To już
ten dzień. Wielki Dzień. Najważniejszy. Od samego rana siedziałam
w towarzystwie wizażystki i fryzjera. Dokładnie o 9 do domu
przyjechały suknie i pozostała część garderoby. Nikt nie miał
prawa wstępu do mojego pokoju oprócz mamy. Przygotowaniom nie było
końca. Włosy, makijaż... to wszystko trwało wiele, niezliczonych
godzin. Goście już dwie godziny przed ceremonią udali się do
kościoła, a w domu zapanowała błoga cisza. Punktualnie o 13
miałam już na sobie wymarzoną suknię. Stanęłam przed wielkim
lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. Mama i tata weszli do pokoju.
-Wspaniale!
-mama wykrzyknęła i podała mi bukiet oleandrów. Wciąż
spoglądałam na delikatny gorset
obszyty ręcznie robioną koronką,
zdobioną delikatnymi kamieniami Svarowskiego, połączony z suknią,
która była w kształcie litery A. U dołu widniała koronka jak i
na kilkumetrowym trenie. Włosy miałam gładko zaczesane na bok,
delikatny makijaż oraz subtelne kolczyki i bransoletka z niebieskimi
oczkami. W bucie czułam wsadzony banknot na szczęście, a na nodze
miałam cudowną podwiązkę. Spojrzałam na mamę, która
promieniała ze szczęścia, a potem na tatę. On stał oparty o
futrynę drzwi i smutnym wzrokiem spoglądał na mnie.
-Nie
podoba ci się? -spojrzałam na niego.
-Jest
fantastycznie. -powiedział to cicho i niewyraźnie.
-Tata po
prostu nie może pogodzić się z tym, że jego córeczka będzie
teraz miała ważniejszego mężczyznę u boku niż on. -mama
poklepała tatę po ramieniu, a ten wysilił się na uśmiech.
-No,
wystarczy tych sentymentów! Zbierajmy się, już czas. -ojciec
poprawił spinki przy mankietach i udał się na dół. Z pomocą
Math'a bezpiecznie zeszłam na dół. On również otarł kilka łez,
jednak jak przystało na szefa ochrony, nie rozkleił się. Za to
tylko Han miała cały fartuszek mokry od łez. Przytuliła mnie
mocno, jakby już nigdy miała mnie nie zobaczyć i nie ugotować dla
mnie ulubionej potrawy. Limuzyna już czekała przed domem. Droga do
kościoła dłużyła się jak nigdy. Jakby to był dla mnie ostatni
czas na przemyślenie wszystkiego i upewnienie się w tym, że chcę
wyjść za Max'a, jednak ja nie miałam nawet przez chwilę
wątpliwości, byłam pewna tego, że chcę tego ślubu. W końcu
zobaczyłam w oddali krzyż na jednej z wieży kościelnej. Serce
zaczęło mi mocniej bić. Wszyscy goście byli już w środku, drzwi
były zamknięte, tylko dwóch ochroniarzy wyczekiwało na mnie i
rodziców. Cała roztrzęsiona wysiadłam z samochodu i weszłam po
schodach tuż przed wielkie drzwi katedry. Mama poprawiła mój tren
i ze łzami w oczach uściskała mnie i weszła do środka. Mieliśmy
jeszcze parę minut. Tata też był widocznie zestresowany faktem, że
poprowadzi mnie do ołtarza, ale od zawsze było to moim marzeniem,
nie miał wyjścia.
-To, co
teraz Ci powiem zapamiętamy oboje do końca życia... -tata spojrzał
na mnie. -Dlatego wiedz, że jeżeli kiedykolwiek będziesz miała
jakiś problem lub on coś ci zrobi to miej tą świadomość, że
zawsze stanę po twojej stronie. Masz we mnie wsparcie, pamiętaj o
tym. -ucałował mnie w policzek jak przed laty, gdy mówił mi
„Dobranoc” tuż przed tym, gdy gasił światło w moim pokoju.
-Dziękuję
Ci...- w tym momencie rozległ się dźwięk organów, a ochroniarze
złapali za klamki drewnianych drzwi. Wzięłam tatę pod rękę i
zastygliśmy na chwilę. Drzwi zostały otworzone, setki ludzi
patrzyło tylko na nas. Max stał odwrócony tyłem, tak nakazywała
tradycja, nie mógł obejrzeć się, za to Tom coś szepnął mu do
ucha. Idąc wprost do ołtarza mijałam wielu znajomych i bliskich mi
ludzi. Uśmiech sam rysował się na mojej twarzy. Wreszcie stanęłam
u boku Max'a, ten spojrzał na mnie i od razu uścisnął moją dłoń.
Czas zaczął lecieć jak szalony. Pierwsze TAK i kolejne, nagle
Xavier podał obrączki i po chwili już były na naszych palcach.
Jeszcze kilka sekund i już opuszczaliśmy katedrę. Kilkanaście
dzwonów ogłosiły całej okolicy fakt iż już jesteśmy
małżeństwem. Wsiedliśmy do limuzyny i dopiero wtedy zdałam sobie
sprawę z tego wszystkiego.
-Cludia
George moja żona. -Max pocałował mnie.
-Maximillian
Alberto George, mój mężulek. -uśmiechnęłam się pod nosem.
-Alberto... -powtórzyłam po cichu.
-To po
dziadku! -spojrzał na mnie. Wybuchnęłam śmiechem. Emocje wciąż
sięgały zenitu. Po przyjeździe do restauracji, udaliśmy się do
pokoju, bym zmieniła suknię. Druga przygotowana na wieczór, miała szerokie ramiączka z niewielkim dekoltem w greckim stylu. Była
do ziemi, jednak zwiewna i delikatna. Udaliśmy się na salę, gdzie
wszyscy goście już zajęli miejsca. Rozpoczęła się zabawa do
białego rana! Nie było minuty, by parkiet był pusty, wciąż ktoś
wznosił kolejne toasty, ktoś prowadził w tańcu, inni śpiewali
weselne piosenki i tak o to wyglądało wesele. Przemykaliśmy
pomiędzy stołami, zagadywaliśmy do gości i doglądaliśmy, by
wszyscy świetnie się bawili. Tego dnia nie zabrakło najważniejszych osób. Rodzice, przyjaciele, nikt więcej nie był mi potrzebny. W tym gronie świetnie się bawiliśmy! Na oczepinach bukiet złapała stara ciotka Meddy, która przez całe wesele ugania się za Tom'em, by ten z nią zatańczył, jednak gdy złapała bukiet, stwierdziła, że Tom jest jej przeznaczony i to "musi być miłość". Mimo wszystko było fantastycznie, wszystko udało się tak, jak zaplanowaliśmy. Ostatni goście opuścili salę tuż
przed 7 rano.
-Chyba
się zbieramy...-powiedziałam do Max'a, który przysypiał na
krześle.
-Yhy...
wiesz co... noc poślubna, kto, by pomyślał, jest 7 rano, a ja nie
mam siły palcem ruszyć.
-Odbijemy
sobie tę noc innym razem. -ściągnęłam buty i oboje powlekliśmy
się do pokoju na górze. Nie było większych ceregieli. Max
wyswobodził mnie z sukni, on sam ze smokingu i padliśmy na łóżko,
zasypiając po kilku sekundach. Koło 13 obudziła nas wizażystka,
która przyszła uczesać mnie na drugi dzień naszej imprezy. Kilka
litrów kawy postawiło nas na nogi. Kolejna noc wcale nie była
krótsza... nocy poślubnej też nie było...
_____________________
Piszę już drugie opowiadanie, a raczej dwa, wciąż nie mogę się zdecydować, które ma ujrzeć światło dzienne, jednak bohaterowie to już zupełnie inne postacie. Postaram się jak najszybciej pozbierać i stworzyć nową stronę, czekajcie na wiadomości, a tym czasem powoli zbliżamy się do końca ...
Ah, właśnie się zorientowałam, że dwa dni temu była "rocznica" tego bloga! Cały rok z Wami!Tak sobie myślę, że nowe opo będę pisała na tym blogu... ewentualnie zmienię wygląd i nazwę na bardziej neutralną... co myślicie ?
tylko nie koniec ;c
OdpowiedzUsuńten rozdzial i cale opowiadanie sa najlepsze z najlepszych, szkoda bedzie nie czekac na nowa notke...
postaram się, aby kolejne opowiadanie było równie ciekawe, mimo że bez chłopaków z TW ;)
Usuńszkoda że to koniec naprawdę:( no ale kolejne opowiadania na pewno bd równie genialne jak te więc dalej bd czytać:D
OdpowiedzUsuńuwielbiam i szkoda że koniec a cały opis ślubu krótki ale fajny i błagam postaraj się o szybki rozdział proszę ja błagam
OdpowiedzUsuń