Rano pozbyłam się opatrunków.
Wyglądałam już o niebo lepiej. Tylko mały siniak koło brwi, a
ręce wyglądały już zupełnie normalnie. Gdy wstałam chłopaków
już nie było. Zostawili tylko karteczkę, że wrócą koło
południa. Tego dnia słońce piekło niesamowicie. Włożyłam
bokserki i górę od stroju kąpielowego i postanowiłam umyć
samochód. Nigdy tego nie robiłam, bo nie miałam na to czasu, a
teraz jeszcze kilka dni miałam zwolnienie, więc pozwoliłam sobie
na taką „rozrywkę”. Szczerze powiedziawszy mycie jeepa, to nie
lada wyzwanie. Z garażu wyciągnęłam szlauf, wiadro i jakieś
detergenty. Po chwili byłam już cała mokra. Niemalże leżałam na
masce, by dokładnie ja wypucować niczym te laski z „Playboya”,
gdy pod dom pojechał mini bus, z którego wysiedli chłopcy. Wbili
swój wzrok w moją osobę.
-No co jest?!- stanęłam z rękami na
biodrach.
-Nic, nic.- Jay, Nath i Sav pobiegli do
domu
- A wy co?- Max i Tom stanęli z
założonymi rękami przede mną.- Max leć oglądać kolejny odcinek
swojego serialu. - puściłam oczko do mulata.- pomożesz mi?-
zapytałam Tom'a. Chłopak zrzucił koszulkę i wziął się do
roboty. Max z obrażoną minął poszedł do domu. Czułam, że coś
tutaj jest nie tak, ale cóż. Przez 2 godziny pucowaliśmy auto.
Byliśmy cali mokrzy.
-A ty co?- chłopak oparł mnie o
samochód i przysunął się do mnie.
-Ty już dobrze wiesz, co.
-O nie! - odepchnęłam go,
złapałam wiadro z wodą i całą zawartość wylałam na niego.
-Ty do mnie tak? - rzucił się za
mną, a ja z piskiem pobiegłam do domu. Przebiegłam salon i udałam
się na taras. Tom był tuż za mną. Bez dłuższego zastanowienia
wskoczyłam do basenu, ochlapując przy tym Jay'a i Max'a.
Przepłynęłam całą długość i wyszłam z basenu. Chciałam
uciec, ale nie było już drogi ucieczki. Tom złapał mnie i
zaciągnął w tuje, które rosły na końcu ogrodu.
-Przestań, no.- chciałam
oswobodzić się z jego uścisku, ale on był zdecydowanie
silniejszy. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. W końcu wziął
mnie na ręce jak małe dziecko i wrzucił wprost do basenu.
-Jeszcze mnie popamiętasz!-
pogroziłam mu palcem. Siedziałam na brzegu układając włosy.
-Dziecinada.- Max popatrzył na
mnie z dezaprobatą. Wstał, wziął swój ręcznik i skierował się
na taras. Szybko podbiegłam do niego i popchnęłam do basenu. Tym
razem wygrałam. Z tryumfem poszłam do pokoju się przebrać.
Wieczorem miała przyjechać Amy . Z
niecierpliwością wyglądałam przez okna. W końcu się pojawiła.
Od razu pobiegłyśmy na górę. Na balkonie pożyczyłyśmy sobie
leżaki od Max'a i wygodnie się na nich usadowiłyśmy. Gadałyśmy
bez opamiętania. Godziny mijały, a my wciąż miałyśmy mnóstwo
tematów do rozmów.
-Claudia, ups sory. - Tom wparował na
balkon, nieco się zmieszał
-Co tam?- spojrzałam na chłopaka
błędnymi oczami, z pewnością było widać, że wypiłyśmy
butelkę wina.
-Nie, nie już nic. Bawcie się
dobrze.- pocałował mnie i jak szybko się pojawił, tak szybko
zniknął.
-Ty mi wyrywasz chłopa, przecież
wiesz, że Tom mi siem podoba. Nie? No. - Amy usiłowała sklecić
zdanie.
-Jakiego chłopa, bierz sobie go. On to
mi tu jakby do tego, jak się to nazywa, cholera, szczęścia o, ha
szczęście, widzisz jakie słowo, do szczęścia nie potrzebny.
Widziałaś, chłoptaś napalony tutaj sobie wbija, to co leć tam do
niego i heja! - zaczęłyśmy się śmiać.
-Jak ja go nie znam, tego to gdzie ja z
butami będę wchodziła?
-Z jakimi butami?! -spojrzałam na jej
szpilki – w szpilkach to ty możesz wchodzić wszędzie!
-I zdrowie- dziewczyna wzięła łyk
wina z butelki.- to gdzie on? Ale nie będziesz miała pretensji hm?-
spojrzała na mnie.
-E, w du.pie tam z nim.- machnęłam
ręką i wygramoliłam się z leżaka. Chwiejnym krokiem
zaprowadziłam koleżankę pod drzwi pokoju Tom'a.
-Ciii, zrobisz mu wlot do łóżka-
powiedziałam zatykając usta koleżance.-Na trzy i wchodzisz.-
trzymałam rękę na klamce.
-Raz, siedem, nie, czekaj, raz,
sze...nie, ty e, pamiętasz jak to szło?- dziewczyna przecząco
pokiwała głową.
-Dobra, kij z tym, trzy!- w tym
momencie drzwi pokoju się otworzyły, a w nich stał Tom. Oparł się
o futrynę i przyglądał się nam, dopóki nie zorientowałyśmy
się, że nas widzi.
-Ło, patrz, leć, kur.a leć do
łóżka!- pchnęłam koleżankę do pokoju bruneta.
-Co z wami jest?- chłopak spojrzał na
mnie.- haha zapite w cztery banie! Nie mogę!
-Możesz, możesz, się pospiesz, bo ci
laska stygnie!-wskazałam na leżącą na łóżku Amy. Odwróciłam
się i skierowałam w stronę swojej sypialni. Szłam do pokoju
licząc drzwi. Wszystkie wyglądały tak samo.
-Jeden, dwa, zaraz, trzecie czy
czwarte? Raz kozie śmierć.-powiedziałam sama do siebie i weszłam
do pokoju. Bez zbędnego rozglądania się położyłam się do
łóżka. Niestety, rano okazało się, że nie obudziłam się sama.
Gdy otworzyłam oczy od razu
wiedziałam, że nie jest to mój pokój. To nie było, jednak
najgorsze. Leżałam na brzuchu i pod prawą ręką poczułam coś
dziwnego. Lekko szorstkiego i twardego (tak, tak pomyślałam o tym
samym, ale nie, to nie był wielki napalony murzyn), to było coś
gorszego. Nagle to COŚ zaczęło się poruszać, widziałam to
dokładnie po ruchach kołdry. W końcu zamaszystym ruchem odkryłam
materiał i równocześnie spadłam z łóżka. Zaczęłam piszczeć
i podskakiwać (żeby jeszcze to pomogło!), na łóżku leżała
potężna jaszczurka! Wybiegłam roztrzęsiona z pokoju, rzuciłam
się w stronę schodów, gdzie spotkałam Siva.
-Boże, dinozaur, rozumiesz, potwór! W
łóżku, tam...-pociągnęłam chłopaka do pokoju. Siv wyglądał
na spokojnego, stanęłam za nim, bo to było najbezpieczniejsze
miejsce.
-Jay!- Siv krzyknął w stronę
łazienki.- Tosiek śpi u ciebie w łóżku!
-Tosiek? Jaki ku.wa Tosiek, to Godżilla
nie Tosiek!- zaczęłam się drzeć wniebogłosy. Z łazienki wyszedł
Jay owinięty w pasie ręcznikiem.
-Mój Tosieczek, wystraszyłeś się
tymi krzykami, co?- chłopak pocałował Tośka (?) i pogłaskał go
po grzebieniu.
-Nie no, nie wyrabiam na was.- ze
zrezygnowaniem usiadłam na fotelu.
-A tak w ogóle to co ty tutaj.- Siv'a
zaczął spoglądać to na mnie to na Jay'a.
-Nie wnikaj stary.- Jay wskazał
chłopakowi drzwi. Loczek usiadł obok swojego zwierzaczka i spojrzał
na mnie.- Nieźle się wczoraj z Amy bawiłyście co?
-Powiedz mi, że ...- zaczęłam z
nadzieją w głosie.
-Do niczego nie doszło. Ty spałaś
tutaj, a ja tutaj- wskazał na fotel.
-Dziękuję ci, a właśnie, gdzie jest
Amy?!- zerwałam się i wybiegłam na korytarz. Dziewczyna właśnie
wychodziła z pokoju Tom'a. Zaciągnęłam ją do mojej sypialni.
-Zakochałam się.- dziewczyna położyła
się na moim łóżku i zaczęła robić aniołki jak na śniegu.
-W Tom'ie ?! Przespałaś się z nim?!-
złapałam się za głowę, tego wszystkiego było za dużo! To, że
miałam ogromnego kaca, to moralnie czułam po prostu DNO.
-Nie w Tom'ie, w Siv'ie.
-Jezuuu...- usiadłam obok niej. Teraz
już wszystko wyglądało jak sudoku. Coś gdzieś, ale nic do siebie
nie pasowało, jak zgadzało mi się tu, to tu już w ogóle nie
wiadomo było co robić.
-Widzisz, w nocy Thom spał w łóżku
ze mną, fakt, ale to tylko tyle, przebudziłam się koło 5 i
poszłam wziąć prysznic. No i tak się stało, że poszłam na dół
czegoś się napić. Ja sobie wchodzę do kuchni a tu Siv sobie
siedzi i coś tam przy laptopie grzebie i tak sobie zaczęliśmy
gawędzić i wiesz... tylu tematów do rozmów to ja nie miałam
nawet z tobą. Rozmawialiśmy ze 3 godziny rozumiesz, 3 godziny! No,
ale potem przyszli inni i tak jakoś, ale wiesz, ja poczułam takie
coś, coś takiego, co nie czuje się codziennie...
-Kaca chyba poczułaś, jak
wygrzmociłyśmy 2 butelki wina!
-Ah ty jesteś taka... bez emocji...
czekaj, poczułam te... no kuźwa, takie małe ze skrzydełkami...
no!
-Pszczoły?- spojrzałam na nią.
-To drugie.
-Osy?
-Z tobą to takie gadanie, motylki w
brzuchu!
-To raczej niestrawność wczorajszych
procentów.
-Wiesz co, idź sobie do swojego Tom'a,
nie odzywaj się normalnie do mnie! Spotkamy się w piątek na
imprezie!- miałam jej jeszcze coś powiedzieć, ale po prostu
ugryzłam się w język. Amy pojechała na uczelnię, a ja zostałam
w swojej fortecy, z której nie miałam zamiaru wychodzić. Włączyłam
laptopa i zaczęłam szperać po różnych portalach. Patrzyłam na
różne wycieczki wakacyjne, bo właśnie zbliżał się koniec roku.
Myślałam o górach, zdobywaniu szczytów, przygodzie. Zajrzałam do
notesu, za tydzień ostatni egzamin, a ja jeszcze nic nie ruszyłam
materiału. Od tego zależał los na dalszą naukę, czyli studia
magisterskie. Wyciągnęłam segregatory z notatkami i zaczęłam
przeglądać tą makulaturę. Szło mi nawet dobrze, dopóki do
pokoju nie zapukał Siv.
-Co tam?- spojrzałam na niego zza
sterty książek.
-Nie nic, nie będę ci przeszkadzał.
- chłopak już się miał wycofywać.
-Chodź, chodź, no mów, o co chodzi?-
szatyn był nieco zmieszany. Poczułam nieodpartą chęć pomocy
innym. Tak, teraz musiałam pomóc koledze.
Opowiadanie jest BOSKIE! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietna akcja i w ogóle. :D
Czekam na next'a :)
Weny ;]
Jejku, masz ZACZEPISTO - NIEZIEMSKIE opowiadanie!!! ♥
OdpowiedzUsuńJuż je pokochałam, ma tyle plusów, że masakra, może NIEKTÓRE z nich wymienie:
+1 - długie rozdziały, które kocham,
+2 - są pisane zrozumiale (jak dla mnie) chodzi mi o to, że nie są takie jakby się w ogóle kupy nie trzymały.
+3 - pisze je osoba, która ma wielki i to bardzo wielki talent, pokochałam ten blog!
+4 itd. (nie chce mi się tego wszystkiego wymieniać xDDD)
Bardzo się ciesze, że dałaś mi link, bo w życiu czegoś takiego nie czytałam
Mówię więc jeszcze raz, opowiadanie jest boskie itd.
Genialny rozdział (jak każdy)
Z chęciąbędę czytaćkolejne
Szybko pisz next'a i wenki!!! ;D ;*** ♥♥♥
sorki za taki długi komentarz ;)
Usuńbardzo dziękuję, dostaję motywacji z każdym komentarzem ;-) dziękuję Ci jeszcze raz !
UsuńTosiek<3 bomba;p śmiałam się i nie mogłam przestać przez 20 minut!! Boski rozdział;p
OdpowiedzUsuń