Witam Was na moim blogu
- niegdyś - story-the-wanted.blogspot.com !
W archiwum znajdziecie opowiadanie o The Wanted (rozdziały 1-59).
Zapraszam do czytania i komentowania!
Claudia Xyz

sobota, 23 listopada 2013

59 - Koniec

Zapraszam Was do przeczytania ostatniego rozdziału opowiadania z TW. Za kilka dni pojawi się tutaj statystyka, a potem spodziewajcie się nowego wyglądu i pierwszego "odcinka" nowej opowieści z zupełnie innymi bohaterami i wątkami. 
Czytajcie i oceniajcie ! 
___________________________
Nasz miesiąc miodowy spędziliśmy podróżując po niemalże całym świecie. Zwiedziliśmy Kanadę, Brazylię, Hiszpanię, Barcelonę, Gruzję, Indie, RPA oraz Australię. Przez ten czas rzadko kontaktowaliśmy się ze znajomymi i rodziną, byliśmy tylko sami dla siebie. Wreszcie mieliśmy okazję odbić sobie zaległą noc poślubną i nacieszyć się sobą bez żadnych przeszkód. 
Po tych długich wakacjach powróciliśmy do Londynu, do ogromnego domu, w którym jak zwykle było mnóstwo ludzi. Niestety powrót do tego wspniałego miejsca to nie tylko opowiadanie wszystkim o tym, co robiliśmy, ale w moim przypadku ból głowy i mdłości. Jedyne zło jakie pozostawiły po sobie te wczasy.
-Dobrze się czujesz? -Natalia sprzątała w salonie, gdy schodziłam po schodach.
-Spoko... -powiedziałam, gdy przed oczami zrobiło mi się ciemno i omal nie spadłam na posadzkę. -Nic mi nie jest. -powtórzyłam i spojrzałam na przestraszoną siostrę. Sama zastanawiałam się nad tym, co mi jest. Wieczorem miała odbyć się kolacja z moimi rodzicami, więc musiałam doprowadzić się do porządku. Połknęłam kilka tabletek przeciwbólowych i zabrałam się za prasowanie sukienki oraz marynarki Max'a.

Na kolacji była fantastyczna atmosfera. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy jak nigdy. Tata pogodził się z tym, że jestem już mężatką i ,ku mojemu zdziwieniu, świetnie dogadywał się z Max'em. Łezka w oku kręciła się patrząc na moją rodzinę. Moja rodzina... Znów ból głowy odezwał się, jednak zacisnęłam zęby, bo chciałam nacieszyć się tą chwilą, tym widokiem.
-Twój tata chyba mnie w miarę polubił. -Max szukał kluczyków do samochodu.
-W miarę? Jesteś jego drugim oczkiem w głowie, oczywiście zaraz po mnie. -uśmiechnęłam się pod nosem i wsiadłam do auta. Noc była ciepła i przyjemna. Postanowiliśmy pojechać za miasto, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Zatrzymaliśmy się kilkanaście kilometrów za Londynem. Na niebie widać było łunę bijącą od rozświetlonego miasta, a tuż nad naszymi głowami rozpościerało się rozgwieżdżone niebo. Wiał delikatny wiatr, który targał końcówkami moich włosów. Staliśmy wpatrując się w światła oddalonego miasta. Nie było nam potrzeba nic więcej do szczęścia. Mieliśmy siebie i to nam wystarczało. Wróciliśmy do domu, który pogrążony był we śnie.

Z samego rana chłopcy pojechali do studia, dziewczyny pobiegły na uczelnie, a ja udałam się na zebranie zarządu w firmie. Spotkanie trwało ponad dwie godziny, jednak było warto, bo okazało się, że firma wciąż prowadzi na rynku konsultantów w całej okolicy. Ostatnio dostają co raz poważniejsze oferty, nie tylko organizowanie ślubów i jakiś rocznic, ale także wielkie koncerty czy pokazy wpadły w ich ofertę. Po południu miałam wizytę u lekarza. Ten zaś nakazał mi zrobić tysiące badań. Na całe szczęście dosyć dobrze znoszę pobieranie krwi i inne tego typu historie, więc wszystko zrobiłam od ręki, pozostało tylko poczekać na wyniki.

Po tygodniu dostałam wiadomość, że już są wszystkie badania gotowe do odebrania. Umówiłam się na wizytę i pojechałam do przychodni. Tym razem było małe opóźnienie, dlatego też musiałam chwilę poczekać przed gabinetem. Gdy już przyszła na mnie pora moje serce zaczęło szybko bić, zaczęłam się denerwować czy, aby wszystkie wyniki wyszły dobrze. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do gabinetu.
-Dzień dobry. -powiedziałam i usiadłam na krześle. Tym razem mojemu lekarzowi towarzyszył również inny doktor. Nieco zdziwiłam się, ale wyszłam z założenia, że być może właśnie się konsultują. Obaj spojrzeli na mnie i znów zaczęli przeglądać jakieś kwity.
-Pani Claudio, nawet nie wiem jak mam to pani powiedzieć... - nieznany mi lekarz spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Struchlałam. Nie wiedziałam czego mam oczekiwać, co myśleć i robić. W moich oczach pojawił się strach.
-Musimy wykonać jeszcze kilka dodatkowych badań, aby potwierdzić nasze podejrzenia.
-Ale co panowie „podejrzewają”? -wydusiłam z siebie.
-To może być... nowotwór. -poczułam się, jakby w tym momencie ktoś ogłosił wyrok mojej śmierci. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, byłam cała roztrzęsiona. Nie wiedziałam co mam robić.
-Zaraz pobierzemy jeszcze krew i jutro otrzymamy wyniki. Proszę się niepokoić, to może być zwykła infekcja, którą zwalczymy antybiotykami. -gdy pielęgniarka wkuwała igłę było mi wszystko obojętne. Straciłam wszystkie siły jakie miałam w sobie. Czułam się jak roślinka, którą każdy może przestawić, gdzie tylko ze chce.
-Może niech pani zadzwoni po kogoś, aby po panią przyjechał? -doktor usiadł obok mnie.
-Tak... zaraz przyjadą...-wymamrotałam i wciąż obracałam telefon w dłoniach. Po kilkunastu minutach pojawił się Max.
-Co się stało? -kucnął przede mną i uniósł mój podbródek. Otarł łzy spływające z moich policzków. Nie byłam wstanie mu nic powiedzieć, nie potrafiłam. Z gabinetu obok wyszedł doktor. Max dowiedział się o wszystkim od niego. Nie byłam w stanie zrobić nic więcej niż wtulić się w silne ramiona męża i rozpłakać się jak bezbronne dziecko.

Siedzieliśmy pod pokojem profesora, czekając na swoją kolej. Wszystko się potwierdziło, wszystko stało się prawdą, było tak, jak podejrzewali. Po kilku dniach szpitalny oddział, łóżko, białe ściany...
Wszystkie plany i marzenia legły w gruzach. Zamiast wybierania imienia dla naszego dziecka, leżałam na najgorszym oddziale jaki tylko można sobie wyobrazić. Nie liczyło się dla mnie nic. Max był przy mnie, to było najważniejsze.
-Nowotwór piersi... złośliwy. -profesor powiedział. W przeciągu kilku tygodni odbyły się dwie operacje, a już po miesiącu rozpoczęła się intensywna chemioterapia.
-Max, błagam, nie idźmy tam... -leżałam na łóżku bez sił, by ubrać się na kolejną dawkę chemii.
-Kochanie, nie poddamy się teraz, rozumiesz?
-Przecież ja nic już nie jestem wart... zostaw mnie... odejdź... -nie byłam wstanie płakać, byłam zmęczona całą terapią i bólem jaki mi sprawiała.
-Co ty mówisz?! Nigdzie nie idę, zostaję tu z tobą i czy tego chcesz, czy nie, będę z tobą. -zdenerwowany złapał mnie za ramiona i posadził na łóżku. - Ty masz żyć! Rozumiesz?!
-Max, ale... ja ci już nic nie jestem w stanie dać. -wymamrotałam. Wiedział o czym mówię. Nowotwór wykluczał powiększenie naszej rodziny.
-Najważniejsze, że mam ciebie. -włożył mi bluzę i zaprowadził do samochodu.
Postanowiliśmy przeprowadzić się do moich rodziców. Każdego dnia budziłam się i zbierałam włosy z poduszki, aż wreszcie nie miałam co zbierać. Moją głowę zdobiły przeróżne chusty wiązane na tysiące sposobów. Wszystkie ubrania były na mnie za duże. Nie miałam siły podnieść kubek czy wejść po schodach. Wciąż potrzebowałam czyjejś pomocy.
-To dla najpiękniejszej kobiety na całym świecie...-Max przyniósł mi wielki bukiet oleandrów.
-Z jakiej to okazji? -nie byłam w stanie utrzymać kwiatów.
-Już od pół roku jesteś moją żoną. -pocałował mnie i wstawił kwiaty do wielkiego wazonu na stoliku.
Tak mijały dni, a raczej przelatywały nam przez palce. Jeden dzień nie różnił się zbytnio od drugiego. Wszystko było codziennie takie same, sprawiało taki sam ból, jednak z czasem można było się do niego przyzwyczaić. 
W międzyczasie zespół podjął decyzję o zakończeniu kariery The Wanted, mieli tylko występować na zamkniętych imprezach. Ich ostatnim wspólnym działaniem było wydanie biografii całego zespołu, która sprzedawała się w wielo milionowych nakładach na całym świecie. Nasze życie diametralnie się zmieniło. Amy i Siva zamieszkali w przepięknym domu po drugiej stronie miasta. Natalia i Nathan kupili niewielkie mieszkanie na przedmieściach, jednak nie zdecydowali się na ślub, wygodniej było im żyć „na kocią łapę”. Jay i Sharl niedługo po naszym ślubie zostali szczęśliwymi rodzicami, jednak oni oboje nie uznawali przysięgania przed Bogiem swojej miłości. Tom i Rozalia wzięli cichy ślub i zamieszkali w centrum Londynu. Coś się zakończyło. Sielankowe życie w wielkim domu przepełnionym ludźmi, zabawą i śmiechem zamknął na zawsze drzwi. Nic nie było w stanie tego przywrócić.

-Choroba minęła. Nie ma po niej najmniejszego śladu. -to były najpiękniejsze słowa jakie tylko mogłam usłyszeć. Minął równy rok za nim w pełni powróciłam do sił, jednak to doświadczenie wiele zmieniło w naszym życiu. Przeszliśmy najtrudniejszą próbę z możliwych. Pozostało nam jedno, jedyne marzenie, marzenie o dzieciach, jednak na ewentualną adopcję chcieliśmy jeszcze poczekać. Zdecydowaliśmy, że zamieszkamy na stałe u rodziców. Jedno ze skrzydeł domu było do naszej dyspozycji. Wszystkie święta, urodziny i inne imprezy spędzaliśmy w „starym gronie”. Wtedy powracał czas wygłupów i śmiechu, mimo że byliśmy już o wiele starsi niż wtedy, gdy wspólnie żyliśmy pod jednym dachem.

Po dwóch latach znów powróciły bóle i mdłości. Byłam przygotowana na najgorsze. Po raz tysięczny siedziałam przed gabinetem profesora z najpotrzebniejszymi badaniami.
-Nie ma powodów do zmartwień, jednak odradzałbym podróże, muszę mieć panią pod ciągłą kontrolą.-powiedział uśmiechając się. Diagnoza była jednoznaczna i w 100% prawdziwa. Do mojej głowy nie mogło to dotrzeć, nie byłam w stanie wyobrazić sobie takiego szczęścia. Tego samego dnia z Max'em mieliśmy wieczorem wylecieć do Chin na wakacje z okazji 2 rocznicy ślubu. W prost z przychodni pojechałam do domu.
-Nie pakuj się. -wbiegłam do pokoju, w którym Max układał rzeczy do spakowania. -Byłam u lekarza. -chłopak zbladł.
-Nawrót...?-powiedział i spojrzał na mnie.
-Nie. -wyciągnęłam z torebki zdjęcia usg. -Tym razem to. -podałam mu papier. Zaczął obracać nim przyglądając się uważnie. Spojrzał na mnie zdezorientowany. -Jestem w ciąży. -to był jak prawdziwy cud. Wielu doktorów chciało być moim prowadzącym lekarzem, by móc przyglądać się czemuś, co jeszcze kilkanaście miesięc temu było niemożliwe. Od tej pory wpadliśmy w szał robienia zakupów i przygotowywania się na przybycie nowego członka rodziny.

-Dzień dobry, Han! -w drzwiach domu zobaczyłam mamę Anthonego.
-Witaj. Jak się masz? -rozpromieniona weszła do domu i przytuliła mnie. Usiadłyśmy w ogrodzie. -Nadeszła odpowiednia pora, bym coś ci przekazała. -Han podała mi starannie zaplombowaną kopertę.
-Co to jest? -spojrzałam na zawiniątko ze zdziwieniem. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam beżowy pergamin.

Claudio,
skoro to czytasz, to mnie już z Wami nie ma, ale za to na świecie zaraz pojawi się nowy członek Twojej rodziny. Żałuję, że nie mogę być już w niej. Chciałbym, by to wszystko, co przez te kilkanaście lat mojego życia wypracowałem nie poszło na marne. 
Złożyliśmy sobie obietnicę, pamiętasz jaką. Z pewnością teraz sam byłbym szczęśliwym przyszłym ojcem, może nawet i naszych dzieci, jednak nie wszystko poszło po mojej myśli. Dlatego też chciałbym, aby cały mój majątek jaki pozostawiłem został przepisany na twoje dzieci. Nie sprzeciwiaj się, nie protestuj, przyjmij to i korzystaj. Rozpieszczaj swoje Pociechy i dawaj im wszystko to, czego tylko zapragnął. 
Wierzę, że będziesz wspaniałą mamą.
Pamiętaj, że wciąż Cię kocham.
Anthony”

Rozpłakałam się na samą myśl, że taka niepozorna koperta przez te kilka lat leżała w szufladzie i czekała właśnie na ten moment. Nie mogłam uwierzyć w to, że Anth podarował moim dzieciom cały swój majątek. Nie chciałam go przyjmować, jednak Han przekonywała mnie, że oni nie mają ani dzieci, ani wnuków, którym mogliby przekazać to wszystko.
-Twoje dzieci niech chociaż z tego skorzystają... Będą dla mnie jak wnuki i pozwól mi je rozpieszczać i bawić... -kobieta skryła twarz w dłonie.
-Razem z moją mamą będziecie je rozpieszczać. -uśmiechnęłam się i przetarłam łzy.

Wreszcie na świecie pojawił się nasz syn.
-Przedstawiam Wam, Anthony Alberto George. -Max wszedł do sali z moimi rodzicami, rodzicami Anthon'ego i naszą paczką znajomych.
-Anthony...-Han podeszła do wózka i pogłaskała małego po główce.
Tak o to nasza rodzina zyskała nowego członka - roześmianego Anthon'ego. Jednak ktoś zadecydował, że ześle nam jeszcze jedno szczęście. Po dwóch latach przybyła do nas Ally – nasza córeczka, która była kropka w kropkę podobna do mamy Max'a. Nic więcej do szczęścia nie było nam potrzeba. Doczekaliśmy się prawdziwej rodziny i domu, w którym codziennie słychać było tupot małych nóżek, śmiech i płacz. Na zawsze już dom pozostał pełen miłości i śmiechu, chociaż …

W ósmą rocznicę śmierci Anthon'ego pojechałam na cmentarz, by móc pomodlić się i chwilę popatrzeć na zdjęcie widniejące na jego nagrobku.Każdego dnia miałam wrażenie, że jest przy mnie, że mnie wspiera i podpowiada co robić. I tym razem czułam jego obecność, czułam, że stoi tuż obok mnie i wpatruje się w kamienną płytę.
-Pani już spełniła swoją powinność... -usłyszałam nagle za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam starszego mężczyznę, który niósł bukiet białych oleandrów, jednak po chwili zniknął pomiędzy nagrobkami. Zaskoczył mnie, nie wiedziałam co miał na myśli i czy to na pewno było skierowane do mnie. Udałam się do samochodu i pojechałam do domu.
-Cześć. Gdzie jesteś?
-Już wracam do domu.
-Mogłabyś wstąpić do sklepu? Wyślę ci listę za chwilę.
-Nie ma problemu.
-Wiesz co... -Max zamilkł na chwilę, a ja czekałam na zielone światło.
-Coś się stało?
-Nic. Po prostu Cię kocham.
-Ja też Cię kocham. -uśmiechnęłam się i wyłączyłam słuchawkę. W końcu zapaliło się zielone światło. Ruszyłam przed siebie. Niestety nie dane mi było zrobić zakupów. Zrozumiałam, co miał na myśli tajemniczy mężczyzna na cmentarzu. Rozpędzone BMW uderzyło wprost we mnie. Oba samochody kilkakrotnie dachowały. Kierowcy z BMW udało się wyjść z tego cało, mi niestety nie (…)
**
To było jak uderzenie w głowę. Jeden telefon z policji i cały świat zatrzymał się w miejscu. Jeszcze kilka minut temu rozmawiałem z nią, a teraz jej już nie ma. Czyżby była tylko w mojej wyobraźni i pękła jak złudne marzenie przywołując mnie tym samym do porządku? To nie możliwe. Przecież są dowody na jej istnienie -Anth i Ally, obrączka na moim palcu... Dlaczego?! Dlaczego jej już tu nie ma? Dlaczego?!

Myślałem, że dzień, gdy dowiedziałem się o jej nowotworze będzie najgorszym dniem w moim życiu, jednak pogrzeb najukochańszej kobiety, ŻONY, jest czymś, czego nie życzę najgorszemu wrogowi. Widok własnych dzieci ubranych na czarno bolał najbardziej. 7 -letni Anth i 5-letnia Ally szli razem ze mną tuż za trumną. Musiałem się trzymać. Claudia nie wybaczyłaby mi tego, gdybym teraz się poddał. Musiałem podnieść głowę wysoko do góry i iść, po raz setny czytając Świętej Pamięci przy imieniu mojej ukochanej. Po chwili trumna już spoczęła w dole. Tuż obok trumny Anthon'ego. Wziąłem ogromny bukiet białych oleandrów i podszedłem do grobu. Kucnąłem i przeżegnałem się. Moje serce rozdzierał nieopisany ból. Widok drewnianej trumny w dole był przerażający, a świadomość, że ona w niej jest był najgorszy. Tak bardzo chciałem poczuć jej delikatne usta, zapach i dotyk. Chciałem wtulić się w nią i zapomnieć o wszystkim. Dlaczego Bóg zabrał mi mój największy skarb? Dlaczego? Dlaczego tylko pozostały mi te cholerne wspomnienia?! Przecież to mi nie wystarczy! Dlaczego my wciąż nie siedzimy na balkonie starego domu i nie sprzeczamy się? Dlaczego nie siedzimy na dachu najwyższego budynku i nie jemy romantycznej kolacji? Dlaczego? Jak mam sam wychować dwójkę szkrabów, jak?! Oboje tak walczyliśmy o siebie, o nas, a teraz tak po prostu Bóg zabrał ją do siebie. Mężczyźni ubrani w eleganckie mundury czekali, by zasypać trumnę. Spojrzałem na obrączkę, która mieniła się na moim palcu. Rzuciłem kwiaty w dół i wstałem. Kątem oka zobaczyłem poobijanego mężczyznę, który stał nieopodal mnie. Był to sprawca wypadku. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w ziemię, która uderzała o trumnę. Usłyszałem płacz Anthon'ego i krzyk Ally. Podbiegli do mnie i chwycili mnie za ręce.
-Tato... czy mama kiedyś wróci? -Ally pociągnęła mnie za marynarkę.
-Nie. -kucnąłem i objąłem ich oboje. -Ale mama od teraz będzie na nas patrzyła tam, z nieba i na zawsze pozostanie tu, w naszych serduszkach. -oboje wtulili się w moje ramiona. Nie byłem pewny czy poradzę sobie z tym wszystkim. Spojrzałem na ojca Claudii, który skinął do mnie głową. Nie. Nie mogłem się poddać. Miałem rodziców, przyjaciół, musiałem sobie dać radę. Dziadek zabrał dzieci do samochodu, ja wciąż stałem i wpatrywałem się w dół. Odwróciłem się i podszedłem do nieznajomego mężczyzny. Stanąłem naprzeciw niego. Ludzie spojrzeli na nas. Mój ojciec podszedł, myśląc, że rzucę się na tego człowieka. Spojrzałem mu w oczy, oczekiwałem wyjaśnienia, dlaczego to nie on zginął, skoro to on był winowajcą. Nie powiedział nic, spuścił wzrok. Miałem do niego ogromny żal. Ominąłem go i odszedłem. Tak zakończyła się ta historia.

A co ze mną? Po śmierci musiałem się podnieść. Dzieci jeszcze długo wypatrywały Claudii przez okno. Dopiero po kilku latach zaczęliśmy normalnie żyć, a może raczej, nauczyliśmy się żyć bez niej. Ale bez niej tylko w wymiarze cielesnym, bo wciąż czuję jej obecność, słyszę jej zdanie, nie raz w nocy mi się śni i mówi, że nie powinienem tak rozpieszczać dzieci, że przed obiadem nie mogą jeść słodyczy, a gdy ze zmęczenia nie przeczytam im bajki mówi mi, że nic się nie stało, że mam prawo, ale jutro mam przeczytać im aż dwie. Ona jest wciąż ze mną. Wciąż tu jest, wciąż ją czuję, wciąż ją słyszę, wciąż ją kocham...


21 komentarzy:

  1. Cholera, nie wiem co napisać...
    Akurat pechowo, podczas czytania szczególnie końcówki opowiadania, w tle leciała piosenka Evanescence - My Immortal. Więc nastrój zrobiłam sobie niezły :/
    Szkoda, że tak się zakończyło wszystko, no ale nie każda historia musi kończć się happy endem...
    Czekam na kolejne opowiadanie... mam nadzieję, że również pojawi się The Wanted ^^
    Powiem Ci tak... masz niesamowity talent do pisania, a ja żyję tylko dla takich osób :)
    Zaraz się popłaczę....
    Pisz kochana szybko nowe przygody i dodawaj jak najszybciej :)
    Poinformuj mnie, jak coś się zacznie dziać na tym blogu:
    time-is-slepping-away.blogspot.com lub a-difficult-life.blogspot.com lub na twitterze : @KamiPoland
    Do następnego :***
    Oby szybko ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. Bardzo przyjemnie jest, gdy ktoś docenia moją pracę.
      Niestety w kolejnym opowiadaniu nie będzie TW, ale mam nadzieję, że zupełnie inne wydanie, nowe przygody i postacie również Ci się spodobają.
      Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas na moim blogu i ciepłe słowa.
      Do następnego ;)

      Usuń
  2. oooo matko no ..... ale miało byc tak pięknie .... no wiesz wszyscy szczęśliwi i wgl .... nie no ale i tak jest pięknie , ryk na cały pokój hahah dobrze, że byłam sama w domu :P to opowiadanie było cudowne cudowne cudowne !!!!
    mam nadzieję, ze nie usuniesz go pisząc następny blog :P dziękuję, że stworzyłaś coś tak niesamowitego jak to :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję.
      Oczywiście te rozdziały pozostaną w takiej ilości, na dniach pojawi się statystyka i po prostu zacznę wrzucać nowe rozdziały.
      Jeszcze raz dziękuję ;)

      Usuń
  3. o mój Boże !

    to jest trzeci blog, który czytałam i który zakończył się śmiercią bohaterki, bohaterów, i tak jak w poprzednich wypadkach ryczałam jak bóbr :'(

    najpierw nowotwór, strach i bezsilność, następnie cud w postaci dwójki dzieci i co ? i dalej powinna być sielanka i szczęśliwe życie, a nie rozpędzone BMW, jak ten typ miał jeszcze czelność przyjść na pogrzeb, bo o tym, że miał czelność przeżyć to nawet nie wspomnę, biedny Max, ale nie powiem zachował się jak mężczyzna nie napadając na tego sprawce podczas pogrzebu, głupio by wyglądało jakby Max zaczął go okładać na pogrzebie swojej żony, troszku by to wskazywało na braki w jego mózgu xD

    rozpad zespołu :'( czasami sobie myślę jak będzie wyglądało moje życie jak chłopcy ogłoszą nam takie coś, chyba skoczę z dywanu, ja zwariuje chyba :(

    dziękuje ci za ten blog i przepraszam, że czasami sobie odpuszczałam i znikałam na dłuższy czas, dziękuje ci za tę akcję z porwaniem, bo to chyba spodobało mi się najbardziej, to było takie realistyczne i bardzo mnie zainspirowało do podjęcia nowego projektu

    teraz czekamy na statystyki, ale chyba najbardziej korci mnie co wymyśliłaś sobie w główce, co masz na myśli mówiąc, a raczej pisząc, że tu na tym blogu pojawi się coś świeżego, nowego

    mam tylko ogromną nadzieję i liczę, że mnie nie zawiedziesz, że nie usuniesz tych wpisów, tego opowiadania, bo zrobiłabyś najgłupszą rzecz jaką się da, nie możesz tego w żadnym razie usuwać, bo się obrażę !

    trzymaj się kochana, tak na marginesie to chyba tak teraz pusto, co ? zamykanie bloga, co już przeszłam, nie jest zbytnio fajne, jakby kończyć coś w swoim życiu, osobiście czułam żal do siebie i ogromną pustkę, gdy zakończyłam pierwsze opowiadanie, na początku było ciężko, tak jakby amputowali mi jakąś część ciała, brzmi śmiesznie, ale tak było, mam nadzieję, że jeżeli takie coś pojawiło się u cb to szybciutko zniknie

    to do zobaczenia <3

    PS. za błędy przepraszam, ale piszę pod impulsem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za tak długi komentarz. Bardzo miło, że tak zainteresowały Cię moje "wypociny" i jak widzę znasz bardzo dobrze fabułę. Wcale się nie obrażam, że czasami sobie "odpuszczałaś", bo i ja nie jednokrotnie przez długi czas tu nie zaglądałam, ale gdy coś zaczynam, staram się to zawsze kończyć i tak też jest w tym przypadku.
      Oczywiście nie usunę tych rozdziałów, fakt, dziwnie się czuję uśmiercając główną bohaterkę tym bardziej, że bardzo mocno się z nią utożsamiam. Ma ona wiele moich cech charakteru i decyzje, które podejmowała Claudia podjęłabym i ja -Klaudia ;) Teraz widząc TW w telewizji czuję się, jakbym patrzyła na ludzi, których straciłam, zdradziłam (?), to coś bardzo silnego, niejaka więź, która nagle się zerwała, a oni teraz mi są bardziej obcy niż wtedy, gdy Claudia całowała się z Max'em ...
      Nowe opowiadanie jest inne, bardziej moje, bohaterka jest jeszcze bardziej podobna do mnie.
      Mam nadzieję, że nie zawiodę Ciebie i innych czytelników, i obserwatorów, i wierzę, że wciąż będziesz zaglądała i komentowała.
      Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za poświęcony mi czas.
      Do zobaczenia na statystyce i nowym opowiadaniu.

      Usuń
  4. przeczytalam to dwa razy, pierwszy raz calosc, drugi raz tylko do odwiedzin Antony'ego na cmentarzu. no nie moge noo, czemu to sie musialo smutno skonczyc???
    jak dla mnie to koniec nastapil po "ruszylam przed siebie", wybacz ale tak jest lepiej :D wole zeby bylo niedopowiedziane i zebym myslala o dalszym ciagu niz swiadomosc ze usmiercilas Claudie :)
    pamietaj o tym ze stworzylas cudowna historie do ktorej z przyjemnoscia bedzie sie wracac. dziekujemy bardzo za to opowiadanie, do nastepnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za opinie i przeczytanie tego aż 2 razy.
      Mam nadzieję, że nowe opowiadanie również Ci się spodoba i wciąż będziesz częstym gościem na moim blogu.
      Pozdrawiam i do następnego ;)

      Usuń
  5. łzy ciekną mi teraz ciurkiem... każdy z nas przeżył albo przeżyje podobną sytuacje ze śmiercią bliskiej osoby..
    Dziękuje Ci za to opowiadanie wywowałaś wiele emocji we mnie od śmiechu właśnie przez te łzy
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Jak miło się czyta, że ktoś przeżywa i odczuwa te emocje, które chciałam po części Wam przekazać.
      Emocje, które tutaj opisywałam były zgodne z tym, co czułam w danym momencie. Być może ktoś zarzuci mi, że w całym opowiadaniu jest więcej smutnych, drastycznych, przerażających momentów, a te wesołe, które sprawiają, że śmiejemy się na głos tylko przewijają się od czasu do czasu, jednak właśnie taki był ten etap w moim życiu. Zawsze jest tak, że silniej pamiętamy te gorsze wydarzenia, a te szczęśliwe szybko zostają ugaszone w naszej pamięci.
      O śmierci i jej wymiarze teraz piszę inaczej niż jeszcze za czasu śmierci Anthon'ego. Ostatnio straciłam bardzo bliską mi osobę, uświadomiłam to sobie dopiero po tym, gdy dzień przed jej śmiercią rozmawiałam, śmiałam się i świetnie się bawiłam z tą osobą, a rano dowiedziałam się, że ta osoba odeszła. Ten ból, ta bezsilność jest najgorsza, przerażająca.
      Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie, które lada dzień się pojawi, wzbudzi w Tobie, ale i w reszcie Czytelników wzbudzą nowe, być może ciekawsze i silniejsze emocje.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Nieeeeeeeeeeeee to nie miało tak być oni mieli żyć długo i szczęśliwie dlaczego ona zginęła ta która nigdy się nie poddawała ja się pytam? Nie żebym była zwolenniczką ckliwych zakończeń(bez urazy dla innych mających inne zdanie niż ja) ale mógł być szczęśliwy koniec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszło jak wyszło. Szczerze powiedziawszy od samego początku, że właśnie w taki sposób ona zginie, z takim zakończeniem. Chyba mam zbyt "czarno" głowie, żeby pisać "i żyli długo, i szczęśliwie".
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. dziękuję po prostu zwyczajnie dziękuje!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprostsze słowa są tymi najpiękniejszymi.
      Nie ma za co ;)

      Usuń
  8. To opowiadanie było niesamowite, przy końcu aż się popłakałam...
    Kurcze, szkoda że ona zmarła. Ale takie już prawo autora, że decyduje o losie bohaterów. :)
    Twoje opowiadanie jest świetne, takie przyziemne, a nie tak jak niektóre "naciągane".. I to chyba między innymi mnie też w nim urzekło.
    Momentami zadawałam sobie pytanie"co będzie dalej?". Dobrze, że trafiłam tu jak już było całe napisane i mogłam tak szybko przeczytać kolejny rozdział, bo nie wiem jak długo bym wytrzymała czekając.
    Kurcze, mam jeszcze tyle myśli do przekazania, a normalnie brak słów.
    Jeszcze raz powtórzę. Bardzo mi się podoba to opowiadanie, mimo że się na końcu popłakałam.
    Masz do tego talent. :)

    Znalazłam niedawno tego bloga, więc wybacz, że nie dawałam komentarzy pod każdym postem.

    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny. :* :)
    Sylvia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz mi, ale dopiero teraz zobaczyłam Twój komentarz.
      Jest mi niesamowicie miło czytać takie słowa. Sama się popłakałam, wiedząc, że ktoś poświęcił mojemu blogowi tyle czasu, czytał każde słowo. Nawet nie wiesz ile sprawiłaś mi radości.
      Bardzo Ci dziękuję.
      Mam nadzieję, że nowe opowiadanie, które dodaję teraz również Ci się spodoba :)

      Usuń
  9. Połowę dzisiejszego dnia spędziłam na czytaniu Twojego blog'a. Nie raz płakałam i na przemian się śmiałam. Gdy moja mama weszła do pokoju, by powiedzieć mi, że jest podwieczorek, akurat czytałam rozdział o pogrzebie Anthon'ego. Byłam cała zapłakana! Mama powiedziała, że dziewczyna (tak chodzi mi o Ciebie!), która doprowadziła mnie do łez musi być naprawdę niesamowita w pisaniu, jeśli to uczyniła (bo muszę przyznać, że jak na piętnastolatkę jestem twarda xD). Ale to znowu się stało! Znowu doprowadziłaś mnie do łez! Jest 22:38 a ja znowu płaczę! Normalnie jak Wodospad Niagara! Moja mama prosiła mnie, żebym również jej dała jutro do przeczytania Twojego blog'a. Jesteś niesamowita w tym co robisz i mam nadzieję, że Twoje kolejne opowiadanie jest równie genialne jak to (zaraz zacznam czytać xD).
    Życzę Ci, kolejnych sukcesów, zarówno tych związanych z pisaniem jak i tych związanych z fotografią. Jestem pod wielkim wrażeniem Twojego talentu i nadal płaczę! xD
    Przekaż gratulacje Twoim rodzicom ode mnie, za to, że mają tak wspaniałą córkę jak Ty!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Matulo! Jest mi niezmiernie miło, że przeczytałaś to wszystko!
      Szczerze powiedziawszy oczekuję od siebie jeszcze więcej i wiele z rozdziałów poprawiłabym, a nawet napisała od nowa.
      Nawet nie wiesz jak wiele sprawiłaś mi przyjemności i dzięki Tobie właśnie powróciła mi wiara w samą siebie.
      Nawet nie wiesz jak to jest dla mnie ważne.
      Bardzo dziękuję Ci Kochana za te wszystkie ciepłe słowa. Niestety, moja mama nie wie, że piszę, bo dla niej to zwykła strata czasu.
      Mam nadzieję, że Twojej mamie też się spodobało.
      Zapraszam Cię do czytania kolejnego opowiadania :)

      Usuń
  10. O matko... 2 noce zarwane a tu takie coś!!
    O Boże normalnie ryczę ;/
    Dziewczyno jak Ty to świetnie napisałaś!!!
    Jezu to wszystko takie piękne... ślub Maxa i Claudii..... walka.. wygrana walka z nowotworem...... szczęśliwe zajście w ciąże.. i to dwa razy..... i tu nagle koniec.... cholera dziewczyno!! Ryczę teraz jak jakiś bóbr bez opamiętania!!
    Masz zajebisty talent!!!
    Muszę Ci się przyznać, ze jak dwa dni temu zaczęłam czytać twojego bloga to pomyślałam sobie, ze to będzie kolejny blog, który w ogóle nic nie da. A tu proszę..... tak to wszystko opisałaś.... ten pogrzeb Anthon'ego i potem problemy "psychiczne" Claudii..... Jej... pierwszy raz ktoś mnie tak wciągnął że musiałam zarywać noce, żeby dowiedzieć się co z nimi....
    A teraz co? Czuje taką pustkę, że to tak się skończyło..... Wyobrażałam sobie każdą scenkę a teraz tak rycze przypominając sobie po kolei wszystkie wydarzenia.
    Jesteś wspaniałą pisarką i jeżeli wydarz książkę (musisz to zrobić) to ja na pewno ją kupię!! Masz to jak w banku ;)
    Trzymaj się kochana ;) Weny na następne blogi.. <3
    Tak jak główna bohaterka...... Klaudia <3 :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie się cieszę, że Ci się spodobało i zawsze jestem pod wrażeniem osób, które piszą, że w ciągu kilku dni czytają całe opowiadania, bo jest to dla nich tak bardzo ciekawe. Ja jestem wymagająca wobec siebie i szczerze powiedziawszy wiele bym pozmieniała w niektórych rozdziałach.
      Nawet nie wiesz jak wiele dają mi takie komentarze. Obrastam w piórka z dumy (obym nie odleciała) i nabieram siły i motywacji do dalszego pisania.
      Bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas i ten komentarz.
      Zapraszam do czytania kolejnego opowiadania.

      Usuń