Obudziłam
się o 4.30, było zimno, wyjątkowo zimno. Usiadłam na łóżku i
wpatrywałam się na widok za oknem. Postanowiłam pójść do Max'a.
Po cichu przeszłam przez korytarz i delikatnie nacisnęłam klamkę.
Chłopak spał. Postanowiłam go nie budzić, więc powoli położyłam
się obok niego. Poczułam jego rozgrzane ciało, uśmiechnęłam się
i pocałowałam go w policzek. Max uśmiechnął się przez sen,
objął mnie w pasie, kładąc głowę na moim ramieniu.
-Wstawaj...
-usłyszałam. Max bawił się kosmykami moich włosów. -Miałaś
jechać z Natalią do rodziców. - Max nie odpuszczał.
-No,
zaraz. -przysunęłam się do niego. Nie miałam ochoty wstawać.
Męczył mnie wczorajszy incydent z Nathan'em. Chciałam zniknąć,
zapaść się pod ziemię. Nie wiedziałam co mam robić z tym
wszystkim. Miałam jechać z Natalią do domu, ale nie zostawię tak
Nathan'a.
-Coś
się stało? -Max pocałował mnie. Pokiwałam przecząco głową. Po
jakiś 15 minutach poszłam do swojego pokoju, wzięłam prysznic i
włożyłam jakieś ciuszki.
-To jak,
kiedy wyjeżdżamy? -Natalia stała oparta o futrynę.
-Wiesz
co, muszę coś załatwić. Jak się wyrobimy to pojedziemy dzisiaj,
a jak nie to jutro. To naprawdę ważne. -powiedziałam pakując
torbę.
-Co się
dzieje? Wszystko ok?
-Wiesz,
muszę na chwilę zająć się zespołem. Wy tu się bawcie, a ja coś
załatwię. -poklepałam dziewczynę po ramieniu i udałam się do
pokoju Nath'a. -Zbieraj się, za 10 minut wyjeżdżamy. -powiedziałam
i od razu zniknęłam, aby nie mógł ze mną dyskutować i się
sprzeciwiać.
Czekałam
na niego w samochodzie, pojechaliśmy … dwie przecznice dalej i
zatrzymałam się na jakimś parkingu.
-Mów.
-odpięłam pasy i usiadłam bokiem do chłopaka. On oparł głowę o
deskę rozdzielczą samochodu.
-Ja...
tracę głos. -spojrzał na mnie. Po raz kolejny zobaczyłam jego
smutek.
-Że co?
-spojrzałam na niego z lekkim niedowierzaniem.
-Już od
kilku dni na próbach nie mogę … śpiewać. Rozumiesz...? -chłopak
przetarł oczy. -Głos staje mi w gardle, nie jestem ani
przeziębiony, ani nic! Po prostu... tracę głos.
-Nath,
to pewnie przemęczenie, dużo koncertowaliście, to na pewno przez
to. -chciałam jakoś go pocieszyć, chciałam mu pomóc, ale nie
wiedziałam czy on mi uwierzy. Wyciągnęłam telefon i wybrałam
numer do przychodni. Od razu umówiłam Nath'a do specjalisty, na
całe nasze szczęście był wolny termin za 30 minut. Od razu
pojechaliśmy do lekarza.
-A
jeśli... -Nath siedział obok mnie na krześle.
-Wszystko
będzie dobrze, nic się nie stanie. -powiedziałam wysilając się
na uśmiech. W końcu przyszła kolej chłopaka. Gdy zniknął za
drzwiami gabinetu zaczęłam panikować. Zdawałam sobie sprawę z
tego, że to wcale nie musi się dobrze skończyć. Przecież może
się okazać, że jego głosu już się nie da uratować lub
konieczna jest operacja, która niesie za sobą wiele komplikacji.
Gdy przypomniałam sobie Nath'a na tych wszystkich próbach, na
występach to czasami można było odnieść wrażenie, że jest
smarkaczem noszącym wysoko głowę, gdy cała reszta się
wygłupiała, ale nie, on po prostu skupiał się na „pracy”,
jest profesjonalistą i nie pozwala sobie na jakieś niedociągnięcia.
Ręce mi się trzęsły, siedziałam jak na szpilkach czekając na
chłopaka. Dopiero po jakiś 40 minutach wyszedł. Był blady i ledwo
co trzymał się na nogach. Opadł na krzesło naprzeciwko mnie.
Spojrzałam na niego.
-I co?
-przeczesałam palcami grzywkę. Nathan siedział wpatrując się w
podłogę, w ręce trzymał jakieś dokumenty. -Nathan! -pomachałam
mu przed oczami ręką.
-Mam
mieć... zabieg. -powiedział podając mi kartki. Struchlałam na
myśl o jakiejkolwiek operacji. W tym momencie z gabinetu wyszedł
mężczyzna w białym fartuchu.
-Pan
jeszcze tutaj? -lekarz spojrzał na mnie i na chłopaka. Wstałam i
podeszłam do doktora, by wyjaśnił mi o co w tym wszystkim chodzi.
Mężczyzna zapytał Natha czy wyraża zgodę na udzielenie mi takich
informacji, chłopak tylko pokiwał zgodnie głową.
-Pan
Nathan będzie musiał przejść niewielki zabieg. To tylko mała
kosmetyka krtani. To bardzo często zdarza się zawodowym wokalistom.
To jak... wycinanie 3 migdała. Po tym przez jakiś czas będzie
musiał oszczędzać głos, ale to tylko jakieś 2 tygodnie, potem
będzie mógł wrócić do koncertowania. To naprawdę nic poważnego.
-lekarz spojrzał na nasze przerażone miny. -Proszę się nie
martwić, to naprawdę prosty zabieg. Termin już wyznaczyłem, dzień
przed przyjmiemy Pana do szpitala i wykonamy niezbędne badania i po
zabiegu na następny dzień zostanie Pan wypisany. -mężczyzna
podszedł do chłopaka i poklepał po ramieniu. Po chwili doktor
zniknął za drzwiami. Ulżyło mi, że to nic poważnego.
-Głowa
do góry, to tylko 2 tygodnie bez śpiewania. -usiadłam obok Natha i
poklepałam po kolanie.
-Na całe
szczęście, oby tak było. To jednak ingerencja w organizm, wszystko
się może zdarzyć. -chłopak oparł głowę na moim ramieniu.
-Wiesz
co? Coś ci opowiem. Miałam 16 lat. Był koniec roku szkolnego,
dzień przed pojechałam do kardiologa na kontrolę, bo urodziłam
się z jakimś ubytkiem w sercu, który samoistnie zniknął. Tego
dnia okazało się, że mam jakąś dodatkową drogę przewodzenia
krwi w sercu. Miałam ataki szybkiego bicia serca. Lekarka zaraz po
zakończeniu roku szkolnego zabrała mnie do szpitala. Dostałam
skierowanie do specjalisty, ten powiedział, że jeśli chcę być w
100 procentach zdrowa muszę poddać się operacji. Cały świat
zawalił mi się na głowę. Operacja na serce w wieku 16 lat,
świetnie brzmi, nieprawdaż? Lekarz wyjeżdżał na urlop, mieliśmy
się umówić na inny termin. Zostawił mnie z takim zdaniem: to
choroba nagłej śmierci, w każdej chwili może dojść do migotania
przedsionków, a jeżeli to stanie się na ulicy, w szkole, kto
podejmie się reanimacji, za nim przyjedzie pogotowie... Postanowiłam
poczekać z operacją do ferii zimowych. Chciałam rozpocząć nową
szkołę, poznać nowych ludzi, jeszcze zakosztować życia. Każdego
dnia żegnałam się ze światem. Każdego dnia robiłam wszystko, by
wieczorem, w łóżku nie żałować tego dnia, bo to mógł być mój
ostatni. Nie raz, nie chciałam spać, bo bałam się, że już nigdy
się nie obudzę. To było jak czekanie na śmierć. Przyglądałam
się ludziom, obserwowałam ich i zastanawiałam się, kto , by mi
pomógł gdybym w tym momencie upadła na ziemię. Nie zabraniałam
sobie flirtowania z chłopakami, nie żałowałam sobie śmiechu i
radości. Każdy dzień kończyłam z uśmiechem na twarzy. Czasami,
całą noc płakałam do poduszki, ale tak, by nikt tego nie widział
i nie wiedział. Z tego powodu tylko raz płakałam przy rodzicach,
gdy się dowiedziałam, to był jak cios w brzuch. Potem to już
tylko zwinięta w kłębek leżałam pod kołdrą i wylewałam litry
łez. To mnie trochę umacniało. Następnego dnia wstawałam,
uśmiechałam się i tylko przed lusterkiem myślałam: szkoda tylko
tych podkrążonych oczu. Im bliżej było do terminu, tym bardziej
szalałam. Nie żałowałam żadnego czynu, słowa, bo wiedziałam,
że już może mi się nie przytrafić taka okazja. Przecież podczas
operacji może dojść do nie dotlenienia mózgu i będę
upośledzona, nie będę umiała mówić i chodzić... Każda sekunda
to było modlenie się, by serce nie stanęło, by nie nadszedł
atak. Wreszcie przyszły ferie. Na stole chciałam umrzeć, bo jak
to, taka młoda i takie problemy. Leżałam naga na tym cholernym
stole, a lekarz drutami grzebał mi w sercu. Po zabiegu istniało
ryzyko zrobienia się krwiaka, zakrzepu... przeżyłam, nie było
żadnych komplikacji. Choroba minęła, a teraz? Doceniłam życie,
poznałam prawdziwą wartość uczuć, tego czym darzę rodzinę.
Poznałam prawdziwych przyjaciół i nauczyłam się przepraszać, i
wybaczać. Od tamtego dnia jestem innym człowiekiem. Dla mnie nie
jest problemem mieć problemy, dla mnie to szczęście, gdy mogę je
rozwiązać, a jeśli się nie uda... trudno, życie jak masz
skończyć danego dnia, to je skończysz, ten na górze tak ustala,
nie my.
-Bóg...-
Nathan wyszeptał przyglądając mi się.
-A no
Bóg. -powtórzyłam.
______________________________________________________
Ok-ej. Semestr z lekka już jest ogarnięty. Jeah! Jak Wam idzie z naukami?
Podobał się Wam rozdział? Hm, taki z lekka beznadziejny, ale cóż.
Ciao!
bardzo fajny rozdział wcale nie był beznadziejny
OdpowiedzUsuńale z claudii pocieszycielka
biedny nath =`(
czekam na kolejny
ciekawy rozdzial...
OdpowiedzUsuńzastanawia mnie to czy nath powie chlopakom ze idzie na zabieg czy claudia pomoze mu cos wymyslic... :)
Rozdział zajebisty,przecież tak jak wszystkie. To wiadomo xD
OdpowiedzUsuńPisz CD,weny ;*
biedny Nathan :(
OdpowiedzUsuńu mnie wszystko zaliczone hehe całkiem dobrze mi poszło można tak powiedzieć
weny !!!
ale mu poemat dojebała :D
OdpowiedzUsuńno czyli nic mu nie jest i let mi lof ju dalej :D
hahahah :D
czyli nn! :D
biedny Nath ;C
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że szybko odzyska głos
a ta historia Claudi ;C
wzruszyłam się..
pisz szybko nn! weny ;*;)
Przyjemnie się czytało Czekam na dalszy ciąg historii A przy okazji zapraszam na http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńChwilowy zawał przy zdaniu: "Ja... tracę głos."
Dlaczego mnie tak straszysz?
Dawaj next'a ^^