-Spóźnię się, jak nic się spóźnię!
-biegałam po całym mieszkaniu w poszukiwaniu butów i spinek. Damon
siedział przy barku i spokojnie popijał kawę. Szczerze
powiedziawszy nawet nie wiem kiedy ten człowiek stał się moim
najlepszym przyjacielem. Jestem w tym zwariowanym mieście prawie dwa
tygodnie, a on wie o mnie więcej niż moja własna matka! Z dnia na
dzień zamienił się z obcego faceta, który niesfornie wpadł na
mnie, na kumpla, który każdego dnia wpraszał się do mnie o każdej
porze dnia i nocy. Nie potrzebowaliśmy zbyt wiele. Nie musieliśmy
rozmawiać, by przesiedzieć wspólnie w jednym pomieszczeniu dobre
kilka godzin. Nie byliśmy wymagający względem siebie,
zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy znali się od wielu lat. -Błagam,
zapnij mi ten cholerny łańcuszek! -pobiegłam do niego z rozpiętym
złotym sznureczkiem, którego nie umiałam sama zapiąć przez
trzęsące się ręce.
-Tadam. -powiedział ze stoickim
spokojem i powrócił do kubka z kawą i ulubionego, męskiego
czasopisma. Wybiegłam z domu. Nie musiałam zamykać drzwi, on miał
klucze do mojego mieszkania, ja miałam do jego. Żyliśmy jak w
jakimś nieoficjalnym związku, w czymś zupełnie dziwnym i
nieoczywistym. Nie miałam czasu, by dłużej się zastanawiać nad
sensem naszej relacji, bo pod kamienicą czekała już na mnie
taksówka, która w niecałą godzinę miała przebić się na drugi
koniec miasta. To była dopiero dziwna i nieoczywista sprawa, czy
dojadę na spotkanie, które miało zapewnić naszej firmie kontrakt
na wielkie pieniądze i prestiż. Kurczowo ściskałam laptopa, na
którym nagrana była prezentacja, w drugiej ręce jeszcze mocniej
trzymałam torebkę, w której znajdował się pendrive z kopią tej
prezentacji. Na całe szczęście wpadłam do sali konferencyjnej w
idealnym momencie. Wszyscy właśnie zasiadali do stołu. Betti już
czekała na mnie i nieco stresowała się przed wystąpieniem dla
bardzo ważnego klienta.
-Witam państwa bardzo serdecznie.
Myślę, że zbędne są tu jakiekolwiek wstępy i przemowy, dlatego
oddaję głos Betti, która przekaże państwu naszą ofertę.
-prezes usiadł obok Betti, a ja obok szefowej. Blondynka poprawiła
swoją fryzurę i rozpoczęła prezentację. Odetchnęłam i zaczęłam
przyglądać się wszystkim zebranym gościom. Jedno z miejsc było
wolne. Nagle drzwi sali otworzyły się i ukazał się w nich
mężczyzna. Miał około 35, no może 36 lat. Ubrany był w siwy
garnitur i białą koszulę. Jego włosy były starannie ułożone.
-Przepraszam za spóźnienie.
-uśmiechnął się i zajął puste siedzenie. Prezes skinął do
mnie porozumiewawczo głową. Najwidoczniej to był ten człowiek,
dla którego tak się spieszyłam dzisiejszego poranka. Aktor,
reżyser, producent, biznesmen i sponsor w jednej osobie. Spojrzałam
jeszcze raz na niego. Był bardzo przystojny. Miał szarmancki
uśmiech i … co tu dużo mówić, był prawdziwym uosobieniem
przystojnego faceta. Nagle w mojej głowie nastąpiło coś w stylu
zwarcia, nagłego olśnienia. Miałam ochotę krzyknąć: „przecież
to Bradley Poor!” - odtwórca głównej roli w genialnym filmie,
który zdobył Oscar'a i wiele innych prestiżowych nagród. Moje
oczy zrobiły się duże, a poziom adrenaliny przekroczył wszelkie
normy. Mój idol, do którego wzdychałam przez szklany ekran, nie
jednokrotnie śnił mi się po nocach, teraz siedział przede mną.
Moją burzę w głowie przerwała Betti, która niespodziewanie
zamilkła i nagle wyszła w pośpiechu z sali. Udałam się za nią,
by sprawdzić co się stało.
-Matko jedyna, Bet, co ci jest?
-kobieta stała przy otwartym oknie i głęboko oddychała.
-Nic... nic. -ledwo co trzymała się
na nogach. -Zaraz mi przejdzie... -podałam jej plastykowy kubeczek z
zimną wodą. Jednak wciąż była blada. -Claudia... -oparła się o
parapet i spuściła głowę.
-Słucham? Jak ci mogę pomóc?
-Musisz poprowadzić tą prezentację
do końca. -wymamrotała i podała mi niewielki pilot do projektora.
-Ja?! -wykrzyknęłam.
-Robiłaś ten projekt razem ze mną,
przeglądałaś go setki razy, uczyłaś się ze mną całego
wystąpienia, nikt inny tego nie zrobi. -wcisnęła mi dłoń pilot.
-Ale...
-Występowałaś już przed ludźmi,
dasz radę, jesteś zdolniejsza niż ci się wydaje. Idź już, bo
jeszcze się rozmyślą. -niepewnie udałam się do sali. Wszyscy
spojrzeli na mnie. Prezes na mój widok zbladł. Nie wierzył w to,
że los jego firmy leżał teraz w rękach jakieś dziewczyny z
prowincji, która zaledwie kilka dni UCZY się w jego agencji.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam swoje wystąpienie. Na
początku byłam bardzo zestresowana, nie wiedziałam czy oni wszyscy
rozumieją moją łamaną angielszczyznę i czy właśnie prezes nie
wypisuje mojego dyscyplinarnego zwolnienia. Z każdym slajdem czułam
się pewniej, raz kozie śmierć, kontynuowałam. Przypomniałam
sobie setki prezentacji, które pokazywałam na różnych lekcjach, z
których zawsze dostawałam oceny celujące. W końcu minęła
najdłuższa godzina mojego życia. Zupełnie wyczerpana opadłam na
krzesło, a pan Bradley wraz ze swoimi doradcami wyszedł na naradę
do gabinetu obok.
-Byłaś rewelacyjna! - Betti podeszła
do mnie i uściskała mnie. Nie miałam siły nic powiedzieć.
-Prawda? -dodała i spojrzała na prezesa, który siedział z
założonymi rękami i wpatrywał się w dokumenty leżące na stole.
-Jeżeli ten wielki gwiazdor nie zechce
naszej oferty... -spojrzał na mnie złowieszczym wzrokiem. Już
miałam ochotę rezerwować najbliższy lot do Polski. -to będzie
największym kretynem świata! Taka oferta i do tego taka
prezentacja! -w tym momencie do pomieszczenia wszedł „gwiazdor”
ze swoim doradcą.
-Podjęliśmy decyzję. -Bradley
spojrzał na naszą trójkę. -Byłbym największym kretynem gdybym
nie przyjął takiej oferty. -uśmiechnął się.
-Czyli podpisujemy kontrakt? -prezes
sięgnął po teczkę.
-Oczywiście. Powiem szczerze, że
wszystkie oferty, które zostały mi złożone przez różne agencje
są bardzo podobne, jednak profesjonalizm tylko na tej prezentacji
był na najwyższym poziomie. Ta młoda dama...-wskazał na mnie.
-Claudia. -powiedziałam niepewnie.
-Claudia jest najlepszą konferansjerką
jaką tylko można sobie wymarzyć! Opanowana, umie przejąć
dowodzenie, zainteresować grupę znudzonych i śpiących facetów -w
tym momencie spojrzał na swojego doradcę. -ta dziewczyna to skarb!
Pan prezes ma wielkie szczęście, że właśnie ta młoda dama
przedstawiła nam ofertę. -siedziałam i słuchałam tego. Nie byłam
pewna czy, aby na pewno chodzi o mnie.
-W takim razie musi pan tylko dokonać
wyboru menadżera. Oto karty z doświadczeniem każdego z naszych
menadżerów. -prezes położył przed Poor'em segregator i umowę, w
której widniało puste miejsce na imię i nazwisko menadżera.
-Czy mógłbym wiedzieć jak masz na
nazwisko? -mężczyzna spojrzał na mnie.
-Winslet. -odpowiedziałam, a on tak po
prostu wpisał moje dane na umowę.
-Jest pan pewien? Claudia pracuje u nas
jako asys...-prezes spojrzał na Bet, by ta ratowała sytuację. W
końcu to ona miała znaleźć się na tej umowie.
-Umowa jest już podpisana. Luke
prześle ci wszystkie niezbędne dokumenty, z którymi się
zapoznasz. -uścisnął moją dłoń, a ja wciąż zastanawiałam się
czy to może być prawdą. -Moja nowa menadżer. Lepiej trafić nie
mogłem. -poklepał po ramieniu doradcę i obaj wyszli z sali.
Jeszcze długo siedzieliśmy tak i usiłowaliśmy jakoś zrozumieć
całe to zajście, jednak żadne z nas nie potrafiło znaleźć
jakiegoś realnego wytłumaczenia. Niestety po jakiś 15 minutach
wpadłam w panikę, że nie poradzę sobie na tym stanowisku. W końcu
ta umowa oznaczała mój jednoczesny awans! Przecież dopiero kilka
dni pracuję jako asystentka, a za kilka dni mam stać się
menadżerem! Byłam w szoku. Gdy to wszystko zaczęło do mnie
docierać sama już nie wiedziałam, co mam robić.
-Nie.. ja rezygnuję... -powiedziałam
obracając długopis w dłoni.
-Nie ma takiej opcji! W razie
jakichkolwiek pytań przychodzisz z tym do Betti, ale po tym, co
pokazałaś dzisiaj, podejrzewam, że nie będziesz miała żadnych
problemów. -prezes jakby rozluźniony i spokojny wyciągnął się
na krześle i spojrzał na sufit. -Wierzę w ciebie. -uśmiechnął
się sam do siebie. -No, a ja ci chciałem dać na początek
chłopaków z boysbandu, a ty od razu rwiesz się na największe
kontrakty. -spojrzał na mnie, dokładnie przyglądając się mojej
twarzy.
-Boysband? -nie rozumiałam co się
dzieje.
-No tak. No, ale skoro nie to...
-Ale tak! Ja go chcę! -wykrzyknęłam
jak opętana. -To znaczy, myślę, że poradzę sobie i z zespołem i
z panem Bradley'em. -spuściłam wzrok i czekałam na reakcję szefa.
-Ok. Masz i rybki i akwarium. Jak dasz
sobie z nimi wszystkimi radę to dostajesz premię 200 procent,
oczywiście od wynagrodzenia na stanowisku menadżera, które zajęłaś
z chwilą umowy Poor'a. -prezes wstał, zabrał kilka segregatorów i
rozwiązując krawat opuścił salę.
-Ale zrobiłaś zadymę! -Beti klasnęła
w ręce i wzięła łyk wody. -Jesteś genialna. Wiedziałam, że ci
się uda, wiedziałam! -byłam zdziwiona, że nie jest na mnie zła
za to, że podkradłam jej jednego z najlepszych klientów. -Szkoda
tylko, że nie mam znowu asystentki... -zaczęła zbierać swoje
dokumenty, które ledwo mieściły się jej w dwóch aktówkach. -I
jeszcze ten zespół. Teraz poznasz naprawdę ten biznes. Szalony,
pozbawiony granic i z wielkimi możliwościami, o których ci się
nigdy nie śniło. Spotkasz ludzi, których nawet nie jesteś sobie w
stanie wyobrazić. Powodzenia i mam nadzieję, że spotkamy się
jeszcze na 8 piętrze naszego wieżowca. -Bet opuściła
pomieszczenie, a ja siedziałam i próbowałam ułożyć sobie te
kilka ostatnich godzin w głowie, niestety, nie dałam rady. Wróciłam
do domu i zasnęłam przed telewizorem.
______________________________
Witam Was w 2014r.! Mam nadzieję, że hucznie przywitaliście Nowy Rok. Ja do domu wróciłam dopiero o 4, wytańczyłam się za wszystkie czasy. Nastał czas postanowień i zmian, jak to zawsze bywa z nadejściem kolejnego roku. Już zaczyna się dziać. W lutym 18-ste urodziny, zmiana nazwiska, właśnie wczoraj dostałam telefon, że pozytywnie przeszłam rekrutację w jednej z firm i już na całe wakacje mam pracę. Planuję również wybrać się na jakąś przyjemną wycieczkę, myślałam o zagranicy, ale chyba zaszyję się w jakimś cichym pensjonacie na mazurach i będę jeździła rowerem. Ah, no i zaczęłam prawo jazdy, muszę zdać jak najszybciej. Pierwsza jazda w miarę udana tzn. instruktor żyje, ja też, samochód cały czyli źle nie było :)
A co u Was? Jakie noworoczne postanowienia macie? Podzielcie się, może i ja dołączę je do swoich?
Pierwsza! Zaledwie 8 minut, to mój rekord!
OdpowiedzUsuńZaraz czytam xD
Dobra, przeczytałam.
UsuńBradley Poor i Boysband :) Nie mogę się doczekać co będzie dalej...
Szacun dla głównej bohaterki, bo w takiej sytuacji nie jeden by speniał ;)
Sylwester był mega, ale jak na nas to szybko się impreza skończyła bo po piątej, a zawsze bawimy się co najmniej do 7.00
Ja też się wytańczyłam i wyszalałam za wszystkie czasy, tak że nie mogłam zasnąć, bo nogi mnie bolały :/
Dobrze, że nie musiałam wracać do domu, bo sale mam tuż obok, ale trzeba było posprzątać.
hah, no to Nowy Rok powitany godnie :) my się spiliśmy z lekka i już zasypialiśmy na kanapie, więc trzeba było zawijać żagle do domu :)
Usuńdo następnego
hahahahaha BOYSBAND! czy ja czuje The Wanted? ♥
OdpowiedzUsuńgenialny rozdzial :)
czujesz, czujesz, ale powiem, że wątek nie będzie z nimi zbyt rozwinięty, bo wczoraj pisałam już 8 rozdział i tak namotałam, że wylądowałam w Paryżu :)
Usuńboys band ? zaintrygowałaś mnie
OdpowiedzUsuńzdolna bestia z naszej Claudi ;)
najlepszego w nowym roku ;P
i do następnego ;)
hah i tak miało być! :)
Usuńzdolna może nie do końca, ale cieszę się, że Ci się podoba ;p
I Tobie również najlepszego
do następnego
Aww, boysband, będzie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
Tobie też wszystkiego najlepszego w tym nowym roku i zdania prawka za pierwszym razem ;*
Trzymaj się ;)
Oby to prawko wyszło :)
Usuńpierwsza jazda nie zapowiadała tego, że zdam za 1-szym razem (ścięłam rondo i dwa razy zaliczyłam krawężnik na skrzyżowaniu) chociaż instruktor powiedział, że niektórzy nie umieją jeździć na wprost i zdają za pierwszym :)
do następnego :)
owwwww jak mnie dawno nie było :P należy mi się ochrzan :P aleee rozdział cudowny ;P już nie mogę sie doczekać nastepnego :P
OdpowiedzUsuńBardzo nie ładnie, że Cię tu dawno nie było :)
Usuńale jak się rozdział podoba to sie nie gniewam ;p
do następnego