Witam Was na moim blogu
- niegdyś - story-the-wanted.blogspot.com !
W archiwum znajdziecie opowiadanie o The Wanted (rozdziały 1-59).
Zapraszam do czytania i komentowania!
Claudia Xyz

wtorek, 20 listopada 2012

3


Nadszedł ten dzień. Tak, premiera. Czerwony dywan, paparazzi, dziennikarze, kamery. Najpierw nieco oficjalnie, a potem after party.
Czarna, wysoka limuzyna podjechała pod klub. Chłopaki wysiedli i od razu zostali oblężeni przez fanki. Stałam zaraz przy wejściu i z uśmiechem przyglądałam się tej scenerii. Wyglądało to trochę zabawnie. Jakby małe dzieci proszące o coś rodziców „mamo kup no, no proszę, proszę!”. Po chwili zespół skierował się w moją stronę. Przyglądali mi się bardzo uważnie. To było spowodowane chyba koktajlową sukienką i szpilkami. Patrzyli się na mnie jak na łakomy kąsek.
Weszliśmy do środka. Ponad 300 gości, a wśród nich menadżer, który na mój widok zaczął mnie ściskać i dziękować. Chłopaki na początku wykonali swój najnowszy przebój. Szczerze powiedziawszy to nawet nie było w stylu „śmieciowego grania”, a zdecydowanie coś na wyższym poziomie.
-Bardzo dziękujemy wszystkim za przybycie. Świetnie, że możemy świętować takie wydarzenie w tak zacnym gronie, ale to wszystko za sprawą pewnej osoby.- Siva lekko zdyszany ze sceny szukał w tłumie mojej osoby. Nagle wszystkie światła zostały skierowane na mnie.- Proszę o wielkie brawa dla Claudii, która zorganizowała to dzisiejsze spotkanie. Claudia, dziękujemy!- po sali rozległy się gromkie brawa. Stałam lekko zawstydzona, gdy ludzie zaczęli mi gratulować. Wtedy rozpoczęła się już zabawa bez dziennikarzy i paparazzi. Każdy z chłopaków zarezerwował jeden taniec ze mną. Nogi mało mi nie odpadły, tym bardziej, że nie jestem przyzwyczajona do tańczenia w 14 cm szpilkach. Przy kawałku w stylu chach'y z Tom'em zdjęłam buty. Ostatni w kolejce do tańca był Max. Akurat stanęliśmy naprzeciw z nastawieniem, że będziemy wywijać do jakiegoś szybkiego kawałka. Pech chciał, że puścili „wolnego”. Nie było jak się z tego wymigać. Więc objęłam ramionami szyję Max'a i zaczęliśmy bujać się w rytm muzyki. Oparłam głowę o jego ramię. Poczułam spokój i ukojenie. Czułam jak jego silne ręce delikatnie trzymają mnie w talii.
-Skąd taki smutek w twych oczach?- Max wyszeptał mi do ucha. Ocknęłam się jak ze snu. Poprawiłam grzywkę i spojrzałam na chłopaka.
-No przecież widzę, wszyscy to widzimy.- nigdy nie podejrzewałabym, że ktoś może zauważyć mój zły nastrój. Zawsze udawało mi się to ukryć.
-To nic takiego. - przymknęłam lekko oczy, by nie zauważył napływających łzów do mych oczu.
-Jak będziesz chciała, to zawsze możesz do mnie zadzwonić.- chłopak przysunął swój policzek do mojego.
-Max, dziękuje ci, ale nie mogę. - odwróciłam się i udałam się w stronę wyjścia. W ręce trzymałam buty. Czekałam na taksówkę. Łzy spływały mi po policzku. Zaczęłam tak panicznie się bać tego, że mogę stracić Marc'a na zawsze. Serce tak szybko mi biło. Miałam wielką ochotę położyć się spać, bo następnego dnia mieliśmy sfinalizować umowę z The Wanted, ale wiedziałam, że muszę ratować swój związek. Pojechałam do domu, by znaleźć adres najlepszego kumpla Marc'a, u którego z pewnością się zatrzymał. To było nasze wspólne mieszkanie, więc trudno było, by któreś z nas wyrzucało drugie. O dziwo w mieszkaniu zastałam chłopaka.
-To tak się spędza samotne wieczory.- Marc przeglądał dokumenty w segregatorze.
-Byłam w pracy.- ze zrezygnowaniem odłożyłam torebkę na barek.
-W pracy, no tak, gdzie ty indziej mogłabyś być? Przecież ty nie masz niczego innego niż praca.
-Jak to nie mam? A ty, a my do cholery?!
-Nas już skarbie nie ma.- chłopak podszedł do mnie i pogłaskał mnie po policzku przy tym ironicznie się uśmiechając.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- stałam wystraszona, przerażona, nie wiedziałam czego się mam spodziewać.
-Ja? Gdybyś tylko miała troszkę więcej czasu dla mnie to ciekawe czy byś się zorientowała.- Marc wciąż patrzył na mnie z tym głupim uśmieszkiem.
-Zdradziłeś mnie?- wyszeptałam. Nogi ugięły się pode mną. Byłam jak małe, bezbronne dziecko.
-Od 3 miesięcy jestem z inną kobietą. Nigdy byś nie zauważyła, bo zawsze była twoja praca. Gdy tylko wspomniałem o dziecku ty zaraz broniłaś się karierą. Chciałem ślub, nie bo twoja praca. Teraz już mnie to nie obchodzi.
-Od miesięcy sypiasz ze mną... a masz inną kobietę...- nie mogłam pozbierać myśli. Myślałam, że to jakaś cholerna łamigłówka, żart.
-Byłaś tylko moją s.ką. Nikim więcej. -wybuchłam płaczem, nie mogłam się powstrzymać. Byłam winna temu wszystkiemu. 3 lata zaprzepaściłam na własne życzenie.
-Nie weźmiesz mnie teraz na litość. Nawet nie próbuj.- nie mogłam opanować łez. Cała się trzęsłam, wiedziałam, że jestem na straconej pozycji.
-Zamknij się! Mieszkanie jest twoje, wezmę tylko połowę kasy z konta, na dniach przyjdzie papier, że nie jestem już pełnomocnikiem twojego konta. - wciąż nie wierzyłam.
-Zamknij się! Zamknij! - chłopak rozbił pięścią szklaną mozaikę, która rozsypała się na cały salon i kuchnię, przewrócił potężny wazon jednocześnie rozbijając stolik i telewizor. Spojrzał na mnie i rzucił się w moim kierunku. Przycisnął mnie do ściany.
-Kochałem cię, chciałem z tobą spędzić całe życie, chciałem kłaść się i budzić się przy tobie. Nie widziałem świata poza tobą. Ale ty robiłaś co chciałaś. - mówił ściskając coraz mocniej moje nadgarstki. Po chwili zakręciło mi się w głowie, poczułam ból na prawym policzku, potem na lewym. Osunęłam się na podłogę. On zabrał wcześniej spakowane walizki i jak gdyby nigdy nic wyszedł. Leżałam na podłodze. Czułam jak po twarzy płynie mi strużka krwi, po rozgrzanych policzkach spływały łzy, które łagodziły ten ból. Uświadomiłam sobie, że nie mam do kogo zadzwonić, by prosić o pomoc. Wykręciłam numer do Amy, przyjaciółki ze studiów, nie odbierała, Katy, koleżanka z pierwszej pracy również nie podnosiła słuchawki. Leżałam na zimnej podłodze pełnej odłamków szkła myśląc, że tak właśnie skończę swój pobyt po tej stronie świata. Nie miałam siły wstać, ani poruszyć się, dłonie wciąż były sine. Brakowało mi tchu. Zamknęłam oczy, tak było o wiele lepiej. Pomyślałam, że może gdy na chwilę zasnę nabiorę sił, by choć opatrzyć ranę. Nie chciałam dzwonić po pogotowie, zaraz zatrzymaliby Marc'a, ale on miał rację, to moja wina. To przeze mnie nasz związek się rozpadł. Usłyszałam pukanie do drzwi. Ktoś znów zapukał. „Idź sobie”- modliłam się w duchu, aby to nie był Marc, ale nie, on by wszedł bez pukania. Nagle drzwi się otworzyły i rozległy się rozmowy i śmiech.
-Ciicho, to ma być niespodzianka.- szepty dobiegały z klatki schodowej-dobra, wchodzimy, otwarte- do mieszkania ktoś wszedł.
-Tak sobie pomyśleliśmy, że nie damy ci uciec i oblejemy tutaj tą nową płytę!- usłyszałam krzyk Nathan'a. Jako pierwszy wszedł do salonu. Stanął jak wryty. Nagle reszta wpadła na niego. Znieruchomieli na widok bałaganu.
-Claudia!- Max rzucił się w moją stronę.- Dzwońcie po karetkę! Claudia, słyszysz mnie?- mulat lekko potrząsnął mną. Tylko trochę otworzyłam oczy. Chciałam się do niego uśmiechnąć, żeby wiedział, że nie jest tak źle, jak to wygląda. -Przynieście jakiś koc.-Max zaniósł mnie na kanapę.
-Spójrz na jej ręce- Siva pokazał na moje sine dłonie.
-Boże, co on jej zrobił.- Jay rozglądał się po pomieszczeniu. Po 10 minutach przyjechało pogotowie, została wezwana też policja.
Z tamtej nocy pamiętam tylko błogi sen w szpitalnym łóżku, które było o wiele wygodniejsze od terakoty w kuchni. Tak, sen ze świadomością, że następnego dnia nie zadzwoni budzik i nie trzeba jechać do pracy przyniósł mi największe ukojenie od niepamiętnych czasów.  

_________________________________________________________________________________
Zaczynam się rozkręcać. 
Jeżeli będzie min. 3 komentarze to dodam jeszcze dzisiaj kolejny rozdział, mały szantaż, ale wasze opinie są dla mnie najcenniejsze.
Krytyka mile widziana ;-) 

1 komentarz: