Zapraszam Was do przeczytania ostatniego rozdziału opowiadania z TW. Za kilka dni pojawi się tutaj statystyka, a potem spodziewajcie się nowego wyglądu i pierwszego "odcinka" nowej opowieści z zupełnie innymi bohaterami i wątkami.
Czytajcie i oceniajcie !
___________________________
Nasz
miesiąc miodowy spędziliśmy podróżując po niemalże całym
świecie. Zwiedziliśmy Kanadę, Brazylię, Hiszpanię, Barcelonę,
Gruzję, Indie, RPA oraz Australię. Przez ten
czas rzadko kontaktowaliśmy się ze znajomymi i rodziną, byliśmy
tylko sami dla siebie. Wreszcie mieliśmy okazję odbić sobie
zaległą noc poślubną i nacieszyć się sobą bez żadnych
przeszkód.
Po tych długich wakacjach powróciliśmy do Londynu, do
ogromnego domu, w którym jak zwykle było mnóstwo ludzi. Niestety
powrót do tego wspniałego miejsca to nie tylko opowiadanie wszystkim o tym, co
robiliśmy, ale w moim przypadku ból głowy i mdłości. Jedyne zło
jakie pozostawiły po sobie te wczasy.
-Dobrze
się czujesz? -Natalia sprzątała w salonie, gdy schodziłam po
schodach.
-Spoko...
-powiedziałam, gdy przed oczami zrobiło mi się ciemno i omal nie
spadłam na posadzkę. -Nic mi nie jest. -powtórzyłam i spojrzałam
na przestraszoną siostrę. Sama zastanawiałam się nad tym, co mi
jest. Wieczorem miała odbyć się kolacja z moimi rodzicami, więc
musiałam doprowadzić się do porządku. Połknęłam kilka tabletek
przeciwbólowych i zabrałam się za prasowanie sukienki oraz
marynarki Max'a.
Na
kolacji była fantastyczna atmosfera. Śmialiśmy się i
rozmawialiśmy jak nigdy. Tata pogodził się z tym, że jestem już
mężatką i ,ku mojemu zdziwieniu, świetnie dogadywał się z
Max'em. Łezka w oku kręciła się patrząc na moją rodzinę. Moja
rodzina... Znów ból głowy odezwał się, jednak zacisnęłam zęby,
bo chciałam nacieszyć się tą chwilą, tym widokiem.
-Twój
tata chyba mnie w miarę polubił. -Max szukał kluczyków do
samochodu.
-W
miarę? Jesteś jego drugim oczkiem w głowie, oczywiście zaraz po
mnie. -uśmiechnęłam się pod nosem i wsiadłam do auta. Noc była
ciepła i przyjemna. Postanowiliśmy pojechać za miasto, by
zaczerpnąć świeżego powietrza. Zatrzymaliśmy się kilkanaście
kilometrów za Londynem. Na niebie widać było łunę bijącą od
rozświetlonego miasta, a tuż nad naszymi głowami rozpościerało
się rozgwieżdżone niebo. Wiał delikatny wiatr, który targał
końcówkami moich włosów. Staliśmy wpatrując się w światła
oddalonego miasta. Nie było nam potrzeba nic więcej do szczęścia.
Mieliśmy siebie i to nam wystarczało. Wróciliśmy do domu, który
pogrążony był we śnie.
Z samego
rana chłopcy pojechali do studia, dziewczyny pobiegły na uczelnie,
a ja udałam się na zebranie zarządu w firmie. Spotkanie trwało
ponad dwie godziny, jednak było warto, bo okazało się, że firma
wciąż prowadzi na rynku konsultantów w całej okolicy. Ostatnio
dostają co raz poważniejsze oferty, nie tylko organizowanie ślubów
i jakiś rocznic, ale także wielkie koncerty czy pokazy wpadły w
ich ofertę. Po południu miałam wizytę u lekarza. Ten zaś nakazał
mi zrobić tysiące badań. Na całe szczęście dosyć dobrze znoszę
pobieranie krwi i inne tego typu historie, więc wszystko zrobiłam
od ręki, pozostało tylko poczekać na wyniki.
Po
tygodniu dostałam wiadomość, że już są wszystkie badania gotowe
do odebrania. Umówiłam się na wizytę i pojechałam do przychodni.
Tym razem było małe opóźnienie, dlatego też musiałam chwilę
poczekać przed gabinetem. Gdy już przyszła na mnie pora moje serce
zaczęło szybko bić, zaczęłam się denerwować czy, aby wszystkie
wyniki wyszły dobrze. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do
gabinetu.
-Dzień
dobry. -powiedziałam i usiadłam na krześle. Tym razem mojemu
lekarzowi towarzyszył również inny doktor. Nieco zdziwiłam się,
ale wyszłam z założenia, że być może właśnie się konsultują.
Obaj spojrzeli na mnie i znów zaczęli przeglądać jakieś kwity.
-Pani
Claudio, nawet nie wiem jak mam to pani powiedzieć... - nieznany mi
lekarz spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Struchlałam. Nie
wiedziałam czego mam oczekiwać, co myśleć i robić. W moich
oczach pojawił się strach.
-Musimy
wykonać jeszcze kilka dodatkowych badań, aby potwierdzić nasze
podejrzenia.
-Ale co
panowie „podejrzewają”? -wydusiłam z siebie.
-To może
być... nowotwór. -poczułam się, jakby w tym momencie ktoś
ogłosił wyrok mojej śmierci. Łzy zaczęły spływać po moich
policzkach, byłam cała roztrzęsiona. Nie wiedziałam co mam robić.
-Zaraz
pobierzemy jeszcze krew i jutro otrzymamy wyniki. Proszę się
niepokoić, to może być zwykła infekcja, którą zwalczymy
antybiotykami. -gdy pielęgniarka wkuwała igłę było mi wszystko
obojętne. Straciłam wszystkie siły jakie miałam w sobie. Czułam
się jak roślinka, którą każdy może przestawić, gdzie tylko ze
chce.
-Może
niech pani zadzwoni po kogoś, aby po panią przyjechał? -doktor
usiadł obok mnie.
-Tak...
zaraz przyjadą...-wymamrotałam i wciąż obracałam telefon w
dłoniach. Po kilkunastu minutach pojawił się Max.
-Co się
stało? -kucnął przede mną i uniósł mój podbródek. Otarł łzy
spływające z moich policzków. Nie byłam wstanie mu nic
powiedzieć, nie potrafiłam. Z gabinetu obok wyszedł doktor. Max
dowiedział się o wszystkim od niego. Nie byłam w stanie zrobić
nic więcej niż wtulić się w silne ramiona męża i rozpłakać
się jak bezbronne dziecko.
Siedzieliśmy
pod pokojem profesora, czekając na swoją kolej. Wszystko się
potwierdziło, wszystko stało się prawdą, było tak, jak
podejrzewali. Po kilku dniach szpitalny oddział, łóżko, białe
ściany...
Wszystkie
plany i marzenia legły w gruzach. Zamiast wybierania imienia dla
naszego dziecka, leżałam na najgorszym oddziale jaki tylko można
sobie wyobrazić. Nie liczyło się dla mnie nic. Max był przy mnie,
to było najważniejsze.
-Nowotwór
piersi... złośliwy. -profesor powiedział. W przeciągu kilku tygodni odbyły się dwie operacje, a już
po miesiącu rozpoczęła się intensywna chemioterapia.
-Max,
błagam, nie idźmy tam... -leżałam na łóżku bez sił, by ubrać
się na kolejną dawkę chemii.
-Kochanie,
nie poddamy się teraz, rozumiesz?
-Przecież
ja nic już nie jestem wart... zostaw mnie... odejdź... -nie byłam
wstanie płakać, byłam zmęczona całą terapią i bólem jaki mi
sprawiała.
-Co ty
mówisz?! Nigdzie nie idę, zostaję tu z tobą i czy tego chcesz,
czy nie, będę z tobą. -zdenerwowany złapał mnie za ramiona i
posadził na łóżku. - Ty masz żyć! Rozumiesz?!
-Max,
ale... ja ci już nic nie jestem w stanie dać. -wymamrotałam.
Wiedział o czym mówię. Nowotwór wykluczał powiększenie naszej
rodziny.
-Najważniejsze,
że mam ciebie. -włożył mi bluzę i zaprowadził do samochodu.
Postanowiliśmy
przeprowadzić się do moich rodziców. Każdego dnia budziłam się
i zbierałam włosy z poduszki, aż wreszcie nie miałam co zbierać.
Moją głowę zdobiły przeróżne chusty wiązane na tysiące
sposobów. Wszystkie ubrania były na mnie za duże. Nie miałam siły
podnieść kubek czy wejść po schodach. Wciąż potrzebowałam
czyjejś pomocy.
-To dla
najpiękniejszej kobiety na całym świecie...-Max przyniósł mi
wielki bukiet oleandrów.
-Z
jakiej to okazji? -nie byłam w stanie utrzymać kwiatów.
-Już od
pół roku jesteś moją żoną. -pocałował mnie i wstawił kwiaty
do wielkiego wazonu na stoliku.
Tak
mijały dni, a raczej przelatywały nam przez palce. Jeden dzień nie
różnił się zbytnio od drugiego. Wszystko było codziennie takie
same, sprawiało taki sam ból, jednak z czasem można było się do
niego przyzwyczaić.
W międzyczasie zespół podjął decyzję o
zakończeniu kariery The Wanted, mieli tylko występować na
zamkniętych imprezach. Ich ostatnim wspólnym działaniem było
wydanie biografii całego zespołu, która sprzedawała się w wielo
milionowych nakładach na całym świecie. Nasze życie diametralnie
się zmieniło. Amy i Siva zamieszkali w przepięknym domu po drugiej
stronie miasta. Natalia i Nathan kupili niewielkie mieszkanie na
przedmieściach, jednak nie zdecydowali się na ślub, wygodniej było
im żyć „na kocią łapę”. Jay i Sharl niedługo po naszym
ślubie zostali szczęśliwymi rodzicami, jednak oni oboje nie
uznawali przysięgania przed Bogiem swojej miłości. Tom i Rozalia
wzięli cichy ślub i zamieszkali w centrum Londynu. Coś się
zakończyło. Sielankowe życie w wielkim domu przepełnionym ludźmi,
zabawą i śmiechem zamknął na zawsze drzwi. Nic nie było w stanie
tego przywrócić.
-Choroba
minęła. Nie ma po niej najmniejszego śladu. -to były
najpiękniejsze słowa jakie tylko mogłam usłyszeć. Minął równy
rok za nim w pełni powróciłam do sił, jednak to doświadczenie
wiele zmieniło w naszym życiu. Przeszliśmy najtrudniejszą próbę
z możliwych. Pozostało nam jedno, jedyne marzenie, marzenie o
dzieciach, jednak na ewentualną adopcję chcieliśmy jeszcze
poczekać. Zdecydowaliśmy, że zamieszkamy na stałe u rodziców.
Jedno ze skrzydeł domu było do naszej dyspozycji. Wszystkie święta,
urodziny i inne imprezy spędzaliśmy w „starym gronie”. Wtedy
powracał czas wygłupów i śmiechu, mimo że byliśmy już o wiele
starsi niż wtedy, gdy wspólnie żyliśmy pod jednym dachem.
Po dwóch
latach znów powróciły bóle i mdłości. Byłam przygotowana na
najgorsze. Po raz tysięczny siedziałam przed gabinetem profesora z
najpotrzebniejszymi badaniami.
-Nie ma
powodów do zmartwień, jednak odradzałbym podróże, muszę mieć
panią pod ciągłą kontrolą.-powiedział uśmiechając się.
Diagnoza była jednoznaczna i w 100% prawdziwa. Do mojej głowy nie
mogło to dotrzeć, nie byłam w stanie wyobrazić sobie takiego
szczęścia. Tego samego dnia z Max'em mieliśmy wieczorem wylecieć
do Chin na wakacje z okazji 2 rocznicy ślubu. W prost z przychodni
pojechałam do domu.
-Nie
pakuj się. -wbiegłam do pokoju, w którym Max układał rzeczy do
spakowania. -Byłam u lekarza. -chłopak zbladł.
-Nawrót...?-powiedział
i spojrzał na mnie.
-Nie.
-wyciągnęłam z torebki zdjęcia usg. -Tym razem to. -podałam mu
papier. Zaczął obracać nim przyglądając się uważnie. Spojrzał
na mnie zdezorientowany. -Jestem w ciąży. -to był jak prawdziwy
cud. Wielu doktorów chciało być moim prowadzącym lekarzem, by móc
przyglądać się czemuś, co jeszcze kilkanaście miesięc temu było niemożliwe. Od
tej pory wpadliśmy w szał robienia zakupów i przygotowywania się
na przybycie nowego członka rodziny.
-Dzień
dobry, Han! -w drzwiach domu zobaczyłam mamę Anthonego.
-Witaj.
Jak się masz? -rozpromieniona weszła do domu i przytuliła mnie.
Usiadłyśmy w ogrodzie. -Nadeszła odpowiednia pora, bym coś ci
przekazała. -Han podała mi starannie zaplombowaną kopertę.
-Co to
jest? -spojrzałam na zawiniątko ze zdziwieniem. Otworzyłam kopertę
i wyciągnęłam beżowy pergamin.
„Claudio,
skoro to czytasz, to mnie
już z Wami nie ma, ale za to na świecie zaraz pojawi się nowy
członek Twojej rodziny. Żałuję, że nie mogę być już w niej.
Chciałbym, by to wszystko, co przez te kilkanaście lat mojego
życia wypracowałem nie poszło na marne.
Złożyliśmy sobie
obietnicę, pamiętasz jaką. Z pewnością teraz sam byłbym
szczęśliwym przyszłym ojcem, może nawet i naszych dzieci, jednak
nie wszystko poszło po mojej myśli. Dlatego też chciałbym, aby
cały mój majątek jaki pozostawiłem został przepisany na twoje
dzieci. Nie sprzeciwiaj się, nie protestuj, przyjmij to i korzystaj.
Rozpieszczaj swoje Pociechy i dawaj im wszystko to, czego tylko
zapragnął.
Wierzę, że będziesz wspaniałą mamą.
Pamiętaj, że wciąż
Cię kocham.
Anthony”
Rozpłakałam
się na samą myśl, że taka niepozorna koperta przez te kilka lat
leżała w szufladzie i czekała właśnie na ten moment. Nie mogłam
uwierzyć w to, że Anth podarował moim dzieciom cały swój
majątek. Nie chciałam go przyjmować, jednak Han przekonywała
mnie, że oni nie mają ani dzieci, ani wnuków, którym mogliby
przekazać to wszystko.
-Twoje
dzieci niech chociaż z tego skorzystają... Będą dla mnie jak
wnuki i pozwól mi je rozpieszczać i bawić... -kobieta skryła
twarz w dłonie.
-Razem z
moją mamą będziecie je rozpieszczać. -uśmiechnęłam się i
przetarłam łzy.
Wreszcie
na świecie pojawił się nasz syn.
-Przedstawiam
Wam, Anthony Alberto George. -Max wszedł do sali z moimi rodzicami,
rodzicami Anthon'ego i naszą paczką znajomych.
-Anthony...-Han
podeszła do wózka i pogłaskała małego po główce.
Tak o to
nasza rodzina zyskała nowego członka - roześmianego Anthon'ego.
Jednak ktoś zadecydował, że ześle nam jeszcze jedno szczęście.
Po dwóch latach przybyła do nas Ally – nasza córeczka, która
była kropka w kropkę podobna do mamy Max'a. Nic więcej do
szczęścia nie było nam potrzeba. Doczekaliśmy się prawdziwej
rodziny i domu, w którym codziennie słychać było tupot małych
nóżek, śmiech i płacz. Na zawsze już dom pozostał pełen
miłości i śmiechu, chociaż …
W ósmą
rocznicę śmierci Anthon'ego pojechałam na cmentarz, by móc
pomodlić się i chwilę popatrzeć na zdjęcie widniejące na jego
nagrobku.Każdego dnia miałam wrażenie, że jest przy mnie, że mnie wspiera i podpowiada co robić. I tym razem czułam jego obecność, czułam, że stoi tuż obok mnie i
wpatruje się w kamienną płytę.
-Pani
już spełniła swoją powinność... -usłyszałam nagle za plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam starszego mężczyznę, który niósł
bukiet białych oleandrów, jednak po chwili zniknął pomiędzy
nagrobkami. Zaskoczył mnie, nie wiedziałam co miał na myśli i czy
to na pewno było skierowane do mnie. Udałam się do samochodu i
pojechałam do domu.
-Cześć.
Gdzie jesteś?
-Już
wracam do domu.
-Mogłabyś
wstąpić do sklepu? Wyślę ci listę za chwilę.
-Nie ma
problemu.
-Wiesz
co... -Max zamilkł na chwilę, a ja czekałam na zielone światło.
-Coś
się stało?
-Nic. Po
prostu Cię kocham.
-Ja też
Cię kocham. -uśmiechnęłam się i wyłączyłam słuchawkę. W
końcu zapaliło się zielone światło. Ruszyłam przed siebie.
Niestety nie dane mi było zrobić zakupów. Zrozumiałam, co miał
na myśli tajemniczy mężczyzna na cmentarzu. Rozpędzone BMW
uderzyło wprost we mnie. Oba samochody kilkakrotnie dachowały.
Kierowcy z BMW udało się wyjść z tego cało, mi niestety nie (…)
**
To było
jak uderzenie w głowę. Jeden telefon z policji i cały świat
zatrzymał się w miejscu. Jeszcze kilka minut temu rozmawiałem z
nią, a teraz jej już nie ma. Czyżby była tylko w mojej wyobraźni
i pękła jak złudne marzenie przywołując mnie tym samym do
porządku? To nie możliwe. Przecież są dowody na jej istnienie
-Anth i Ally, obrączka na moim palcu... Dlaczego?! Dlaczego jej już
tu nie ma? Dlaczego?!
Myślałem,
że dzień, gdy dowiedziałem się o jej nowotworze będzie
najgorszym dniem w moim życiu, jednak pogrzeb najukochańszej
kobiety, ŻONY, jest czymś, czego nie życzę najgorszemu wrogowi.
Widok własnych dzieci ubranych na czarno bolał najbardziej. 7
-letni Anth i 5-letnia Ally szli razem ze mną tuż za trumną.
Musiałem się trzymać. Claudia nie wybaczyłaby mi tego, gdybym
teraz się poddał. Musiałem podnieść głowę wysoko do góry i
iść, po raz setny czytając Świętej Pamięci przy imieniu mojej
ukochanej. Po chwili trumna już spoczęła w dole. Tuż obok trumny
Anthon'ego. Wziąłem ogromny bukiet białych oleandrów i podszedłem
do grobu. Kucnąłem i przeżegnałem się. Moje serce rozdzierał
nieopisany ból. Widok drewnianej trumny w dole był przerażający,
a świadomość, że ona w niej jest był najgorszy. Tak bardzo
chciałem poczuć jej delikatne usta, zapach i dotyk. Chciałem
wtulić się w nią i zapomnieć o wszystkim. Dlaczego Bóg zabrał
mi mój największy skarb? Dlaczego? Dlaczego tylko pozostały mi te
cholerne wspomnienia?! Przecież to mi nie wystarczy! Dlaczego my
wciąż nie siedzimy na balkonie starego domu i nie sprzeczamy się?
Dlaczego nie siedzimy na dachu najwyższego budynku i nie jemy
romantycznej kolacji? Dlaczego? Jak mam sam wychować dwójkę
szkrabów, jak?! Oboje tak walczyliśmy o siebie, o nas, a teraz tak
po prostu Bóg zabrał ją do siebie. Mężczyźni ubrani w
eleganckie mundury czekali, by zasypać trumnę. Spojrzałem na
obrączkę, która mieniła się na moim palcu. Rzuciłem kwiaty w
dół i wstałem. Kątem oka zobaczyłem poobijanego mężczyznę,
który stał nieopodal mnie. Był to sprawca wypadku. Zamknąłem
oczy i wsłuchiwałem się w ziemię, która uderzała o trumnę.
Usłyszałem płacz Anthon'ego i krzyk Ally. Podbiegli do mnie i
chwycili mnie za ręce.
-Tato...
czy mama kiedyś wróci? -Ally pociągnęła mnie za marynarkę.
-Nie.
-kucnąłem i objąłem ich oboje. -Ale mama od teraz będzie na nas
patrzyła tam, z nieba i na zawsze pozostanie tu, w naszych
serduszkach. -oboje wtulili się w moje ramiona. Nie byłem pewny czy
poradzę sobie z tym wszystkim. Spojrzałem na ojca Claudii, który
skinął do mnie głową. Nie. Nie mogłem się poddać. Miałem rodziców, przyjaciół, musiałem sobie dać radę. Dziadek zabrał
dzieci do samochodu, ja wciąż stałem i wpatrywałem się w dół.
Odwróciłem się i podszedłem do nieznajomego mężczyzny. Stanąłem
naprzeciw niego. Ludzie spojrzeli na nas. Mój ojciec podszedł,
myśląc, że rzucę się na tego człowieka. Spojrzałem mu w oczy,
oczekiwałem wyjaśnienia, dlaczego to nie on zginął, skoro to on
był winowajcą. Nie powiedział nic, spuścił wzrok. Miałem do
niego ogromny żal. Ominąłem go i odszedłem. Tak zakończyła się
ta historia.
A co ze
mną? Po śmierci musiałem się podnieść. Dzieci jeszcze długo
wypatrywały Claudii przez okno. Dopiero po kilku latach zaczęliśmy
normalnie żyć, a może raczej, nauczyliśmy się żyć bez niej.
Ale bez niej tylko w wymiarze cielesnym, bo wciąż czuję jej
obecność, słyszę jej zdanie, nie raz w nocy mi się śni i mówi,
że nie powinienem tak rozpieszczać dzieci, że przed obiadem nie
mogą jeść słodyczy, a gdy ze zmęczenia nie przeczytam im bajki
mówi mi, że nic się nie stało, że mam prawo, ale jutro mam
przeczytać im aż dwie. Ona jest wciąż ze mną. Wciąż tu jest,
wciąż ją czuję, wciąż ją słyszę, wciąż ją kocham...
Cholera, nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńAkurat pechowo, podczas czytania szczególnie końcówki opowiadania, w tle leciała piosenka Evanescence - My Immortal. Więc nastrój zrobiłam sobie niezły :/
Szkoda, że tak się zakończyło wszystko, no ale nie każda historia musi kończć się happy endem...
Czekam na kolejne opowiadanie... mam nadzieję, że również pojawi się The Wanted ^^
Powiem Ci tak... masz niesamowity talent do pisania, a ja żyję tylko dla takich osób :)
Zaraz się popłaczę....
Pisz kochana szybko nowe przygody i dodawaj jak najszybciej :)
Poinformuj mnie, jak coś się zacznie dziać na tym blogu:
time-is-slepping-away.blogspot.com lub a-difficult-life.blogspot.com lub na twitterze : @KamiPoland
Do następnego :***
Oby szybko ^^
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. Bardzo przyjemnie jest, gdy ktoś docenia moją pracę.
UsuńNiestety w kolejnym opowiadaniu nie będzie TW, ale mam nadzieję, że zupełnie inne wydanie, nowe przygody i postacie również Ci się spodobają.
Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas na moim blogu i ciepłe słowa.
Do następnego ;)
oooo matko no ..... ale miało byc tak pięknie .... no wiesz wszyscy szczęśliwi i wgl .... nie no ale i tak jest pięknie , ryk na cały pokój hahah dobrze, że byłam sama w domu :P to opowiadanie było cudowne cudowne cudowne !!!!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, ze nie usuniesz go pisząc następny blog :P dziękuję, że stworzyłaś coś tak niesamowitego jak to :P
Bardzo Ci dziękuję.
UsuńOczywiście te rozdziały pozostaną w takiej ilości, na dniach pojawi się statystyka i po prostu zacznę wrzucać nowe rozdziały.
Jeszcze raz dziękuję ;)
o mój Boże !
OdpowiedzUsuńto jest trzeci blog, który czytałam i który zakończył się śmiercią bohaterki, bohaterów, i tak jak w poprzednich wypadkach ryczałam jak bóbr :'(
najpierw nowotwór, strach i bezsilność, następnie cud w postaci dwójki dzieci i co ? i dalej powinna być sielanka i szczęśliwe życie, a nie rozpędzone BMW, jak ten typ miał jeszcze czelność przyjść na pogrzeb, bo o tym, że miał czelność przeżyć to nawet nie wspomnę, biedny Max, ale nie powiem zachował się jak mężczyzna nie napadając na tego sprawce podczas pogrzebu, głupio by wyglądało jakby Max zaczął go okładać na pogrzebie swojej żony, troszku by to wskazywało na braki w jego mózgu xD
rozpad zespołu :'( czasami sobie myślę jak będzie wyglądało moje życie jak chłopcy ogłoszą nam takie coś, chyba skoczę z dywanu, ja zwariuje chyba :(
dziękuje ci za ten blog i przepraszam, że czasami sobie odpuszczałam i znikałam na dłuższy czas, dziękuje ci za tę akcję z porwaniem, bo to chyba spodobało mi się najbardziej, to było takie realistyczne i bardzo mnie zainspirowało do podjęcia nowego projektu
teraz czekamy na statystyki, ale chyba najbardziej korci mnie co wymyśliłaś sobie w główce, co masz na myśli mówiąc, a raczej pisząc, że tu na tym blogu pojawi się coś świeżego, nowego
mam tylko ogromną nadzieję i liczę, że mnie nie zawiedziesz, że nie usuniesz tych wpisów, tego opowiadania, bo zrobiłabyś najgłupszą rzecz jaką się da, nie możesz tego w żadnym razie usuwać, bo się obrażę !
trzymaj się kochana, tak na marginesie to chyba tak teraz pusto, co ? zamykanie bloga, co już przeszłam, nie jest zbytnio fajne, jakby kończyć coś w swoim życiu, osobiście czułam żal do siebie i ogromną pustkę, gdy zakończyłam pierwsze opowiadanie, na początku było ciężko, tak jakby amputowali mi jakąś część ciała, brzmi śmiesznie, ale tak było, mam nadzieję, że jeżeli takie coś pojawiło się u cb to szybciutko zniknie
to do zobaczenia <3
PS. za błędy przepraszam, ale piszę pod impulsem :P
Bardzo dziękuję Ci za tak długi komentarz. Bardzo miło, że tak zainteresowały Cię moje "wypociny" i jak widzę znasz bardzo dobrze fabułę. Wcale się nie obrażam, że czasami sobie "odpuszczałaś", bo i ja nie jednokrotnie przez długi czas tu nie zaglądałam, ale gdy coś zaczynam, staram się to zawsze kończyć i tak też jest w tym przypadku.
UsuńOczywiście nie usunę tych rozdziałów, fakt, dziwnie się czuję uśmiercając główną bohaterkę tym bardziej, że bardzo mocno się z nią utożsamiam. Ma ona wiele moich cech charakteru i decyzje, które podejmowała Claudia podjęłabym i ja -Klaudia ;) Teraz widząc TW w telewizji czuję się, jakbym patrzyła na ludzi, których straciłam, zdradziłam (?), to coś bardzo silnego, niejaka więź, która nagle się zerwała, a oni teraz mi są bardziej obcy niż wtedy, gdy Claudia całowała się z Max'em ...
Nowe opowiadanie jest inne, bardziej moje, bohaterka jest jeszcze bardziej podobna do mnie.
Mam nadzieję, że nie zawiodę Ciebie i innych czytelników, i obserwatorów, i wierzę, że wciąż będziesz zaglądała i komentowała.
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za poświęcony mi czas.
Do zobaczenia na statystyce i nowym opowiadaniu.
przeczytalam to dwa razy, pierwszy raz calosc, drugi raz tylko do odwiedzin Antony'ego na cmentarzu. no nie moge noo, czemu to sie musialo smutno skonczyc???
OdpowiedzUsuńjak dla mnie to koniec nastapil po "ruszylam przed siebie", wybacz ale tak jest lepiej :D wole zeby bylo niedopowiedziane i zebym myslala o dalszym ciagu niz swiadomosc ze usmiercilas Claudie :)
pamietaj o tym ze stworzylas cudowna historie do ktorej z przyjemnoscia bedzie sie wracac. dziekujemy bardzo za to opowiadanie, do nastepnego :)
Bardzo dziękuję Ci za opinie i przeczytanie tego aż 2 razy.
UsuńMam nadzieję, że nowe opowiadanie również Ci się spodoba i wciąż będziesz częstym gościem na moim blogu.
Pozdrawiam i do następnego ;)
łzy ciekną mi teraz ciurkiem... każdy z nas przeżył albo przeżyje podobną sytuacje ze śmiercią bliskiej osoby..
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci za to opowiadanie wywowałaś wiele emocji we mnie od śmiechu właśnie przez te łzy
:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJak miło się czyta, że ktoś przeżywa i odczuwa te emocje, które chciałam po części Wam przekazać.
UsuńEmocje, które tutaj opisywałam były zgodne z tym, co czułam w danym momencie. Być może ktoś zarzuci mi, że w całym opowiadaniu jest więcej smutnych, drastycznych, przerażających momentów, a te wesołe, które sprawiają, że śmiejemy się na głos tylko przewijają się od czasu do czasu, jednak właśnie taki był ten etap w moim życiu. Zawsze jest tak, że silniej pamiętamy te gorsze wydarzenia, a te szczęśliwe szybko zostają ugaszone w naszej pamięci.
O śmierci i jej wymiarze teraz piszę inaczej niż jeszcze za czasu śmierci Anthon'ego. Ostatnio straciłam bardzo bliską mi osobę, uświadomiłam to sobie dopiero po tym, gdy dzień przed jej śmiercią rozmawiałam, śmiałam się i świetnie się bawiłam z tą osobą, a rano dowiedziałam się, że ta osoba odeszła. Ten ból, ta bezsilność jest najgorsza, przerażająca.
Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie, które lada dzień się pojawi, wzbudzi w Tobie, ale i w reszcie Czytelników wzbudzą nowe, być może ciekawsze i silniejsze emocje.
Pozdrawiam ;)
Nieeeeeeeeeeeee to nie miało tak być oni mieli żyć długo i szczęśliwie dlaczego ona zginęła ta która nigdy się nie poddawała ja się pytam? Nie żebym była zwolenniczką ckliwych zakończeń(bez urazy dla innych mających inne zdanie niż ja) ale mógł być szczęśliwy koniec
OdpowiedzUsuńWyszło jak wyszło. Szczerze powiedziawszy od samego początku, że właśnie w taki sposób ona zginie, z takim zakończeniem. Chyba mam zbyt "czarno" głowie, żeby pisać "i żyli długo, i szczęśliwie".
UsuńPozdrawiam ;)
dziękuję po prostu zwyczajnie dziękuje!!!
OdpowiedzUsuńNajprostsze słowa są tymi najpiękniejszymi.
UsuńNie ma za co ;)
To opowiadanie było niesamowite, przy końcu aż się popłakałam...
OdpowiedzUsuńKurcze, szkoda że ona zmarła. Ale takie już prawo autora, że decyduje o losie bohaterów. :)
Twoje opowiadanie jest świetne, takie przyziemne, a nie tak jak niektóre "naciągane".. I to chyba między innymi mnie też w nim urzekło.
Momentami zadawałam sobie pytanie"co będzie dalej?". Dobrze, że trafiłam tu jak już było całe napisane i mogłam tak szybko przeczytać kolejny rozdział, bo nie wiem jak długo bym wytrzymała czekając.
Kurcze, mam jeszcze tyle myśli do przekazania, a normalnie brak słów.
Jeszcze raz powtórzę. Bardzo mi się podoba to opowiadanie, mimo że się na końcu popłakałam.
Masz do tego talent. :)
Znalazłam niedawno tego bloga, więc wybacz, że nie dawałam komentarzy pod każdym postem.
Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny. :* :)
Sylvia :*
Wybacz mi, ale dopiero teraz zobaczyłam Twój komentarz.
UsuńJest mi niesamowicie miło czytać takie słowa. Sama się popłakałam, wiedząc, że ktoś poświęcił mojemu blogowi tyle czasu, czytał każde słowo. Nawet nie wiesz ile sprawiłaś mi radości.
Bardzo Ci dziękuję.
Mam nadzieję, że nowe opowiadanie, które dodaję teraz również Ci się spodoba :)
Połowę dzisiejszego dnia spędziłam na czytaniu Twojego blog'a. Nie raz płakałam i na przemian się śmiałam. Gdy moja mama weszła do pokoju, by powiedzieć mi, że jest podwieczorek, akurat czytałam rozdział o pogrzebie Anthon'ego. Byłam cała zapłakana! Mama powiedziała, że dziewczyna (tak chodzi mi o Ciebie!), która doprowadziła mnie do łez musi być naprawdę niesamowita w pisaniu, jeśli to uczyniła (bo muszę przyznać, że jak na piętnastolatkę jestem twarda xD). Ale to znowu się stało! Znowu doprowadziłaś mnie do łez! Jest 22:38 a ja znowu płaczę! Normalnie jak Wodospad Niagara! Moja mama prosiła mnie, żebym również jej dała jutro do przeczytania Twojego blog'a. Jesteś niesamowita w tym co robisz i mam nadzieję, że Twoje kolejne opowiadanie jest równie genialne jak to (zaraz zacznam czytać xD).
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, kolejnych sukcesów, zarówno tych związanych z pisaniem jak i tych związanych z fotografią. Jestem pod wielkim wrażeniem Twojego talentu i nadal płaczę! xD
Przekaż gratulacje Twoim rodzicom ode mnie, za to, że mają tak wspaniałą córkę jak Ty!
Ola
O Matulo! Jest mi niezmiernie miło, że przeczytałaś to wszystko!
UsuńSzczerze powiedziawszy oczekuję od siebie jeszcze więcej i wiele z rozdziałów poprawiłabym, a nawet napisała od nowa.
Nawet nie wiesz jak wiele sprawiłaś mi przyjemności i dzięki Tobie właśnie powróciła mi wiara w samą siebie.
Nawet nie wiesz jak to jest dla mnie ważne.
Bardzo dziękuję Ci Kochana za te wszystkie ciepłe słowa. Niestety, moja mama nie wie, że piszę, bo dla niej to zwykła strata czasu.
Mam nadzieję, że Twojej mamie też się spodobało.
Zapraszam Cię do czytania kolejnego opowiadania :)
O matko... 2 noce zarwane a tu takie coś!!
OdpowiedzUsuńO Boże normalnie ryczę ;/
Dziewczyno jak Ty to świetnie napisałaś!!!
Jezu to wszystko takie piękne... ślub Maxa i Claudii..... walka.. wygrana walka z nowotworem...... szczęśliwe zajście w ciąże.. i to dwa razy..... i tu nagle koniec.... cholera dziewczyno!! Ryczę teraz jak jakiś bóbr bez opamiętania!!
Masz zajebisty talent!!!
Muszę Ci się przyznać, ze jak dwa dni temu zaczęłam czytać twojego bloga to pomyślałam sobie, ze to będzie kolejny blog, który w ogóle nic nie da. A tu proszę..... tak to wszystko opisałaś.... ten pogrzeb Anthon'ego i potem problemy "psychiczne" Claudii..... Jej... pierwszy raz ktoś mnie tak wciągnął że musiałam zarywać noce, żeby dowiedzieć się co z nimi....
A teraz co? Czuje taką pustkę, że to tak się skończyło..... Wyobrażałam sobie każdą scenkę a teraz tak rycze przypominając sobie po kolei wszystkie wydarzenia.
Jesteś wspaniałą pisarką i jeżeli wydarz książkę (musisz to zrobić) to ja na pewno ją kupię!! Masz to jak w banku ;)
Trzymaj się kochana ;) Weny na następne blogi.. <3
Tak jak główna bohaterka...... Klaudia <3 :* :*
Niezmiernie się cieszę, że Ci się spodobało i zawsze jestem pod wrażeniem osób, które piszą, że w ciągu kilku dni czytają całe opowiadania, bo jest to dla nich tak bardzo ciekawe. Ja jestem wymagająca wobec siebie i szczerze powiedziawszy wiele bym pozmieniała w niektórych rozdziałach.
UsuńNawet nie wiesz jak wiele dają mi takie komentarze. Obrastam w piórka z dumy (obym nie odleciała) i nabieram siły i motywacji do dalszego pisania.
Bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas i ten komentarz.
Zapraszam do czytania kolejnego opowiadania.