się tak przerażona. Nie znałam jego mieszkania, nie wiedziałam dokładnie, w którą stronę znajduję się wyjście i gdzie on może być. Już miałam się zerwać i rzucić na oślep przed siebie, gdy...
-Mam pyszny serniczek, skusisz się? -w świetle świeczki dostrzegłam widelec, który spoczywał na talerzyku obok apetycznego ciasta. -Wszystko w porządku? -przysunął się do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
-Jasne. Uwielbiam sernik. -wzięłam talerz i wpakowałam do buzi od razu połowę kawałka, który przez długi czas przeżuwałam. Chciałam zapomnieć o wcześniejszej sytuacji. Na całe szczęście koło północy światło powróciło. Zdecydowałam się jednak, że pora wracać do domu. Damond zapakował mi kawałek ciasta i udałam się do swojego mieszkania.


-I-dio-tka! -wrzasnęłam, gdy tylko weszłam do domu. Jak można być tak beznadziejnym jak ja?! Mogłam przeżyć tej nocy najwspanialszy sex z boskim Damond'em, a ja wystraszyłam się horror'u i ciemności! Takiej kretynki jak ja to już chyba nie ma na świecie!
___________________________________
Mam wielką siłę w sobie, mam nareszcie cel w życiu. Znów czuję się nie zniszczalna, nie pokonana. Wiem, że mogę teraz osiągnąć wszystko. Chwilo trwaj! Tak silna, tak pewna siebie, tak niezależna i odważna. Błagam! Niech to wiecznie trwa.
Nareszcie odcięłam się od mojego dawnego życia. Moja przeszłość już nie wystaje pod moimi drzwiami, nie dzwoni, nie pisze - zrozumiał, że to koniec, definitywny. Własnie teraz wiem, że sama sobie poradzę, a w chwili zwątpienia poszukam wsparcia u rodziców, przyjaciół. Facet? Nie, dziękuję. 
Agencje złożyły mi konkurencyjne oferty, czekamy. Kariera (niepewna) czy szkoła? Jedno i drugie? Zobaczymy. 
Stwierdzam fakt. Wiem czego chcę, nikt mi tego nie zabierze. 
Podoba się rozdział ?   

12 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza? Fajnie.
    Bardzo mi się podoba, czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale faajneee :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha jakie myśli ;D
    I jak na siebie nakrzyczała ^^
    Świetny :)
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że się spodobało :) Ja osobiście tak robię często ;p
      Do następnego

      Usuń
  4. Podoba się? Mało powiedziane :D Jest genialny :)
    Haha, niektóre momenty były śmieszne,
    Kurcze już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Świetny ^^
    Aa i Wesołych Świąt! :*
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, miło mi :) jednak nie uznaję siebie za geniusza sztuki pisarskiej ;p
      Następny może jeszcze przed świętami, o ile ogarnę się czasowo :)
      Wesołych !

      Usuń
  5. hej ! rozdzialik bardzo przyjemny, czekam na nexta, a ty żyj chwilą <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za poświęcenie chwili mojemu blogowi. Staram się żyć chwilą :)

      Usuń
  6. wiem wiem, dawno nie bylam, ale wróciłam ;P pewnie, że się podobało :P uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dawno to i ja nie dodałam nic, więc Cię w 100% rozumiem. Cieszę się, że Ci się podobało. Ja jeszcze dzisiaj szukam pendriva z kolejnymi rozdziałami i dodaję.

      Usuń