-No
mówcie! -Tom siedział na kanapie niecierpliwiąc się. Właśnie
mieliśmy z Nathan'em powiedzieć im o tej całej sytuacji.
-Co tam
porabiacie? -z góry schodziła Natalia i Amy. Siostra puściła
oczko do Nathan'a.
-Krótkie
zebranie. -powiedziałam siadając na stoliku. -Mów. -spojrzałam na
Natha. Chłopak przez chwilę stał ze spuszczoną głową, jakby bał
się powiedzieć im prawdy. Widocznie wiedział, że może ich
zawieść, bo przez niego będą musiały być odwołane najbliższe
4 koncerty. W końcu chłopak odważył się.
-Młody
głowa do góry! Claudia przesunie koncerty na inne terminy i po
problemie! -Siva poklepał Nathan'a po ramieniu.
-Nie
przejmuj się. Wszystko będzie dobrze, skoro to tylko drobny zabieg.
-Nie
jesteście na mnie źli?
-No
chyba żartujesz! Czemu tak nawet pomyślałeś, hmm? Pamiętasz jak
kiedyś ja byłem chory na anginę i dałem kompletną plamę na
koncercie? I nikt nie był zły, to się zdarza. -Max poczochrał
Młodego za włosy.
-Skoro
przez 2 tygodnie nie będzie prób to... jedziemy na wakacje!
-krzyknęłam. Pokazałam im zarezerwowany lot na Bahamy. -Dobra,
teraz my jedziemy do moich rodziców... -wskazałam na mnie i na
Natalię. -A wy, przyjedźcie do nas jak się tu już ze wszystkim
ogarniecie. -popatrzyłam na chłopaków. Musieli jeszcze pojechać
do redakcji, by udzielić wywiadu i mieli mieć sesję w plenerze.
Amy postanowiła pojechać do swojego domu po resztę rzeczy. Ja i
siostra spakowałyśmy się i ruszyłyśmy w drogę.
Podróż
trwała koło 3 godzin. Najpierw musiałyśmy przebić się przez
korki w centrum, a potem dojechać do posiadłości za miastem. Jak
zwykle o tej porze roku wszystko pięknie tam wyglądało. Ozdobne
krzewy były poobcinane w smukłe stożki i kule, kwiaty równo
posadzone, a fontanna przed domem przystrojona była cudownymi
roślinami. W drzwiach przywitała nas Hana ogłaszając nam, że już
pieką się moje ulubione ciasteczka.
-Natalia!
-z salonu wyszła mama rozkładając ręce, by przywitać się z
dziewczyną. Rozglądałam się w poszukiwaniu ojca, jednak nie
mogłam go dostrzec. Mama poinformowała mnie, że tata ma spotkanie
ze swoimi nowymi doradcami. Postanowiłam go odwiedzić. Kiedy byłam
mała ojciec zabraniał mi wchodzić do jego gabinetu bez względu na
to czy miał jakiś gości czy też nie. To była jego forteca!
Pewnego dnia mama musiała wyjechać do swoich rodziców, a nasza
pomoc była chora. Rad nie rad ojciec musiał się mną zająć. Nie
potrafiąc sobie odmówić kilku godzin nad papierami zabrał mnie do
gabinetu, usadowił na wielkim, skórzanym krześle i kazał mi
siedzieć i niczego nie dotykać. Przez jakieś 4 godziny
przyglądałam się ojcu w tym co robi. Rozkładał różne mapy,
wykonywał mnóstwo telefonów, wertował sterty papierów i właśnie
ten dzień ja i George uważamy za moment, w którym i ja złapałam
żyłkę przedsiębiorcy. Od tej pamiętnej chwili często
przesiadywałam w gabinecie ojca i przyglądałam się jego pracy. On
nauczył mnie porządku, pilnowania spraw i organizacji. Z wiekiem
mieliśmy co raz więcej tematów do rozmów, ojciec podsuwał mi
różne kwity, kazał liczyć przeróżne cyfry. W wieku 16 lat byłam
na bieżąco z dochodami i kapitałem naszej rodziny. Wiem, że
ojciec ma ulokowane pieniądze w różnych bankach, ma też jakieś
cenne przedmioty w skrytkach, ale powiedział, że o tym wszystkim
dowiem się w swoim czasie. To u jego boku zaczynałam swoją
pierwszą pracę. Dzięki temu, że ojciec zawsze miał najlepszych
prawników przyglądałam się ich pracy. Byłam jak prezes naszego
domu. Tym razem też postanowiłam pójść do gabinetu i
przysłuchiwać się biznesowym rozmowom. Weszłam do dużego pokoju.
Na środku stał potężny, podłużny stół, a na jego końcu
siedział ojciec. Przy stole było jakiś 8 mężczyzn, niektórych z
nich znałam z widzenia. Na stole porozkładane były segregatory.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Skinęłam głową do wszystkich
mężczyzn, którzy spojrzeli na mnie, gdy pojawiłam się w środku.
-To moja
córka, Claudia. -ojciec poinformował prawników. Wszyscy jakby
odetchnęli z ulgą, sprawy, które teraz były omawiane widocznie
nie mogły wyjść poza ten ścisły krąg. Usiadłam na moim krześle
przy ściance z książkami i dokumentami. Przyglądałam się im
wszystkim.
-Moglibyśmy
zainwestować 30 procent,a resztę, jeśli transakcja się uda
wpłacimy po pierwszym kwartale. Zmniejszymy ryzyko ewentualnej
straty, a nawet jeśli, to będziemy mogli odzyskać jakieś... 18
procent. -jeden z najmłodszych mężczyzn obracał swoim długopisem
w ręce zerkając na notatki. Był ubrany w siwy garnitur i jasną,
wrzosową koszulę. Jako jedyny nie miał krawata. Był bardzo
przystojny. Zauważył to, że się na niego patrzę, uśmiechnął
się do mnie, a ja spuściłam wzrok.
-Moglibyśmy
ulokować przecież 10 procent, po co się pchać w tak duże
EWENTUALNE straty! -jeden ze starszych mężczyzn uniósł się.
-Panowie...
-ojciec spokojnie powiedział. Nastała cisza. Tata podał mi
dokumenty, zobaczyłam, że rozmawiają o akcjach jakiejś dużej
firmy.
-Lepiej
będzie wpłacić 30 procent, wtedy mamy większe szanse na
jakikolwiek zysk. -powiedziałam. Ojciec zawsze liczył się z moim
zdaniem, był ciekaw tego co mam do powiedzenia. George skinął
potakująco głową i spojrzał na młodego prawnika. Po kilkunastu
minutach zebranie się skończyło.
-Anthony,
zostaniesz na obiedzie? -ojciec zatrzymał chłopaka w siwym
garniturze.
-Nie
chciałbym robić problemu. -chłopak pakował dokumenty do torby.
-Ależ
to żaden problem. Mam nadzieję, że ojciec wpadnie na obiad w
niedzielę?
-Oczywiście.
-Do
zobaczenia przy stole. -tata wyszedł z gabinetu. Zostaliśmy sami.
Chwilę przyglądałam się mężczyźnie.
-Anthony
Louder, Anthony Louder... -powiedziałam siadając na fotelu ojca. W
owym chłopaku rozpoznałam mojego najlepszego przyjaciela z
dzieciństwa. Razem wychowywaliśmy się, nasze opiekunki się znały,
więc bardzo często razem spędzaliśmy czas na zabawie. Gdy nasi
ojcowie wyjeżdżali na różne akcje my bawiliśmy, że jesteśmy na
froncie wojennym i dowodzimy półkiem. Potem nasi ojcowie wspólnie
szkolili saperów, więc i my bawiliśmy się w rozbrajanie bomb
czyli rozkładanie pilota na części pierwsze czy długopisu. Nasi
ojcowie w końcu zakończyli karierę w wojsku. Tata Anthony'iego
zajął się prawem, stał się bardzo cenionym prawnikiem, ojciec i
on razem zaczęli prowadzić różne interesy. Jak widać Anth
przejął kancelarię po ojcu i właśnie dlatego jest teraz tutaj.
Nasze drogi rozeszły się, gdy założyłam firmę w Londynie i tam
na stałe zamieszkałam.
-Jak ci
idzie? -chłopak stał oparty o krzesło.
-Z czym?
-kręciłam się w fotelu.
-Z
naszą... umową.
-Hah!
Świetnie! Nawet lepiej niż świetnie! -klasnęłam w dłonie. Nasza
umowa pochodzi z okresu, gdy mieliśmy jakieś 12 lat. Obiecaliśmy
sobie, że, gdy będziemy mieć po 27 lat i żadne z nas nie będzie
miało partnera to się pobierzemy. Taka właśnie jest nasza umowa.
-A tobie jak idzie? -spojrzałam na niego.
-Tak...
średnio na jeża. -uśmiechnął się.
-Chodźmy
na ten obiad. -wstałam i udałam się do jadalni. Natalia rozmawiała
z moją mamą, nawet nie zauważyły gdy weszliśmy. Usiedliśmy przy
stole. Wspólnie zjedliśmy obiad. Jak zwykle z okazji mojego
przyjazdu Hana zrobiła kurczaka z suszonymi owocami i żurawiną,
którego uwielbiam. Na deser były wcześniej wspomniane ciastka. Ja
i Natalia postanowiłyśmy pójść na kort i pograć.
-Cześć
wam. -Anth stał za siatką.
-Chodź
do nas! -krzyknęłam podrzucając piłkę.
-Nie mam
stroju.
-To jedź
do domu, przywieź sobie i zagramy.
-Będę
za 30 minut! -chłopak popędził do samochodu. Razem z siostrą
rozgrzałyśmy się przed meczem. Chłopak przyjechał po kilkunastu
minutach. Świetnie się bawiliśmy. Wieczorem przyjechali różni
znajomi. Następnego dnia miał się odbyć bankiet, na którym miała
zostać przeprowadzona licytacja, z której pieniądze miały zostać
przekazane na cel charytatywny. Anthony pojechał koło 21. Ja i
Natalia postanowiłyśmy spędzić wieczór na moim balkonie.
Przytachałyśmy zgrzewkę piwa i tradycyjnie wino, trochę chipsów
i ciastek. Siedziałyśmy i śmiałyśmy się do rozpuku.
-Podoba
ci się Jay? -usiadłam na płytkach, opierając się o balustradę.
-Jest...
spoko. Popaprany jak cała reszta. Najlepszy jest Nath... kurcze,
widziałaś te jego oczy, one są cholera, no! Mega boskie!
-dziewczyna siedziała na parapecie z puszką piwa w ręku.
-Dżizas!
Nathan ci się podoba?! Byłam święcie przekonana, że Jay na
ciebie leci!
-Lecieć
to wiesz on sobie może, ale ja tam... nie garnę się jak mucha do
gn... no nie ważne. -zaśmiałyśmy się. Do samego świtu
plotkowałyśmy, tematy nie kończyły się nam, można, by
powiedzieć, że miałyśmy ich co raz więcej.
tylko nie to! konkurent Maxa? bylyeby sie nie rozstali z powodu teg biznesmena, taka ładna z nicha para :)
OdpowiedzUsuńczekam na nn :D
nie rób Maksowi konkurencji, bo się to źle skończy ;C
OdpowiedzUsuńzłamane serce albo jeszcze gorzej..
rozdział jak zwykle świetny ;)
mówiłam już, że podziwiam Twój styl pisania?
pewnie jeszcze nie raz Ci o tym przypomnę, więc pisz szybko nn;]
weny ;))
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
weny!!
a i mam nadzieję że ten biznesmen nie namiesza :)
Nie rusz związku Maxa i Claudii
OdpowiedzUsuńZniszcz tego biznesmena czy kim on tam jest :p
Możesz go zabić , pozwala ci :)
Czekam nn
TYLKO PAMIĘTAJ , BO JAK NIE TO Z DZIDO PRZYJDĘ
Zapraszam na nowy rozdział z życia Liama i Mia http://emmmm9835.blogspot.com/2013/01/dla-kochanego-liamamia-zawsze-bede-cie.html
OdpowiedzUsuńz góry przepraszam za spam
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Anthony jeszcze sie pojawo. ;p
Zajebisty rozdział <33333333
OdpowiedzUsuńPisz szybko nexta,weny :)
Zapraszam też do mnie.
podoba mi się wygląd bloga, jak tylko znajdę wolną chwilę to zabiorę się za czytanie ;) dam znać co i jak... ^^ Teraz chciałabym zaprosić cię do mnie ;) http://hope-love-truth.blogspot.com/ pojawił się prolog, może cię zainteresuje. xx
OdpowiedzUsuńHej,przeczytałam cały blog i stwierdzę,że ZAJEBISTY. ;) Bardzo podoba mi się twój sposób pisania.
OdpowiedzUsuńCzekam na CD,weny <3
Zapraszam też do mnie. Dopiero zaczęłam więc jest 1 rozdział. Może skomentujesz,dodasz się do obserwatorów,byłabym wdzięczna ;)
http://truly-deeply-love.blogspot.com/