„Nie chciałem Cię
zdradzić. Raz, tylko raz poszedłem do niej, schlałem się jak pies
żaląc się, że nie mamy dla siebie czasu. Ona też była pijana.
Potem już sam do niej dzwoniłem, pisałem, zrozumiałem, że mogę
być z Tobą i z nią. Po tygodniu żałowałem, gdy widziałem Cię
tylko w nocy.”
„Sam to spieprzyłem.
To ja chciałem się z nią spotykać, chociaż nigdy nie przestałem
Cię kochać.”
„Byłem wściekły,
że się z nią spotykam, a Ty nawet nie jesteś zazdrosna i nie
robisz mi wyrzutów, ale w końcu okłamywałem cię, tyle sms'ów,
że jestem na zebraniu, z chłopakami na piwie. Gdybyś nie miała do
mnie zaufania z pewnością byś wcześniej mnie zostawiła, ale Ty
po prostu mi ufałaś...”
„Odwołuję każde
słowo, które powiedziałem tego dnia.”
„Chciałbym wyleczyć
ból jaki Ci sprawiłem.”
„Przepraszam za każde
uderzenie.”
„Wtedy byłem zły na
siebie, nie na Ciebie.”
„Dobrze mi zrobi to
pudełko zapałek z kratami w ścianach.”
„Kocham Cię.”
„Nie jestem wart
bycia z Tobą.”
„Znajdź kogoś, z
kim będziesz szczęśliwsza.”
„Jeżeli on Cię
kiedykolwiek uderzy, odeślij go do mnie, pokażę mu jak się żyje
z takim uczynkiem na sumieniu.”
Siedziałam
w kawiarni popijając kawę i czytałam listy, które wręczyła mi
jego matka. Zrozumiałam, że on sam zgotował sobie taki los, w
pewnym momencie zaplątał się w swoich kłamstwach tak, że jego
złość była tak potężna na samego siebie, że musiał ją gdzieś
wyładować. Najpierw to uczynił na szklanej mozaice, telewizorze,
szklanym stoliku, a na końcu na mnie. Przeglądałam te kartki bez
żadnych emocji. Nie wzdrygiwałam się na słowo „kocham”, a na
„żałuję”, „przepraszam” nie zanosiłam się płaczem. W
głębi wiedziałam, że moje życie zaczyna się powoli układać
przy Max'ie, a on jest tylko nie domkniętym rozdziałem w poprzednim
życiu. Za dwie godziny miałam widzenie. Nie bałam się, nie miałam
nadziei na nic. Nie układałam przemówienia, nie zastanawiałam się
czy powiem mu „wybaczam ci, nie wybaczam ci”. Poszłam tak, jak
stałam.
Siedziałam
w sali. Było chłodno. W pomieszczeniu znajdowały się stoliki i
krzesełka, na ścianie wisiał tylko krzyż. Oprócz mnie był
jeszcze młody strażnik. Przyglądał mi się uważnie.
-Właśnie
mają zajęcia, więc będzie pani musiała chwilę poczekać.
-mężczyzna podszedł do mnie.
-Nie ma
problemu. -westchnęłam i przeczesałam palcami grzywkę.
-Pani do
kogo?
-Do
Marc'a S...
-Ah
Marc'a. -strażnik przerwał mi. Widocznie dobrze znał mojego
byłego. Mężczyzna przymknął oczy i znów na mnie spojrzał.
-Zna pan
go?
-No,
musimy wiedzieć co nieco o naszych... podopiecznych. -w tym momencie
do sali wszedł inny, starszy strażnik, a za nim Marc. Chłopak
wyglądał zupełnie inaczej. Miał nieco dłuższe włosy, ale był
starannie ogolony. To co rzuciło mi się w oczy to to, że teraz był
przygarbiony, skulony, jakby jego pewność, z którą nosił się
codziennie gdzieś wyparowała. Marc podniósł, jak dotąd wbity w
podłogę wzrok. Zatrzymał się i spojrzał na mnie. Widocznie był
pewny tego, że to albo jego mama, albo adwokat.
-Claudia...-wyszeptał.
Usiadł naprzeciw mnie. Nie patrzyłam się na niego tylko
przekręcałam bransoletką na moim nadgarstku. Siedzieliśmy tak, on
wpatrywał się na mnie, a ja za wszelką cenę nie chciałam go
oglądać.
-Słuchaj.
Widziałam się z twoją matką. Poprosiła mnie żebym tu przyszła,
jestem, ale wiedz, że zrobiłam to tylko jeden, JEDEN raz.
Przeczytałam listy od ciebie, wiele się wyjaśniło, więc mów co
masz mówić i zakończmy już to. -oparłam się na łokciach o
stolik i powiedziałam na jednym wdechu.
-Przepraszam.
Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem. Nie oczekuję przebaczenia,
bo nawet na nie zasłużyłem. Przepraszam. -chłopak spojrzał mi
prosto w oczy.
-To
wszystko? -chwyciłam torebkę, która wisiała na krześle obok.
-Spotykasz
się z Max'em z TW? -Marc wstał.
-Skąd
wiesz? -spojrzałam na niego podejrzliwie, czyżby śledzili mnie
jego kolesie?
-Mamy
tutaj różną prasę i … no było w jakimś kolorowym pisemku.
-Tak,
jestem z Max'em. -stanęłam i przyglądałam się chłopakowi.
-Powodzenia.
-wyciągnął do mnie rękę. Nie wiedziałam jak się zachować.
Widziałam, że bardzo żałuje tego co zrobił, ale czy powinnam mu
uścisnąć rękę. Może to jedyne wyjście, kiedyś uprawialiśmy
sex, a teraz nawet nie jestem w stanie podać mu ręki? Może to
byłoby pokazanie mojej uległości i danie mu nadziei?
-Dziękuję.
Trzymaj się i... nie poddawaj. -poklepałam go po ramieniu i udałam
się do wyjścia. Młody strażnik poprowadził mnie korytarzami do
wyjścia. Gdy stałam już przed wielką bramą odetchnęłam z ulgą.
Przez chwilę miałam wielką ochotę rozpłakać się, ale nie.
Skierowałam się na postój taksówek i pojechałam do domu.
-No hej!
Wszystko lśni, zakupy rozpakowane, wszystko gotowe na przyjazd jak
jej... -Nath popatrzył na chłopaków.
-Natalii!-
krzyknął Jay unosząc z radości Tośka do góry. Stałam w
przedpokoju i nie wiedziałam co zrobić. Byłam lekko rozbita po tym
spotkaniu z Marc'iem, chociaż obiecałam sobie, że nie będę się
tym przejmowała.
-Świetnie.
-powiedziałam wymuszając uśmiech na swojej twarzy. Amy podeszła
do mnie i przytuliła mocno.
-Nie łam
się. On już jest twoją przeszłością. -powiedziała mi do ucha.
-Wiem,
ale... zrobiło mi się go szkoda przez chwilę. -otarłam łzy.
-Szkoda?
-Amy złapała mnie za ramiona.
-Wiem,
wiem, zasłużył sobie na to, ale... ja z nim byłam 3 lata. To
jednak dużo.
-Nie
płacz głuptasie. Leć, weź prysznic, prześpij się, jutro
przyjeżdża młoda, pójdziemy i się rozerwiemy! -blondynka pchnęła
mnie w kierunku schodów. Miałam już wchodzić do swojego pokoju,
ale zapukałam do Max'a. Usłyszałam ciche „proszę”. Chłopak
na mój widok odłożył laptopa, podszedł i bez zbędnych słów
przytulił. W drzwiach pojawił się Jay.
-Claudia,
chodź mam coś na poprawienie humoru. -loczek pociągnął mnie do
swojego pokoju.
-Skittelsy.
-mruknął Max, który poszedł za nami. Jay otworzył jedną z
szuflad, która po brzegi wypełniona była drażetkami.
-To się
nadaje do jedzenia?! -włożyłam rękę do szuflady.
-No ba.
-Ty
myślisz, że czego on tak wygląda? Garść tego na początek dnia i
ma czuprynę. -Max poczochrał włosy Jay'a i sam wziął garść
cukierków.
-Tobie
to by już nawet dwie szuflady dziennie nie pomogły, łysolu. -Jay
poklepał Max'a po głowie. Wzięłam garść słodyczy i poszłam do
swojego pokoju. Faktycznie, po tych drażetkach poprawia się humor.
Wzięłam prysznic i wskoczyłam pod kołderkę.
-Czyli
to, co smutne kobitki lubią najbardziej. -Nath puścił mi oczko.
Wszyscy usadowili się na łóżku. Włączyliśmy Madagaskar i przez
całą noc obejrzeliśmy wszystkie części. Siedząc tak z tą
trójką zrozumiałam, że oni są dla mnie najważniejsi. Max był
facetem, którego kochałam, ale to co nas łączyło to nie tylko
sex. Nam wystarczało trzymanie się za ręce i przebywanie ze sobą.
Thomas brat. Od początku byłam z nim blisko, nawet można
powiedzieć, że gdybyśmy nie dowiedzieli się, że jesteśmy
rodzeństwem, to może bylibyśmy parą. Mimo to, Thomas jest
starszym bratem, tak go traktuję. Nathan znów to młodszy brat,
który wymaga jeszcze pogłaskania po główce i zaopiekowania się,
ale, gdy sytuacja tego wymaga, staje się męski i odpowiedzialny. W
takim towarzystwie właśnie poprawiałam sobie humor.
______________________________________________________________
Obrażam się z powodu małej liczby komentarzy ! <foch> !
Napiszcie chociaż standardowe: przeczytałam.
KOMENTOWAĆ !
nie fochaj się już......
OdpowiedzUsuńŚwietne , cut miut i malinki <3
super rozdział :)
OdpowiedzUsuńskittelsy :) kocham
dawaj szybko next :)
Na początku się o mało nie rozpłakałam.
OdpowiedzUsuńWięc przeczytałam i jest super!!!!
A więc zajebisty rozdział ;* i czekam na nexta z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńPs. Czasami komentuje z anonima :D
"-Lody, ciacho, czekolada. -do pokoju wparował Nathan, Tom i Max.
OdpowiedzUsuń-Czyli to, co smutne kobitki lubią najbardziej. -Nath puścił mi oczko. " - rozjebalo mnie to xdd
przeczytalam, fajne, czekam na nn :)
O jej ♥♥♥ Zajebisty rozdział, po prostu wspaniały !
OdpowiedzUsuńCzekam na CD :)
Nominowałam cię do Liebster Award. WIęcej informacji tutaj:http://emmmm9835.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały
OdpowiedzUsuńtak nagle szkoda mi sie marca zrobiło
te listy i w ogóle chyba się zmienił
ja też chce szuflade ze skittelsami
"tobie to by dwie szuflady ne pomogły" hahaaha
"Nathan znów to młodszy brat, który wymaga jeszcze pogłaskania po główce i zaopiekowania się," heh dobre
czekam na nexta
Madagaskar <3
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział, tyko trochę smutny ;c
tak jakoś mi się żal Marca zrobiło..
pisz szybko nn!
weny ;)
Nominowałyśmy Cię do Liebster Award. Więcej info na ----> http://as-much-as-i-love-you.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html#comment-form /Lucy & Jo
OdpowiedzUsuńhahahahah :D na początku żałoba potem się rozkręciło xD
OdpowiedzUsuńTe, te, te poczekaj :D
-Lody, ciacho, czekolada. -do pokoju wparował Nathan, Tom i Max.
hmm jakby dopasować to w kolejności to...
Nathan to... lód? ;O
Tom to ciacho :D
a Max to czekolaaada :D
hmmm moje rozmyślania są zadziwiająco dziwne :D
Nathan lód ja prdl... :D
bd miała koszmary xD
hahahah :D
nn! :D
[SPAM]
OdpowiedzUsuńzapraszam na kolejny rozdział http://emmmm9835.blogspot.com/2013/01/9klinika.html