Witam Was na moim blogu
- niegdyś - story-the-wanted.blogspot.com !
W archiwum znajdziecie opowiadanie o The Wanted (rozdziały 1-59).
Zapraszam do czytania i komentowania!
Claudia Xyz

wtorek, 11 grudnia 2012

12


Z samego rana otrzymałam mail'a z całym programem trasy koncertowej. Od razu zorganizowałam zebranie w salonie i przekazałam chłopakom szczegóły wyjazdu. Wszyscy byli podekscytowani, wielkie koncerty, publiczność, wszystko to połączone ze zwiedzaniem kilku pięknych miejsc. Mieliśmy znaleźć się w wielu państwach, dlatego nie mogliśmy doczekać się wyjazdu. Siva od razu zaapelował, że Amy jedzie z nim i chce mieć z nią oddzielny pokój. No cóż, jako wzorowy menadżer musiałam uwzględnić prośby moich klientów.
Po południu umówiłam się z Chrisem. Chciałam powiedzieć mu, że chcę spróbować z nim. Chciałam powiedzieć, że go kocham.
Spotkaliśmy się w „naszym” parku. Chłopak już czekał na mnie z bukietem słoneczników.
-Muszę ci coś powiedzieć.- razem powiedzieliśmy.
-Mów pierwsza- chłopak wręczył mi kwiaty i wskazał na ławkę. Usiadłam i przyglądałam mu się uważnie.
-Wiesz, miałam czas przemyśleć to wszystko i... chcę z tobą być. Kocham cię, rozumiesz? - spojrzałam w jego oczy. To one najbardziej utkwiły mi w pamięci. Ale nie, tym razem były inne. Smutne, zgaszone, pełne goryczy i … łez. Tak, płakał. -Chris, o co chodzi?
-Nie mogę. - chłopak wstał i zaczął chodzić w te i z powrotem po chodniku. - Jutro lecę do Australii. Dostałem tam ofertę pracy, staż, ale od razu powiedzieli mi, że to tylko kwestia czasu. Za dużo włożyłem pracy, żeby teraz to zmarnować.
-Wrócisz, wytrzymamy jakoś bez siebie.- chłopak stanął i pokiwał przecząco głową.
-Jadę tam na stałe. Jeżeli podejmę się tej pracy to... spalam wszystkie mosty za sobą, muszę dać z siebie 150%, żeby zrealizować swoje marzenia.
-A ja? A nasze marzenia?!- siedziałam z twarzą opartą o kolana.
-My... ty masz tu pracę, rodzinę, znajomych, ty kochasz to, co robisz. Ja... wciąż szukam swojego miejsca.
-Chris, zadzwonię do ojca, na pewno coś dla ciebie znajdzie. Proszę cię!- spojrzałam na chłopaka. Nagle wyciągnął z kieszeni portfel.
-Tak naprawdę chodzi o … - wyjął zdjęcie. Zobaczyłam małego chłopczyka. - to mój syn. Moja była uciekła z nim po porodzie. Nie chciała żebym wychowywał z nią małego. Szukałem jej, codziennie modliłem się, żeby oddała mi dziecko. Okazało się, że uciekła do Australii. Wczoraj zadzwoniła jej matka. Ona... zginęła … jej matka chce żebym zajął się małym, ona jest chora i nie może sobie poradzić z maluchiem. Muszę jechać do syna, a nie chcę tobie psuć życia. Znajdziesz kogoś odpowiedniejszego. - łzy spływały mi po policzkach. Kolejny raz zostałam sama. Nie wierzyłam w to co słyszę.
-Rozumiem. Jedź, to twoje dziecko. Tylko zaopiekuj się nim, tak... jak ojciec. Stać cię na to, by być dobrym ojcem. - wstałam i skierowałam się w stronę parkingu.
-Claudia!- odwróciłam się, widziałam go nie wyraźnie przez wciąż napływające łzy.
-Nie spieprz tego!- krzyknęłam i szybkim krokiem poszłam do samochodu. Przez kilka minut siedziałam z głową na kierownicy i wyłam. Czułam, że muszę wylać litry łez.
Gdy się w końcu opanowałam postanowiłam pojechać do domu i się przebrać. Miałam dosyć tych szpilek, sukienki i makijażu, który teraz miałam na całej twarzy. Wchodząc do domu zorientowałam się, że nikogo nie ma. Pobiegłam do pokoju. Założyłam sportowe spodnie i top. Znalazłam listonoszkę z pumy, którą założyłam przez ramię, spakowałam telefon, pieniądze i pomadkę.
„Nie szukać, nie zawracać dupy, nie czekać. C.”- napisałam na kartce, którą zostawiłam na szafce przy drzwiach. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do dzielnicy, o której mówi się tylko w filmach o ganksterach. Weszłam do jednego z pab'ów. Był to dosyć obskurny lokal. Wszyscy mężczyźni wpatrywali się we mnie.
-Setkę.- powiedziałam do barmana, który wydawał się być najnormalniejszy z całego tego towarzystwa. Usiadłam przy barze i spojrzałam na facetów, którzy niemalże ślinili się na mój widok. Nie pytajcie skąd znam takie miejsca. Powiem tylko, że jako nastolatka dałam moim rodzicom nieźle w kość, okres buntu, może ktoś z was kojarzy takie czasy? -Za całą tą kwotę wódkę poproszę.- powiedziałam do kelnera.- Masz lać nawet jak będę leżała na podłodze. A to twój napiwek.- prawie tyle samo wręczyłam chłopakowi. Uśmiechnął się i zaczął wykonywać swoje zlecenie. - A i jeszcze jedno. Jak już będziesz zamykał zamów mi taksówkę na ten adres. -podałam mężczyźnie kartkę z adresem i wręczyłam kolejny banknot.
Przez cztery godziny wlewałam w siebie litry wódki. Koło 2 nie kontaktowałam już zupełnie. Było mi obojętne czy ktoś wykorzysta to i mnie zgwałci, pobije czy da mi pigułkę gwałtu, chlałam jak żul spod monopolowego. Koło 2.30 kelner zamówił mi taksówkę. Facet niemalże zaciągnął mnie do taksówki, od razu zapłacił za kurs. Pamiętam, że było mi strasznie nie dobrze podczas jazdy, bo niemiłosiernie bujało. Kierowca pomógł wygramolić mi się z auta. Zadzwonił dzwonkiem do drzwi.
-To chyba pana. -spojrzał na zaspanego chłopaka w samych slipach.
-Claudia?- miałam zamknięte oczy, tak było mi lepiej. Usłyszałam głos Max'a. Kierowca zaraz odjechał.
-Co jej się...- z góry zszedł Tom i Jay.
Max wziął mnie na ręce i zaniósł na górę.
-I kurde... haha ma syna... ogarniacie?- siedziałam na łóżku przechylając się to do przodu, to do tyłu. - i ha, jedzie... haha do Austreli! Haha, wiecie, tam co te delfiny się bzykają nie?- na zmianę wrzeszczałam i mówiłam szeptem.
-Chris?- Tom spojrzał na Max'a i Jay'a.
-No, a kto? - spojrzałam na nich.
-Zabiję gnoja!- Max wybiegł z pokoju.
-Co tu się … - zobaczyłam jak przez mgłę Amy.
-Później ci powiem.- Tom ściągnął mi buty.- weź ją … no wiesz- Tom pobiegł za Max'em.
-Biedulko moja.- Amy przykryła mnie kocem, a ja gdy tylko się położyłam, zasnęłam.

Obudził mnie jakiś choler.y ptak, który wyśpiewywał serenadę za oknem.
-Zamknij dziup.- szepnęłam. Poczułam ucisk w głowie. Zobaczyłam na szafce stertę lekarstw na kaca i zgrzewkę wody. Wzięłam wszystko co było możliwe. Wstałam i poszłam wziąć prysznic. Wiecie, ta woda tak głośno spadała na terakotę. A jak głośno otwiera się butelka z szamponem! Przechodząc tą katorgę jakoś się ogarnęłam. Włożyłam ¾ spodnie i bluzkę na ramiączkach. Wyzbierałam puste butelki i tak obładowana zeszłam na dół. Ze schodów zobaczyłam zgromadzenie w salonie. Wszyscy spojrzeli na mnie. Nastała cisza. Jak gdyby nigdy nic poszłam do kuchni i zaczęłam zgniatać butelki, myślałam, że uszy mi pękną.
-A wy co? Do roboty! Ej no za dwa dni wyjeżdżamy w trasę. - powiedziałam w stronę chłopaków.
-Przykro mi...- Amy podeszła do mnie i poklepała mnie po ramieniu.
-Umarł ktoś!?- stanęłam i spojrzałam na ich ponure miny.
-Nie, tylko ty i Chris.- Amy nie wiedziała jak się zachować.
-No, Chris nareszcie spełni się jako ojciec i już. Niech się chłopaczyna zajmie synem, nie? To chyba dobrze, że w ogóle chce.- wzruszyłam ramionami. Chciałam zgrywać twardą sztukę.
-Claudia...- Tom spojrzał na mnie wzrokiem „nie wierzę ci”.
-Boże! Przestańcie! Powiedziałam mu, że chcę z nim być, a on co?! Że jedzie do syna! Krzyżyk na drogę! Ciao bambino! Niech jedzie na koniec świata! -łzy napływały mi do oczu.- przepraszam Was, przepraszam.- pobiegłam do pokoju. Wtuliłam się w poduszkę. Łzy same spływały mi po policzkach, nie chliptałam, nie szlochałam, spokojnie leżałam i tylko czułam, że poduszka staje się coraz bardziej mokra. W pewnym momencie zerwałam się i włączyłam laptopa, sprawdziłam wszystkie loty, do Sydney był tylko jeden. Miałam 1,5 godziny.
-Gdzie jedziesz?- zawzięcie zawiązywałam sznurówki przy adidasach. Spojrzałam na Nath'a.
-Nie ważne.- powiedziałam pod nosem.
-Jadę z tobą.- chłopak otworzył drzwi i skierował się do samochodu. Nie miałam siły protestować.

Na lotnisku panował niesamowity tłok. Ludzie z walizkami przemieszczali się w stronę wyjścia, inni szukali przejść do odprawy, jeszcze inni czekali na swoich znajomych. Skierowałam się w stronę odpraw.
-Szukaj go.- powiedziałam do Nathana. Rozglądaliśmy się.
-Tam.- chłopak wskazał krzesła pod ścianą. Na jednym z nich siedział Chris. Podeszłam do niego. W ręce trzymał zdjęcie, ja i on, a w drugiej dłoni miał fotografię swego syna. Gdy mnie zobaczył zerwał się na równe nogi.
-Chciałam tylko...- zaczęłam, nie wiedziałam jak mam się zachować. Przez chwilę zwątpiłam w słuszność mojego przyjazdu tutaj.-Odezwij się kiedyś. Jak już będziesz szczęśliwy...-motałam się w swoich „zeznaniach”. Sama już nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
-Dziękuję ci...- chłopak pogłaskał mój policzek. Przymknęłam oczy. To skończyło się w ten sam sposób co się zaczęło.
-Powodzenia- powiedziałam i odeszłam. Miałam ochotę rozpłakać się jak małe dziecko, ale nie. Tak widocznie miało być, tak widocznie się musiało stać. Nathan objął mnie ramieniem.
-Rzekomo dziewczyny obżerają się lodami jak mają „ciężki dzień”. - chłopak obdarzył mnie serdecznym uśmiechem. Pojechaliśmy do najlepszej cukierni w okolicy. Zamówiliśmy potężny puchar lodów.
-Czemu taki przystojniak nie ma dziewczyny?- chciałam jak najszybciej zapomnieć o tych wszystkich, ostatnich wydarzeniach. Spojrzałam na chłopaka mieszając rozpuszczające się lody.
-Hmm, wiesz... nie zastanawiałem się nad tym. Jest dobrze tak jak jest.- brunet puścił mi oczko. Jeszcze ze dwie godzinki siedzieliśmy i śmialiśmy się. Bardzo fajnie było tak oderwać się od tego wszystkiego. Nawet można by powiedzieć, że zbliżyliśmy się z Nath'em.
Po południu wróciliśmy do domu. Chłopaki wieczorem pojechali na próbę, a ja dzwoniłam do hoteli i organizatorów koncertów, by potwierdzić pewne szczegóły.
__________________________
Dobra, taki napisany od tak. Właśnie wróciłam z szału świątecznych zakupów, padam na twarz! 
Min. 6 kom i będzie NEXT ;p

10 komentarzy:

  1. Trochę szkoda Claudii , ale tak z drugiej strony ......

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się porobiło...
    A ja myślałam, że oni bd szczęśliwi razem i wgl
    Zaskakujesz mnie ;p
    Bardzo podobają mi sie te Twoje pomysły i czekam na więcej ;D
    A może tak Claudia i Nath, hmm? ^^
    Czekam na ciąg dalszy i kolejne świetne pomysły :)
    Weny !

    OdpowiedzUsuń
  3. łohohoho, ale się pomieszało. ; oo
    w sumie to dobrze, nie lubiłam tego Chrisa. hihiih.
    Słodko z Nathana strony tak wgl. C:
    świetny cudowny wręcz. awww. *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. hm. Jak powiem, ze ryczę jak bóbr, to nie bd dziwne? Pewn.e bd. Ale tak wlasnie jest, nwm czemu. Czy to ze zmęczenia czy nie wiem czemu ale jak czytałam to scenę pożegnania a w tle leciało mi eda sheerana give me love to się popłakałam i do tej pory płacze. Dziękuje za ten rozdział. Jest cudowny i pełen emocji. Więcej w takim stanie nie będę czytać. Masz dziewczyno talent tylko go nie zmarnuj ;) czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział :-) no to się porobiło czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow!ale się Claudia nayebała,normalnie w cztery dupy:D
    Zaskoczyłaś mnie tym,że Cris ma synaO.o
    Nie spodziewałam się tego:)
    Ha!ale przeczułam,że nam zaserwujesz bombę i się nie myliłam;D
    Czekam oczywiście na następny;)

    OdpowiedzUsuń
  7. baaardzooo fajny rozdział
    nareszcie nadrabiam :)
    weeny zycze i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. o mamoo ;c
    szkoda, że nie są razem ;<
    świetne opowiadanie, cieszę się że na nie trafiłam ;D
    pisz szybko nowy rozdział ;))
    weny ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. Heej . Napewno nie rozpoznajesz nicku , ani strony , ponieważ wszystko musiałam zmienić . Przepraszam , za przerwę w pisaniu , ale to jest aktualny adres http://you-world-my-world-own-world.blogspot.com/ , który kiedyś występował pod nazwą you-perfect-to-me.blogspot.com . Mam nadzieję ,że zmiana nazwy strony , nie będzie powodowała , twojego nieuczęszczania na stronie ♥ Przepraszam za spam ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajne opowiadanie!!
    Czeskam an nastepny rozdzial :)
    Pisz szybko!!!
    Mam nadzieje ze Claudia bedzie z Max'em :)

    OdpowiedzUsuń